Pokazywanie postów oznaczonych etykietą XVIII wiek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą XVIII wiek. Pokaż wszystkie posty

"Duchy" świata Jane Austen



"Książka, którą pokochali wielbiciele Jane Austen i serialu "Downton Abbey". Pięknie osadzona w realiach XIX-wiecznej Anglii opowieść o sile marzeń i łamaniu konwenansów. Zapraszamy do dworku Longbourn na spotkanie z Elizabeth, Jane, panem Darcym. Postaci znane z kart "Dumy i uprzedzenia" są jednak tylko tłem dla nowej historii. Głównymi bohaterami są tutaj władcza, aczkolwiek wyrozumiała gospodyni ­– pani Hill, chodząca z głową w chmurach pokojówka Sara oraz tajemniczy służący James, którego pojawienie się w Longbourn diametralnie zmienia życie dziewczyny. Czy na przeszkodzie rodzącego się uczucia staną tylko duma, uprzedzenie i status społeczny? Książka Jo Baker to pełna pasji i niespodziewanych zwrotów akcji opowieść, będąca swoistym rewersem kultowej powieści Jane Austen. W świecie pod schodami Bennetów jest ciekawie i wywrotowo, nie ma sfery tabu, a dowcipne dialogi oraz plastyczne opisy przyrody dodają smaku lekturze książki."

Wydawnictwo Czwarta Strona naprawdę się stara. Wypuszcza na rynek księgarski pozycje przygotowane niezwykle starannie, do tego stopnia przyciągające wzrok, że po zerknięciu na okładkę - jej zewnętrzną i wewnętrzną stronę - po rzucie oka na czcionkę i całą szatę graficzną, mam zazwyczaj ochotę książkę do serca przytulić. Jeszcze zanim przeczytam choć jedno słowo z opisu okładkowego. ;)

"Dworek Longbourn" do takich perełek na pewno należy, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Byłam kupiona od pierwszego momentu - w księgarni zoczyłam go z daleka, podbiegłam, wzięłam do ręki, pogładziłam okładkę i... przepadłam. I nawet rzut oka na niezbyt zachęcające hasło, wyraźnie wskazujące na to, iż będzie to specyficzna kontynuacja powieści Jane Austen "Duma i uprzedzenie", nie był w stanie mnie zniechęcić. A przecież powinien, bo trzeba mieć niezły tupet, żeby się na TAKĄ klasykę porywać. Mimo wszystko musiałam tę książkę przeczytać i koniec. By przez jakiś czas potrzymać sobie to cudeńko w dłoniach. :)

Rewers oznacza, że akcja powieści toczy się równolegle do fabuły książki wyjściowej, tylko wydarzenia opisywane są z innego punktu widzenia. W tym przypadku to, co dzieje się na kartach dzieła Austen, obserwujemy od strony kuchni, oczyma gospodyni i jej męża, dwóch pokojówek oraz chłopca stajennego o tajemniczej przeszłości.

Émilia du Châtelet - nie tylko muza Woltera

Dzień Kobiet za pasem, a że ja mam słabość do pisania o roli płci pięknej w historii, a do tego jestem właśnie po lekturze "Córki markizy" Laurel Corony, opowiem Wam dziś o osobowości wręcz nieprawdopodobnej, jeśli wziąć pod uwagę okres, w którym żyła. XVIII wiek nie był stuleciem, w którym niewiasta była postrzegana jako człowiek samodzielnie myślący. Wiadomo - arystokratka, szlachcianka czy mieszczka miały pięknie wyglądać, prowadzić dom, grać na pianinie i znać francuski, chłopka - rodzić dzieci i zajmować się nimi, gotować obiady, sprzątać i pomagać mężowi w polu (nie mogę się oprzeć, by nie zauważyć z przekąsem, że jej mąż miał za zadanie tylko pracować w polu). Chłopki zwykle pomijam, bo ciężko natknąć się wśród nich na ciekawe postaci (co wcale nie oznacza, że ich nie było - wystarczy cofnąć się do XV wieku i już mamy Joannę D'Arc), natomiast o fascynujących kobietach z wyższych sfer można pisać całe tomy.


Wolter powiedział o niej, że "była wielkim człowiekiem, który zawinił tylko tym, iż urodził się kobietą". To wielkie wydarzenie miało miejsce w Paryżu w 1706 roku. Ojciec Emilii, sekretarz Ludwika XIV, prowadził czwartkowy salon, na który zapraszał naukowców i pisarzy. Dziewczyna była więc od małego otoczona atmosferą mądrości, słuchała poważnych dyskusji i wielkich utworów literackich. Wygrała los na loterii - tata miał inne poglądy na wychowanie córki niż większość ludzi w tej epoce. Mogła więc ćwiczyć szermierkę i jazdę konną, otrzymała wykształcenie w zakresie fizyki, matematyki i literatury, a także poznała wiele języków, zarówno starożytnych, jak i nowożytnych. Matka za wszelką cenę starała się przerwać tę "błazenadę" i wysłać dziewczynę do szkoły klasztornej, jednak nic jej z tego nie wyszło. I całe szczęście.

