"Przypadki Callie i Kaydena" - rozwiązanie konkursu


Kochani, bardzo się cieszę, że konkurs przypadł Wam do gustu. Dziękuję za wszystkie miłe słowa i za wiele wspaniałych tekstów dotyczących Waszych ulubionych książek. Żeby szybciej i bez dłuższego gadania przekazać wyniki losowania, postanowiłam dziś dla odmiany zrobić post obrazkowy. A ponieważ w pierwszy dzień wakacji - spontanicznie i bez porządnego pakowania walizek - zwiałam z domu nie zabrawszy ze sobą aparatu fotograficznego, musicie mi wybaczyć zdjęcia robione telefonem. 

Losowanie to bardzo ważna rzecz. Najlepsza zabawa jest wtedy, gdy ma się do dyspozycji tradycyjne karteluszki i można w nich pogrzebać. A ponieważ nie miałam sumienia odbierać tej przyjemności Bąblowi, więc moja rola ograniczyła się jedynie do wypisania Was na papierze:


W sumie musiałam jeszcze te karteczki pozaginać. Ufff...




Łapka Losująca mojego synka raz dwa wykonała zlecenie i już wiemy, do kogo trafią egzemplarze powieści Jessiki Sorensen:



HATOCHE M oraz MAGDALENA JAGŁA - gratuluję i czekam na Wasze adresy. Wyślijcie je, proszę, na mojego maila: glorfindelmelda@gmail.com. Jeśli nie otrzymam któregoś z nich w ciągu pięciu dni (macie czas do godz. 19.00 w czwartek, tj. 2 lipca), wylosuję kogoś innego. Mam jednak nadzieję, że nic takiego nie będzie miało miejsca.


Dziękuję Wam za wspólną zabawę, za wszystkie wyrazy uznania. Zaglądajcie, czytajcie, wypatrujcie kolejnych konkursów. Miło Was tu wszystkich gościć! 
Uściski, Ania




10 komentarzy:

  1. Aaaaaa!
    Wciąż nie mogę uwierzyć!
    Wielkie podziękowania dla rączki losującej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie udało się, szkoda :( Ale gratuluję wygranym! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję zwycięzcom! :) Mam też do Pani pytanie - zupełnie oderwane od tematu. Czyje przekłady Szekspira ceni sobie Pani najbardziej? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat rzeka - a jaki przyjemny! :)
      Nigdy nie potrafiłam jednoznacznie stwierdzić, pracę którego tłumacza wynoszę ponad inne przekłady. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że nie lubię Leona Ulricha - w dzisiejszych czasach zdecydowanie źle się go czyta i ciężko przebrnąć przez jego specyficzny styl. Tym większy szacunek czuję do Paszkowskiego, którego przekłady, powstałe tak dawno, są wiecznie żywe. Myślę, że postawiona przed koniecznością dokonania wyboru, wahałabym się między Paszkowskim a Barańczakiem. Odrzuciłabym Słomczyńskiego, który w porównaniu z pozostałymi dwoma tłumaczami mniej zapada w moją pamięć, wywołuje mniej emocji, któremu brakuje - w moim odczuciu - melodyjności i poetyckiego piękna.
      Czytanie Szekspira jest dla mnie niezwykle intymnym przeżyciem, związanym z moimi stanami emocjonalnymi, z nastrojem, etapami w życiu, itp. Zdarza mi się, że zanurzam się w tekście przetłumaczonym przez Paszkowskiego i zachwycam się tym, jak doskonale potrafił oddać melodyjność języka angielskiego, jego poetykę. Innym razem sięgam po Barańczaka, który równie pięknie i może nawet wierniej oddał oryginał, ale na swój sposób go ubarwił. Zrobił to po mistrzowsku. Kiedyś przyszło mi do głowy określenie, że Barańczak "zawirowuje wersy" i do tej pory mam takie właśnie wrażenie. Kocham te jego zawirowania, podobnie jak kocham brzmienie starych tłumaczeń Paszkowskiego. Jest jeszcze jeden przekład, który bardzo sobie cenię - to "Ryszard II" Krystyny Berwińskiej. Zdaje się, że nigdy nawet nie sięgałam po inną wersję, bo ta mi w zupełności wystarcza.

      Usuń
  4. Serdecznie gratulację!
    Ładnie tutaj u Ciebie,
    mogłabyś zerknąć co jak mógłbym poprawić bloga żeby było tak ślicznie jak u Ciebie?
    http://ostrykrytyk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń