Guernica - o pewnym mieście, pewnym obrazie i pewnej książce

Picasso nie należy do moich ulubionych malarzy, nie znajduje się nawet w pierwszej setce. Zdarzyło mu się stworzyć jedno czy dwa płótna, które mnie zainteresowały, niemniej jednak nigdy nie odczuwałam potrzeby rozumienia i zgłębiania jego malarstwa. Tak bardzo nie odpowiada mi pod względem estetycznym, że wczytywanie się w znaczenie i symbolikę poszczególnych obrazów nie jest dla mnie żadną przyjemnością. Jednak ostatnio coś się zmieniło, coś drgnęło i skorupa antypicassowa pokrywająca dotąd te obszary mojego serca, w których mieszka malarstwo, nie ma już idealnie gładkiej powierzchni. Powstała maleńka rysa, przez którą przedostał się obraz zatytułowany po prostu "Guernica" (czyt. Gernika).


Nazwę tego baskijskiego miasta usłyszałam po raz pierwszy podczas oglądania mini-serialu BBC "Szpiedzy z Cambridge". Serial jest całkiem niezły, choć tłumaczenie motywów, którymi kierowali się czterej młodzi Anglicy rozpoczynając współpracę ze Stalinem wydaje mi się za daleko posunięte. Historia Guerniki jest wspomniana marginalnie, jednak na tyle mnie zainteresowała, że postanowiłam podrążyć głębiej. Tym sposobem znów natrafiłam na temat, który nie tylko poszerzył moją wiedzę historyczną, ale przede wszystkim dał mi bardzo dużo satysfakcji ze zgłębiania go i poszukiwania odniesień.

W latach trzydziestych zeszłego wieku Hiszpania stała się ofiarą walki nazizmu z komunizmem. W 1936 roku skrajnie prawicowi nacjonaliści, na czele których stanął generał Francisco Franco, rozpętali wojnę domową, by obalić lewicowy rząd republikański (droga do niej została dobrze opisana w powieści Mendozy "Walka kotów", o której pisałam niedawno). Okrucieństwo tego konfliktu było niewyobrażalne, barbarzyńskie metody walki stały się codziennością.  Nie minęło wiele czasu i w wewnętrzny konflikt zaczęły mieszać się inne państwa. Franco i jego działania zostały poparte przez Niemców, socjalistów wspierał Związek Radziecki. Hitler nie zwykł marnować okazji, postanowił więc wykorzystać hiszpański spór, by wystawić młode lotnictwo Rzeszy na próbę. Tym sposobem lotnicy Luftwaffe mieli okazję, by zdobyć "stosowne" doświadczenie.



Tak wyglądają okolice miasta Guernica
Guernica była niewielkim miastem, nie mającym żadnego znaczenia strategicznego czy militarnego. Przycupnęło w górach i żyło spokojnie koncentrując się przez setki lat wokół symbolicznego drzewa - dębu, pod którym Baskowie zbierali się, by kultywować swoje tradycje i zwyczaje. Tańczyli, śpiewali, żyli z tego, co sami wyhodowali - nigdy przez myśl im nie przyszło, że ktoś może wziąć ich na cel, że wojna może podejść pod ich domy. Jan Jakub Rousseau także nie wyobrażał sobie, co stanie się w przyszłości z tym sielankowym, spokojnym, dobrze rządzonym miejscem, o którym pisał: "Guernica jest najszczęśliwszym miastem w świecie... zarządzanym przez zgromadzenie krajanów, którzy spotykają się pod dębem i zawsze podejmują najwłaściwsze decyzje".

William Wordsworth napisał wiersz na cześć dębu, pod którym królowie kastylijscy i hiszpańscy składali przysięgę, pod którym "chłop i pan strzegli starożytnej biskajskiej wolności".


Zaprzysiężenie przez Ferdynanda II przywilejów biskajskich - pod dębem w Guernice
Pewnego słonecznego, kwietniowego popołudnia 1937 roku na horyzoncie pojawiły się samoloty. I to był dla Basków zamieszkujących Guernikę koniec znanego im świata.