Z racji faktu, iż mamusia pilnowała, by córka nie miała dostępu do pieniędzy, które mogłaby wydawać na głupoty (czytaj: książki), Emilia opracowała system, dzięki któremu zawsze zwyciężała we wszystkich grach hazardowych, w jakich wolno było jej brać udział. Tym sposobem potajemnie się dokształcała. Hmmm, jakiś to sposób jest, można by spróbować, trzeba jeszcze tylko mieć głowę do matematyki:)

Elżbieta Tarakanowa - fałszywa księżniczka


Konstantin Flavitsky, Księżna Tarakanowa
Obraz, który pobudza wyobraźnię. Został namalowany na podstawie legendy, co dodatkowo podnosi w moich oczach jego walory:) Awanturnicza historia księżnej rosyjskiej, do tego klimat romantyczności i zmysłowości tchnący z płótna - to sprawia, że czasem nie mogę przestać patrzeć i rozmyślać, a to zwykła mieszanka przenosząca mnie w czasie. Nie zawsze ląduję w historii, czasami także w legendzie...

Yelizaveta (Elżbieta) Aleksiejewna Tarakanowa urodziła się w 1753 roku. Twierdziła, że jest córką carycy Elżbiety Rosyjskiej i jej kochanka, feldmarszałka Aleksieja Razumowskiego, zwanego "nocnym imperatorem Rosji". Na tej podstawie uważała się za kandydatkę do tronu, choć nie było nawet wiadomym, gdzie się urodziła, ani jak naprawdę się nazywała. Uroda i wpływowi przyjaciele to potężna broń, która pomogła jej utkać delikatną mistyfikację (bo najprawdopodobniej tym właśnie były jej pretensje do tronu rosyjskiego). 

Wychowywała się w St.Petersburgu. Niewiele wiemy o jej krótkim życiu. Podróżowała po Europie, cieszyła się życiem. Miewała bogatych i zapatrzonych w nią kochanków, jednemu z nich, Filipowi Stirumowi, obiecała małżeństwo. We Włoszech spotkała przystojnego Aleksieja Orłowa, który miał ją uwieść. Okazał się wysłannikiem Katarzyny II, szpiegiem, który porwał księżniczkę i dostarczył do Rosji. Tam uwięziona w twierdzy Pietropawłowskiej zmarła wkrótce na gruźlicę. Był rok 1775, dwudziesty drugi rok życia księżnej Yelizavety.

Za życia używała wielu imion - księżniczka Elżbieta Aleksiejewna, Fraulein Frank, Madame Trémouille; dopiero w przyszłości twórcy mitów nadali jej przezwisko Tarakanowa, od rosyjskiego słowa tarakan - karaluch. Obraz Flavitsky'ego opiera się na legendzie, wg której księżna zginęła w powodzi szalejącej w Petersburgu dwa lata później. 


Do poczytania można znaleźć: 
Grigorij Danilewski "Księżniczka Tarakanowa", 
Władysław Jewsiewicki "Księżna Tarakanowa",
wydana w 1907 roku książka Ernesta Łunińskiego "Książna Tarakanowa".


Laurel Corona "Wenecja Vivaldiego"



"Chiaretta i Maddalena zostały porzucone na schodach sierocińca Ospedale della Pietà prowadzącego słynną szkołę muzyczną. Wychowanki Piety rozwijają liczne umiejętności, by w przyszłości być dobrymi kandydatkami na żony. Te, którym nie uda się znaleźć męża, czeka życie zakonne... 
Utalentowane siostry rozpoczynają naukę śpiewu i gry na skrzypcach. Chiaretta występuje w chórze, a Maddalena pobiera lekcje u samego Antonia Vivaldiego.  
Czy obu kobietom uda się spełnić marzenia?"

