"Kobiety, które zawładnęły Europą. Najpotężniejsze królowe"


"Dwanaście wyjątkowych kobiet - królowych mających wpływ na losy całych narodów i granice Europy od XVI wieku do współczesności! Wszystkie fascynujące i niepowtarzalne, a jednocześnie tak różne. Kim były, czym się wsławiły, jak sięgnęły po władzę i dlaczego nie potrafimy o nich zapomnieć. Ich krótkie lub długie życie to dni chwały na polu wojen, walk sukcesyjnych, zawieranych sojuszy czy też czas wypełniony pałacowymi intrygami przeplatanymi szczęściem lub cierpieniem? Jean des Cars ukazuje kobiety postawione na czele państwa, małżonki monarchów lub regentki, które naznaczyły swoje czasy, wykuwając przymierza, knując spiski, stawiając czoło walkom sukcesyjnym, wywołując wojny, poszukując pokoju lub pokój zawierając, oddziałując swoimi czynami, inteligencją lub zwyczajnie osobistym urokiem."


Współcześni historycy i pisarze spoglądają w stronę kobiecych postaci przewijających się przez dzieje świata z ciekawością, nierzadko z zachwytem. Przez setki lat bagatelizowane i marginalizowane, dzisiaj odzyskują należne im miejsce wśród największych bohaterów naszej przeszłości. Kiedyś ich narodziny stawały się przyczyną rozpaczy królewskich ojców, a wręcz całych narodów. W przeszłości pozbawiane środków do życia, bezsilne, odsuwane, dziś są tematem badań i dyskusji, rehabilitowania ich na każdym polu, wręcz gloryfikowania. Czy można się temu dziwić, skoro mimo wszelkich przeciwności losu, mimo kłód rzucanych pod nogi, upychania po fraucymerach, alkowach czy klasztorach, mimo walki, jaką musiały toczyć o wykształcenie, wielu kobietom udało się dojść do bajecznej wręcz władzy? Od urodzenia spychane na bok, niezauważane, pomijane w kolejności do tronów, w kółko słyszały, jaką to tragedią było ich pojawienie się na świecie, jak bardzo tata wolałby mieć synka... A jednak wiele z nich potrafiło wyzwolić się z okowów stereotypów i rozwinąć zdolności do tego stopnia, by móc wpływać na losy swoich narodów, a nieraz całego świata. Dawne kroniki pełne są opisów człeczych dokonań, jednak relacjonują one życie zaledwie połowy ludzkości - płeć piękna praktycznie w nich nie występuje, a jeśli już, to jako żony, kochanki, matki, piękne "przedmioty" służące zwykle tylko do tego, by rodzić następców tronów czy spadkobierców majątków. 

O ilu wspaniałych kobietach żyjących w czasach antycznych, w średniowieczu, a nawet później, nie mamy pojęcia, bo nie pojawiły się w kronikach z powodu swojej płci? Dziejopisarze z reguły nie uważali za stosowne brać pod uwagę ich roli w kształtowaniu świata. Od czasu do czasu historycy odnajdują szczątkowe informacje, starają się pogłębiać swoją i naszą wiedzę na ten temat, jednak wszyscy mamy świadomość, że jest to tylko mała kropelka w wielkim morzu. Kleopatra, Hatszepsut, Nefertiti, Budyka, Hypatia, Aspazja z Miletu... - jesteśmy w stanie wymienić całkiem sporo imion noszonych przez wspaniałe, inteligentne kobiety, które niegdyś tworzyły historię przełamując monopol ich mężów, kochanków, ojców i braci na rządzenie, tworzenie, uczenie się - na ciekawe życie po prostu. Ich ilość jednak wcale nie poraża, jeśli obok zaczniemy zapisywać imiona mężczyzn znanych nam ze swoich dokonań. A skoro w naszej świadomości trochę tych kobiet funkcjonuje, pomimo zmowy milczenia stosowanej przez męskich dokumentalistów sprzed wieków, to ile genialnych władczyń, myślicielek, wojowniczek, artystek nie znamy? Jak wiele z nich zniknęło w odmętach dziejów, bo zmaskulinizowane pióra skrobiące po pergaminach nie uznawały za stosowne spisania ich życiorysów? A przy tym - jak wiele nieprawdy o kobietach, których pominąć już nie wypadało, znalazło się w annałach sprzed wieków?


