"Gdy w ostatnią
noc 1937 roku pijana szampanem i jazzem Katey obserwowała twarz Tinkera,
była przekonana, że wie już o nim wszystko. Dobrze urodzony, dobrze
wychowany, bogaty. Należeli do innych światów. A przecież w życiu nic
nie jest takie czarno-białe i oczywiste. Szczególnie, gdy starasz się
przeżyć w Nowym Jorku, wśród ludzi, którzy twoją miesięczną pensję
potrafią wydać na jedną kolację. Szczególnie, gdy w grę wchodzą uczucia i
ambicje. Czarująca opowieść w stylu retro przenosząca nas do
szalonego Nowego Jorku lat trzydziestych, w którym zdarzają się zarówno
romantyczne miłości, jak i niebezpieczne związki. To historia młodej
dziewczyny, która musiała poznać zasady gry obowiązujące w świecie
wielkich oczekiwań, pragnień i pieniędzy, by pozostać sobą i nie stracić
tego, co dla niej najważniejsze."
Kochani, chwilę mnie nie było, ale już do Was wracam z książką, którą naprawdę warto przeczytać - jeśli tylko lubicie klimat pierwszej połowy zeszłego wieku.
O czym myślicie, gdy słyszycie hasło "lata trzydzieste w Nowym Jorku"? Ja bezwiednie zamykam wówczas oczy i widzę śliczne panie spacerujące po ulicach w spódniczkach do kolan i w fikuśnych kapelusikach z wpiętymi w nie bukiecikami kwiatów, omdlewające piękności w długich jedwabnych sukniach i perłach na szyi sączące powoli szampana w lokalach otulonych przytłumionym światłem i wypełnionych dźwiękami jazzu, widzę aktorki w długich rękawiczkach i etolach z piór otoczone falami błyszczących włosów... Ritę Hayworth, Olivię de Havilland, Maureen O'Sullivan, dla których Nowy Jork był drugim domem zaraz za Los Angeles... To czas i miejsce, które widzę, słyszę i czuję dzięki książkom i filmom, kuszące mnie swoją magią, muzyką, pozytywnymi wibracjami. Kojarzą mi się z elegancją, smakiem, glamourem. Dlatego "Dobre wychowanie" nie mogło nie wpaść w moje ręce - od momentu, w którym zobaczyłam tę okładkę zacierałam je w nadziei na wspaniałą podróż w czasie.
O czym myślicie, gdy słyszycie hasło "lata trzydzieste w Nowym Jorku"? Ja bezwiednie zamykam wówczas oczy i widzę śliczne panie spacerujące po ulicach w spódniczkach do kolan i w fikuśnych kapelusikach z wpiętymi w nie bukiecikami kwiatów, omdlewające piękności w długich jedwabnych sukniach i perłach na szyi sączące powoli szampana w lokalach otulonych przytłumionym światłem i wypełnionych dźwiękami jazzu, widzę aktorki w długich rękawiczkach i etolach z piór otoczone falami błyszczących włosów... Ritę Hayworth, Olivię de Havilland, Maureen O'Sullivan, dla których Nowy Jork był drugim domem zaraz za Los Angeles... To czas i miejsce, które widzę, słyszę i czuję dzięki książkom i filmom, kuszące mnie swoją magią, muzyką, pozytywnymi wibracjami. Kojarzą mi się z elegancją, smakiem, glamourem. Dlatego "Dobre wychowanie" nie mogło nie wpaść w moje ręce - od momentu, w którym zobaczyłam tę okładkę zacierałam je w nadziei na wspaniałą podróż w czasie.
Rita Hayworth i Olivia de Havilland |