Czy chcielibyście żyć w XVIII-wiecznej Wenecji? W czasach, gdy kobiety pływały pięknymi gondolami ubrane w oszałamiające kreacje, a każdy wieczór spędzały w teatrze, operze lub na koncercie z cavaliere servente u boku? Mężczyźni większość czasu spędzali prowadząc interesy lub bawiąc się w miłym towarzystwie. Przywdziewali wówczas bautę - tradycyjny ubiór kogoś, kto chce zachować anonimowość - czarny kaptur, białą maskę i trójgraniasty kapelusz. Karnawał olśniewał i zachwycał każdego, kto miał szczęście w nim uczestniczyć, Republika słynęła z bogactwa, malarstwa i muzyki (Vivaldi, Belotto, Tiepolo, Casanova, Guardi - któż nie słyszał tych nazwisk?) Gondolierzy zachowywali zasłyszane sekrety dla siebie niczym księża grzechy wyznane na spowiedzi, a płynąc kanałami śpiewali dla pięknych dam.

To jednak tylko jedna strona medalu. Druga była mroczna, nieprzyjemna i smutna.

Zwykle tylko jedna z córek miała szansę na zamążpójście, ponieważ konieczność kilkakrotnego wyłożenia wielkiego posagu przekraczała możliwości nawet bogatych rodzin. Podobnie wyglądały perspektywy synów - aby dobrze się ożenić musieli wnieść w małżeństwo ogromny kapitał, a często po prostu "kupić" sobie żonę. Zazwyczaj więc najwyżej jeden z synów miał takie szczęście. Wenecja pełna była kawalerów, których nie było stać na ożenek, a klasztory pękały w szwach od nie dość zamożnych starych panien. Trzy czwarte arystokratek weneckich zmuszano do przyjęcia ślubów zakonnych.

Możni Wenecjanie nie mogli poślubić pierwszej lepszej wybranki - najpierw specjalna komisja musiała sprawdzić jej pochodzenie i wydać werdykt. Często okazywało się, że w żyłach dziewczyny płynie zbyt mało błękitnej krwi.

Młode żony były porzucane przez mężów już na początku małżeństwa, bo siedzenie w domu było nie do pomyślenia - przecież cała Wenecja pełna była pięknych kurtyzan czekających na każde skinienie wypłacalnych klientów. Ospedale (instytucje wychowujące osierocone i porzucone dzieci) przepełnione były "bękartami", których nikt nie chciał - większość z nich miała w żyłach krew bogatych panów weneckich i ich kochanek. W złym tonie było zbyt częste pokazywanie się w towarzystwie z własną żoną. Kobiety były obgadywane i źle traktowane, gdy nie miewały miłosnych przygód, szukały więc przystojnych i chętnych młodzieńców, często wbrew własnemu sumieniu i pragnieniu lojalności wobec męża. Taki cavaliere servente często miał przyzwolenie męża na bywanie na pokojach żony.

Marta Helena Skowrońska - XVIII-wieczny Kopciuszek

Nie wiadomo dokładnie kiedy się urodziła. Mógł to być rok 1683 lub 1684 - Marta zapewne sama nie była tego pewna. Jej rodzinne strony to dzisiejsza Łotwa, tereny lenne Rzeczypospolitej Obojga Narodów, wkrótce zdobyczne ziemie Rosji. Marta Helena Skowrońska - kim była ta biedna córka łotewskiego chłopa, kim została i jakimi ścieżkami wodziło ją przeznaczenie? Jej życie to dziwna i niesamowita bajka. 

Mieszkała na wsi, z rodzicami i rodzeństwem. Jak mogło wyglądać jej życie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić - chłopi nie mieli zbyt urozmaiconego życiorysu. Przygody Marty zaczynają się w chwili, gdy skończyła 17 lat. Wyjechała do Marienburga, by zostać służącą w domu pastora Johanna Ernsta Glücka. Duchowny ten jest ważną postacią w historii Łotwy - w 1689 roku zakończył tłumaczenie Biblii na język łotewski. Marienburg to dzisiejsze Alūksne, gdzie istnieje muzeum Pisma Świętego. W herbie tego miasta widnieje Biblia i rok 1689.

Wracam jednak do Marty, która będąc piękną dziewczyną, prawie ideałem, jak na tamte czasy, w których rubensowskie kształty były kanonem piękna, miała wielkie powodzenie wśród mężczyzn. Została żoną szwedzkiego dragona, Johanna i przybrała nazwisko męża - Rabe. Przez Marienburg przetoczyła się wojna, miasto zostało zdobyte przez Rosjan. Trzeba było jakoś sobie radzić, więc Marta Rabe została praczką w obozie wroga. Zresztą Inflanty były tak wielonarodowościowymi terenami, że czasem ciężko było określić to, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Czy mieszkańcy rodzinnych stron Marty byli Polakami, Łotyszami, potem Szwedami czy Rosjanami? Ciężko dziś określić kim wówczas się czuła się ta zagubiona w ciężkich realiach młoda mężatka.