Pokazywanie postów oznaczonych etykietą National Theatre Live. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą National Theatre Live. Pokaż wszystkie posty

Znaczek pocztowy z pulsem, czyli rola królowej w brytyjskim społeczeństwie


Każdy doskonale wie, jak wygląda królowa Elżbieta II. Byłam przekonana, że ja też to wiem. W chwili obecnej nie jestem już tego taka pewna, bo wczoraj przeglądałam jej zdjęcia i przez chwilę bezwiednie zastanawiałam się, dlaczego brytyjska władczyni tak bardzo się ostatnio zmieniła. A wszystkiemu winna Helen Mirren! Przez nią miewam wątpliwości czy patrzę jeszcze na aktorkę, czy już na monarchinię. 


Helen Mirren nie gra królowej - ona nią jest!

Helen, która kilka dni temu skończyła 70 lat, nieustannie zachwyca mnie prezencją, poczuciem humoru i ogromnym talentem - jest damą pod każdym względem. Nawet jak się wścieknie, to robi to z klasą! Nic w tym dziwnego, jest bowiem córką rosyjskiego arystokraty, którego rodzina uciekła z kraju w trakcie rewolucji październikowej i osiedliła się w Anglii.

W 1945 roku przyszło na świat dziewczę, otrzymało miano Jelena Wasiljewna Mironowa, miano owo po jakimś czasie dostosowało do ojczyzny swojej matki, a następnie zostało jedną z najbardziej cenionych, utytułowanych i kochanych aktorek. Gdy pojawia się w filmie czy na scenie, to nie sposób się nią nie zachwycać. A potem nie można o niej zapomnieć. 

Hamlet, czyli o tym, że nie zawsze trzeba wsiadać w samolot, by wylądować na West Endzie

Lutowy wieczór. Przenikliwy ziąb, ciemno, bezgwiezdnie, nieprzyjemnie - jak to zimą. Zwykle nikt by mnie o tej porze roku z domu po 18-ej nie wyciągnął, bo czyż mógłby mi zaoferować coś przyjemniejszego od ciepłej herbatki, książki i kocyka, czyli mojego zimowego "zestawu szczęścia"? Udało się to tylko jednemu facetowi - duńskiemu księciu, mimo iż na białym koniu nie przyjechał, a do tego pod koniec spotkania dramatycznie wyzionął ducha i to wcale nie z miłości do mnie. Mimo wszystko sprawił, że wracałam do domu cała w skowronkach, z motylami w brzuchu, niczym zakochana nastolatka. I to z kina - świat się kończy!


Na moje podekscytowanie złożyło się kilka czynników. Przede wszystkim spotkanie z Wielką Sztuką. Multikino nawiązało fantastyczną współpracę z British Council, brytyjską agencją do spraw współpracy kulturalnej i oświatowej oraz z londyńskim National Theatre. Dzięki temu porozumieniu mogłam obejrzeć wspaniałe widowisko szekspirowskie wystawione na West Endzie bez konieczności pakowania walizek i wsiadania w samolot. A także bez przenoszenia się w czasie, bo "Hamlet" w reżyserii dyrektora National Theatre Nicolasa Hytnera, z Rorym Kinnearem w roli głównej, był grany na deskach przy Upper Ground w 2010 roku. 

Spektakl wystawiono ponownie jeden jedyny raz w październiku zeszłego roku, z okazji pięćdziesiątej rocznicy istnienia sceny narodowej - podobno bilety wyprzedano w kilka minut. Wówczas to przedstawienie nagrano, by móc je zaprezentować w kinach na całym świecie w ramach National Theatre Live. To widowiska zarejestrowane przez kamery w londyńskim teatrze, a wyświetlane na wielkich ekranach wszędzie tam, gdzie znajdą się widzowie chętni, by obcować ze sztuką dramatyczną. Czasami wyświetlane na żywo, czasami z poślizgiem - nie ma to jednak większego znaczenia, bo wrażenie jest ogromne w obu przypadkach.