Rachel Weisz jako Hypatia z Aleksandrii
w cudownym filmie "Agora" Alejandro Amenábara
   
Na rynku księgarskim od paru lat pojawia się coraz więcej książek, które przybliżają losy kobiet niebanalnych, ambitnych, odrzucających niegdyś podporządkowywanie się stereotypom i męskiej dominacji, pragnących mieć prawo do wiedzy, do władzy i do wpływania na losy świata. Historycy odkrywają coraz to nowe fakty, zaczynają mieć dostęp do większej ilości dokumentów, a co za tym idzie, powstają kolejne, fascynujące powieści oraz biografie. Zdarza się, że życiorysy już znane są wywracane do góry nogami przez upór badaczy w docieraniu do nowych źródeł.

Zapotrzebowanie na tego typu książki sprawia, że niejeden "autor" postanawia pójść na łatwiznę i zlepiwszy ze sobą kilka faktów dostępnych w encyklopediach (czy dziś jeszcze używa się tego określenia, czy też ostatecznie zastępuje się go "Wikipedią"?) i okrasiwszy je płomiennym wstępem oraz uroczą okładką, wydaje to mało wartościowe "dzieło" licząc na to, iż popłynie ono z prądem przynosząc dochód.



Na szczęście wielu jest takich, którzy do swoich książek i ich bohaterek podchodzą z profesjonalizmem, pietyzmem i miłością, a to procentuje zaufaniem i zachwytami czytelników. Jakże wspaniałą biografię Jakobiny Luksemburskiej stworzyła w "Kobietach Wojny Dwu Róż" Philippa Gregory, uparcie grzebiąca w zakurzonych kronikach i w mrocznych archiwach, zaglądająca wszędzie, gdzie tylko poniosła ją fantazja i mogąca wreszcie opowiedzieć światu o niezwykłej kobiecie, o której dotąd nikt nie pisał. Na polskim podwórku podobną pasją dzieli się z nami Magdalena Jastrzębska, nieustraszona tropicielka śladów kobiet wartych tego, by o nich pamiętać, m.in. Marii Raczyńskiej, córki Zygmunta Krasińskiego, Heleny Sanguszkówny, niedoszłej żony Władysława Czartoryskiego czy trzech córek carskiego pułkownika Jerzego Lachmana, które znane były całej XIX-wiecznej Europie. Jak wiele pracy i uczucia wkładają w swoje zbeletryzowane biografie Renata Czarnecka czy Ewa Stachniak - pierwsza przybliżyła nam niemal nieznaną postać Barbary Giżanki, ukochanej króla Zygmunta Augusta, druga mozolnie podążała tropem "pięknej Bitynki" - Zofii Potockiej. Lecz nam, czytelnikom, ciągle mało! :)

Na tle powyższych dokonań praca Jeana des Cars, o której chcę Wam napisać, nie jest jakimś cudem, gdyż opowiada o kobietach powszechnie znanych. Niemniej jednak stanowi lekturę fascynującą, wartą uwagi i zapamiętania. Skończyłam ją czytać kilka dni temu, ale co rusz do niej zaglądam, żeby utrwalić sobie wiedzę o cudownych postaciach, które autor wziął pod lupę, a o których napisał z miłością i ogromnym talentem.

