Nie minęło wiele czasu od chwili, w której podzieliłam się z Wami moją pełną entuzjazmu opinią o książce
"Trzy odbicia w lustrze" (znacie moje dobre serce i wiecie, że nie jestem w stanie długo trzymać dla siebie wiedzy o tym, jak rewelacyjną rzecz właśnie skończyłam czytać). Jest to powieść warta tego, by poświęcić jej czas, by ją zgłębić i przeżyć. Jestem przekonana, że ci z Was, którzy już ją czytali, sięgną po nią jeszcze nie raz - ta saga ciągnie do siebie jak magnes.
Dzisiaj przedstawiam Wam jej Autora, który opowiadał mi o historii, o procesie twórczym oraz o tym, co jeszcze, poza pisaniem, robi w życiu. Jednak głównym tematem naszej rozmowy były... kobiety. :) Gawędziarz z niego zawołany, godzinami może rozprawiać o tym, co kocha i co go pasjonuje. Za chwilę poznacie pisarza, którego książki zbierają same pozytywne opinie, reportera, nurka, mężczyznę, któremu nie sposób się oprzeć, gdy mówi o swoim stosunku do kobiet.
Proszę Państwa - Zbigniew Zborowski!
 |
Autor z bluszczem.
Autorowi (i bluszczowi) zdjęcie zrobiła Iza Zborowska. |
Ania Urbańska: „Trzy odbicia w lustrze” to wędrówka przez najnowszą polską historię – począwszy od wybuchu II wojny światowej, skończywszy na realiach otaczających nas dzisiaj. Dlaczego zdecydował się Pan na sagę, przekrój życia trzech pokoleń, zamiast skupić się na jednej bohaterce i jednym czasie historycznym?
Zbigniew Zborowski: Nie mogłem oprzeć się pokusie przespacerowania się po ostatnich 75 latach naszej historii, która w tym czasie zatoczyła ogromne koło. W 1939 roku Polska wychodziła na prostą, bogaciła się, rozwijała. A ludzie wraz z nią. Wielu myślało, że to co najgorsze – chaos po odzyskaniu niepodległości, światowy kryzys, problemy gospodarcze i polityczne – nareszcie jest już za nimi. A chmury zbierające się przy naszych granicach same się jakoś rozproszą…
A.U.: Nie można nie zauważyć, że współczesny Polak bardzo podobnie postrzega otaczający go świat…
Z.Z.: Nie twierdzę, że czeka nas powtórka z tamtych czasów. Oby nie! Ale analogia jest, nie da się jej nie zauważyć. Pomyślałem więc, że fajnie byłoby opisać, jak emocje, nadzieje i marzenia zwykłej dziewczyny, która po prostu chce żyć normalnie, zderzają się z tym szaleństwem, które zaczęło się 1 września 1939 roku. I jak ta dziewczyna twardnieje, zmienia się, próbuje sobie radzić w tych zwichrowanych czasach. Tak powstał pomysł na bohaterkę od której zaczyna się saga – Zosię.
A potem, za sprawą jej córki i wnuczki, historia - nie tylko Polski, ale i ta, którą w ruch nieświadomie wprawiła Zosia - zatacza pełny cykl. Pewne zdarzenia i sytuacje, od których wszystko się kiedyś zaczęło, powtarzają się. Jak sobie z nimi poradzi trzecie pokolenie kobiet w tej rodzinie? Czy dokona właściwych wyborów? Czy historia, nieważne – mała czy duża –zawsze musi się powtórzyć?
A.U.: Wynika z tego, że myślą przewodnią, którą kierował się Pan podczas pisania, była nie tylko chęć utrwalenia przeszłości, przekazania czytelnikowi wiedzy o tym, co działo się w jego kraju od chwili wybuchu II wojny światowej.
Czy ważniejsze stało się dla Pana ukazanie, że z każdej sytuacji jest wyjście, że człowiek jest niezwykle silny i poradzi sobie w najbardziej ekstremalnych warunkach? A może było to przede wszystkim pragnienie ostrzeżenia nas, byśmy pamiętali o tym, iż nasze życie w każdej chwili może zostać wywrócone do góry nogami?
Z.Z.: Dokładnie tak! Tyle tylko, że ja nikogo nie chcę uczyć historii ani przed nią ostrzegać. Sam jestem przestraszony widząc, jak krótka jest droga od beztroskiego szczęścia do mrocznej tragedii i po prostu daję temu wyraz. No, ale przecież nie tylko o tym jest ta książka. Rzeczywiście, chciałbym żeby - mówiąc może nieco zbyt patetycznie - jej motywem przewodnim była afirmacja człowieczeństwa. Tego, że zwyczajna kobieta może powiedzieć "nie" otaczającemu ją złu i ciemnościom. Że da się obronić swój świat, a czasem i swoich bliskich, przed tak zwanym przeznaczeniem. Stanąć w pojedynkę na drodze rozpędzonej historii i przetrwać.