Des Cars jest autorem wielu znakomitych książek biograficznych, między innymi opowieści o Ludwiku II Bawarskim, kuzynie słynnej cesarzowej Sissi, szalonym marzycielu budującym baśniowe zamki. Książka ta, wydana niegdyś przez PIW, zazwyczaj jest nie do zdobycia, a jak się gdzieś pojawia, to od razu osiąga zawrotną cenę (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie: poszukuję, ale tylko wówczas, gdy będzie kosztować tyle, ile normalna książka, a nie w granicach stu złotych!). Jego dorobek jest imponujący, żal duszę ściska, że tak niewiele z jego biografii zostało przetłumaczonych na język polski. Niejakim podsumowaniem wieloletniej pracy tego francuskiego dziennikarza, historyka i pisarza są właśnie "Kobiety, które zawładnęły Europą". 



Bardzo ładnie wydana książka, o przyciągającej wzrok okładce, a przy tym napisana przez tak zasłużonego autora - było oczywiste, że nie przejdę wobec niej obojętnie. Nie przeszłam, porwałam w swoje niecierpliwe ręce, otworzyłam, by zobaczyć, jakie portrety w niej odnajdę i... zamknęłam dopiero wówczas, gdy przeczytałam całość:) Des Cars pisze gawędy - to nie są suche, krótkie rozdzialiki pełne faktów, nazwisk i dat. W tym niebezpiecznym kierunku skłania się sporadycznie, na przykład we fragmentach opowieści o Katarzynie Medycejskiej, na szczęście szybko porzuca ten styl na rzecz intrygujących i ciekawych powiastek, niczym dziadek zwracający się wieczorem, przy płonącym kominku, do swoich zasłuchanych wnuków. 

Na jakiś czas ja także stałam się kimś więcej niż tylko czytelniczką - zasiadłam u stóp znakomitego gawędziarza, by wsłuchiwać się w echa dawnych królestw i życiorysów kobiet nieprzeciętnych. Autor potrafił umiejętnie połączyć fakty, kolejne daty i wydarzenia kierujące posunięciami jego bohaterek, z dociekaniami dotyczącymi motywów ich działań oraz myśli, będących motorem napędowym wszelkich podejmowanych przez nie decyzji. Ten melanż zaowocował dwunastoma rozdziałami, które dla każdego, kto fascynuje się historią, kto kocha opowieści o ludziach, o królewskich dworach, o fascynujących kobietach, powinny stać się nie tylko lekturą obowiązkową, ale także źródłem wiedzy i odniesień, znakomitym zaczątkiem do dalszych poszukiwań i zachwytów.

Wydawać by się mogło, iż wybór bohaterek do tego typu książki może być trudny, w tym jednak przypadku autor kierował się swoimi prywatnymi sympatiami, przybliżył nam postaci tych władczyń, o których niejednokrotnie pisał, których biografie stworzył i które są mu bliskie ze względów osobistych oraz przez subiektywne fascynacje. Jedyną rzeczą, do której mam zastrzeżenia, oprócz braku bibliografii i z lekka chaotycznie wprowadzanych przypisów, jest polski tytuł książki, który sprawia, że spodziewamy się znaleźć w środku historie kobiet potężnych, władczyń świata i twórczyń ogólnoeuropejskiej historii, królowych rządzących wieloma państwami i wpływających na losy całych narodów. Otóż wcale tak nie jest. Owszem, des Cars nie pominął matki królów, która bezpośrednio przyczyniła się do wielu wojen religijnych we Francji, czyli Katarzyny Medycejskiej, opisał kontrowersyjną, aczkolwiek niezaprzeczalnie majestatyczną i wspaniałą Elżbietę I, przybliżył też Katarzynę II, skutecznie przesuwającą pionki na mapie Europy czy też "władczynię świata", królową Wiktorię. Obok nich cichutko i skromnie wyglądają pozostałe jego bohaterki, np. Eugenia, żona cesarza Francji Ludwika Napoleona, której mądre i skuteczne działania ograniczały się do nie tak znowu wielkiego królestwa jej męża, Zyta Habsburg, ostatnia cesarzowa Austrii, czy w końcu królowa Belgów, Astrid, której panowanie trwało bardzo krótko i zostało w sercach jej poddanych tylko ze względu na jej uroczą postać oraz tragiczną śmierć. Jak widzicie, podtytuł książki nijak się ma do jej bohaterek, mimo to ich dobór wcale nie razi, a wręcz raduje - dzięki niemu możemy dowiedzieć się wiele o królowych, o których w naszym kraju słyszało się rzadko i pisało sporadycznie.


Młoda królowa Wiktoria na portrecie Franza Xaviera Winterhaltera

"Dobrze wychowane kobiety rzadko tworzą historię" pisała Laurel Thatcher Ulrich, autorka książek o roli kobiet w dziejach. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Prześliczna Astrid, młoda żona Leopolda III, która królową Belgii została wskutek dramatycznej śmierci teścia czy cesarzowa Eugenia - w młodości pragnąca urozmaicenia, jako żona cesarza olśniewająca, lecz poważna, były arystokratkami w każdym tego słowa znaczeniu. Piękne, inteligentne, znakomicie wychowane - nie można jednak powiedzieć, że władały Europą czy zmieniały historię, raczej płynęły z jej prądem zachwycając tych, którzy je znali i którzy po latach opisywali ich losy. Natomiast o Katarzynie II czy Elżbiecie I można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że się "dobrze zachowywały". I to one właśnie ukształtowały losy narodów, którymi przyszło im władać. Różnorodność więc w książce wielka, autor nie dopuszcza do monotonii, by mu się przypadkiem czytelnik w połowie lektury nie znudził.

Miałam wrażenie, że Jean des Cars dużo pewniej czuł się pisząc o postaciach trochę mu bliższych, jeśli chodzi o okresy panowania. Katarzynę Medycejską "liznął", skupiając się na walkach, które toczyła, ale nie pogłębiając obrazu postaci. O Elżbiecie I napisał dużo i ciekawie, ale odkrywczy nie był - zbyt wiele o niej wiemy, żeby czymś nas zaskoczyć. Portret Marii Teresy, cesarzowej Austrii, jest interesujący, ale nie intrygujący, jemu również brakuje głębi. Biorąc pod uwagę władczynie, które żyły przed XIX wiekiem najwięcej emocji wywołały w nim bodajże Maria Antonina, której poświęcił pełen ciepłych uczuć rozdział oraz Krystyna, kontrowersyjna królowa Szwedów - jej opis jest zdecydowanie trójwymiarowy i barwny. Nie da się nie zauważyć, że dużo lepiej pisało mu się jednak o kobietach z czasów późniejszych. O Eugenii, którą poznał kiedyś osobiście wuj autora, o Sissi, nieszczęśliwej cesarzowej Austrii i Węgier oraz o Zycie, jej następczyni, którą Jean des Cars miał szczęście poznać i przeprowadzić z nią wywiad.


Cesarzowa Eugenia - portret pędzla Winterhaltera

Niezależnie od tego, czy portrety królowych są nakreślone piórkiem czy też pięknie odmalowane, wyczuć się da niezwykłą sympatię, jaką pisarz darzy każdą z nich, od Elżbiety I, po obecną władczynię Wielkiej Brytanii. Nas, Polaków, może trochę dziwić pełen pochwał obraz Katarzyny II, zwanej przez resztę Europy Wielką, ale nie da się ukryć, że mimo wszelkich pretensji, jakie do niej mieć możemy, jej rządy były znaczące i odciskające mocne piętno zarówno na Rosji, jak i na reszcie Europy. Zaskoczeniem jest też obiektywne i pełne podziwu spojrzenie Francuza na Królową Dziewicę, która przecież tak bardzo dała się niegdyś we znaki ojczyźnie autora. Sympatia, z jaką Jean des Cars traktuje każdą niemal ze swoich bohaterek ma kulminację w przypadku portretu Zyty, żony nieszczęsnego cesarza Karola I, wplątanego w niechcianą przez niego Wielką Wojnę, a już niemal uwielbieniem wybucha w chwili opisywania Astrid, królowej Belgów, której życie drastycznie zakończył wypadek samochodowy.


Astrid Bernadotte, księżniczka szwedzka, królowa belgijska
(Winterhalter jej nie namalował, bo już, biedaczysko, nie żył)

Autor zgrabnie lawiruje pomiędzy ogromem faktów i wyławia te najistotniejsze, które wnoszą coś zasadniczego do ogólnego wizerunku każdej kobiety i władczyni. Brak bibliografii jest zastanawiający i każe mi podejrzewać, iż książka ta nie została napisana odrębnie, jako osobna całość, lecz jest swoistym podsumowaniem wieloletnich prac autora nad biografiami, zlepkiem tekstów, bądź ich fragmentów, pisanych przez Jeana des Cars w różnych okresach jego kariery tropiciela. Nie umniejsza to jednak wartości tej książki, dumnie ozdabiającej półkę pełną pozycji, które muszę mieć pod ręką:) I choć nie wszystkie kobiety, które spotkamy na jej kartkach, zawładnęły Europą, to na pewno każda z nich w jakimś stopniu władała sercami - nie tylko swoich poddanych.


Elżbieta, cesarzowa Austrii i Węgier,
uwieczniona przez, a kogóż by innego, Winterhaltera ;)

Pozdrawiam was wesoło, pełna nadziei, że znów pomogłam Wam znaleźć na półkach księgarń coś wartego Waszej uwagi,
Ania



Jean des Cars
Kobiety, które zawładnęły Europą. Najpotężniejsze królowe
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 336 s.
Oprawa: twarda 
ISBN: 978-83-7758-707-2

16 komentarzy:

  1. Ha! Zgadzam się - nam, czytelnikom, ciągle mało intrygujących, dobrze napisanych kobiecych biografii! Jestem ich wielką miłośniczką i kolekcjonerką, może kiedyś zrobię wpis na ten temat?
    Ja również zauważyłam, że nie wszystkie swoje bohaterki autor potraktował jednakowo - da się wyczuć jego sympatie i antypatie, nie wszystkie historie mnie porwały, niektóre bohaterki moim zdaniem niekoniecznie musiały się w tej książce znaleźć, niemniej jednak książka ważna i intrygująca, oby więcej takich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ta książka zdecydowanie podbiła moje serce, zwłaszcza gdy ją porównam do "Skandalistek" Elizabeth Mahon, które tak bardzo mnie rozczarowały. I tak mi się marzy, żeby ktoś się zlitował i wydał wszystko, co des Cars napisał...

      Usuń
  2. Poruszyłaś dla mnie temat najbliższy jeśli chodzi o książki. Kolaż twórczości des Carsa mieści się całkowicie w orbicie moich zainteresowań - wyjęłabym już z tego zdjęcia i zaczęła czytać książkę o księżnej Matyldzie i cesarzowej Eugenii, a potem... następne.

    Co do Winterhaltera, odkryłam tego malarza dawno temu, gdy w księgarni Luwru kupiłam zjawiskowo piękny album z jego portretami - wielki, gruby i ciężki, który ledwie upchnęłam na dnie mej torby podróżnej. Nawet jeśli Winterhalter dodawał urody swym modelkom, to malował tak uwodzicielsko, że do dziś trudno oprzeć się urodzie jego portretów.

    Miło, że wspominasz mnie w gronie Autorów tropiących historię kobiet :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, patrzę na okładki książek des Carsa i ślinka mi cieknie. Patrzę na obrazy Winterhaltera i zachwytu ukryć nie mogę (na Twojej książce jest taki cudowny portret Elizy Krasińskiej jego pędzla! - wygląda bajecznie). Czytam o kobiecych postaciach w historii i przenoszę się w czasie. Jak widzisz, temat, który poruszyłam jest bliski również mnie, mogłabym tak pisać i pisać o moich fascynacjach.

      Miło to jest nam, czytelnikom, że piszesz swoje książki, tak potrzebne na polskim rynku wydawniczym. Z niecierpliwością czekamy na kolejne! :)

      Usuń
  3. To temat rzeka,przecież tak bardzo dużo w historii światowej było kobiet znaczących,odważnych,wspaniałych.
    Uwielbiam o nich czytać,dużo pozycji gromadzę,jak dobrze,że napisałaś tę recenzję.Kolejna książka do przeczytania! Zamawiam "w ciemno",mam już zaufanie do Twoich opinii:),a nowa szata?Bardzo interesująca,przejrzysta i jasna:) dziękuję za super Blog,pozdrawiam milutko-
    Kaśka z Poznania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, o kobietach w historii można mówić bez końca, dywagować, poszukiwać, polemizować z biografami - to wspaniały temat, który na dobrą sprawę nigdy się nie zbanalizuje, nie znudzi. W sumie biografie mężczyzn też są fascynujące, ale kobiety, właśnie z tych względów, o jakich napisałam, mają specjalne miejsce w moim sercu i na moich pólkach.
      Dziękuję Ci bardzo za zaufanie, to zaszczyt, a jednocześnie wielka odpowiedzialność. Mam nadzieję, że nigdy Cię nie zawiodę.
      Cieszę się, że podobają Ci się moje "unowocześnienia" - bałam się, że wytłuszczanie niektórych fragmentów tekstu może utrudnić, a nie ułatwić czytanie.

      Usuń
  4. Och,niech przetłumaczą choć kilka z tych tytułów des Carsa,które zamieściłaś.Zawsze marzyłam o poczytaniu czegoś o Mayerlingu.Lubię pozycje o Habsburgach.
    serdeczności:) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Mayerlingu są jakieś książki, ale w tej chwili nie mogę znaleźć tytułów. Poszukam i dam Ci znać. Jeśli chodzi o Habsburgów, to w nowościach właśnie pojawiła się książka "Zabić Arcyksięcia" o zamachu w Sarajewie.

      Usuń
  5. Zapisuję i mam na uwadze tą książkę, ostatnio często sięgam po takie publikacje, przy okazji szukania tematów na stronę. A jeśli książka przy okazji jest ciekawa i dobra to już sama przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W opisie okładkowym znalazło się stwierdzenie, iż w książce jest "wiele ciekawostek dotyczących mody, urody i strojów typowych dla danej epoki." Nie powiem, trochę mnie to ucieszyło i zachęciło. Niemniej jednak po przeczytaniu nie mogłam sobie przypomnieć ani jednego takiego opisu :) Albo nie było ich wcale, albo były za mało sugestywne. Ale... i tak jest to książka bardzo, bardzo przydatna.

      Usuń
  6. Nawiązując do poprzednich komentarzy podaję informację...
    Jest powieść o Mayerlingu napisana przez bardzo popularnego przed wojną francuskiego pisarza Claude Anet,którego prawdziwe nazwisko brzmiało: Jean Schopfer.Została ona wydana przez Wydawnictwo Baza w 1991r. i nosi tytuł taki sam,jak francuski jej odpowiednik;MAYERLING.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że tak mało ciekawych książek o tym zostało przetłumaczonych. Ale może teraz, na fali popularności historii, coś nowego się trafi, kto wie:)

      Usuń
  7. Ten temat mnie interesuje,chętnie przeczytam.Kolaż tytułów bardzo ciekawy,szkoda,że nieosiągalne po polsku.
    O Sisi czytałam biografię Brigitte Hamann.Dzięki:)ciekawy Blog-Jowita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Brigitte Hamann pisze znakomicie! O Sissi stosunkowo łatwo u nas coś znaleźć, gorzej z pozostałymi księżnymi i królowymi :(

      Usuń
  8. O księżnej Grace też jest sporo pozycji,sama mam chyba dwie:-),marzy mi się biografia Ludwika Bawarskiego.Wiem,że prawie nieosiągalna,a cena kosmiczna,jeśli się pojawia.
    Trochę nie w temacie,bo tutaj akurat artykuł o kobietach,ale miałam na myśli autora tylu biografii.Piękne wydania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że wydawnictwa zainteresują się jego książkami i niedługo coś się w tłumaczeniu pojawi.

      Usuń