Radosny dzień targu został przerwany hukiem spadających bomb. Piloci Luftwaffe początkowo wzięli na cel most, drogi za miastem oraz oddziały wojska ludowego, które znajdowały się w okolicy ze względu na przebiegający niedaleko front. Nie minęło wiele czasu, gdy kolejne maszyny zaczęły zrzucać śmiercionośny ładunek na samo miasto. Do dziś nie wiadomo ilu ludzi straciło wówczas życie, na pewno były ich setki. Bomby burzące i zapalające użyte z premedytacją zniszczyły niemal całą Guernikę. Generał Franco nie powiedział słowa - Hitler był przecież jego nieoficjalnym sojusznikiem. Ten bezsensowny, okrutny, nieludzki atak rozszedł się echem po całym świecie, jednak nic już nie mogło wrócić życia baskijskiemu miastu.


Guernica po bombardowaniu
Baskowie byli przeciwni reżimowi, jaki wprowadzały oddziały generała Franco. Ich przedstawiciele walczyli po stronie obalonego rządu. Właśnie dlatego Niemcy uderzyli w tak ważne dla nich miejsce. Niepojęte jest jednak to, jak bardzo nieludzki był umysł, który zaplanował i z zimną krwią zrealizował nalot bombowy na spokojne, niczego się nie spodziewające, pokojowo nastawione miasto pełne farmerów i pasterzy, ich żon oraz dzieci. Człowiek ten nazywał się Wolfram von Richthofen. Był on kuzynem Manfreda von Richthofena, Czerwonego Barona, niemieckiego asa lotnictwa z czasów I wojny światowej.

Historia tego hiszpańskiego miasta poruszyła mnie do głębi. Ludzie, których większość do tej pory nawet nie słyszała o wojnie, którzy witali samoloty wroga z zaciekawieniem, stanęli nagle w obliczu przerażającej zagłady. Najgorsza w tym wszystkim jest świadomość, że świat niczego się po tym wydarzeniu nie nauczył, a ludzie w kolejnych latach serwowali takie same apokalipsy innym miastom i miasteczkom.

Pablo Picasso większość swojego życia spędził we Francji, jednak zawsze czuł się Hiszpanem i tragedia Guerniki bardzo go poruszyła. Pod wpływem emocji stworzył dzieło tak przejmujące, że nie sposób przejść obok niego obojętnie. Nie jest piękne, jednak jego symbolika, a przede wszystkim tak wielki ból, który niemal krzyczy do widza sprawiły, że zaczęłam przyglądać się mu uważniej. I dziś już należy do tych obrazów, które zrobiły na mnie największe wrażenie.


Picasso tworzy Guernicę
Dziecko o pustych oczach i matka, tuląca je w ramionach wyglądają trochę jak Pieta. Widmowy kwiatek jest niemal niewidoczny, ale przypomina o tym, że ten świat, na którym została już tylko rozpacz i śmierć był kiedyś normalny i spokojny. Groteskowe twarze nakazują zrozumieć, że ludzie, którzy byli piękni i pełni życia, w chwili śmierci od bomb piękni być przestają. Zwierzęta, ginące razem z ludźmi pokazują, jak niewinna i pełna harmonii była egzystencja mieszkańców baskijskiego miasteczka.
 
Przypadek sprawił, że w tym samym czasie, w którym zapoznawałam się z historią Guerniki natrafiłam na filmową recenzję powieści amerykańskiego pisarza Dave'a Bolinga. W pierwszej chwili jakoś zupełnie nie przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić, czy książka ta została wydana w Polsce - z góry założyłam, że nie. Jęczałam, jaka to ja biedna jestem, jaka nieszczęśliwa. Dopiero po jakimś czasie genialnie wpadłam na pomysł, żeby to sprawdzić - i proszę, okazało się, że skrzywdziłam niewinnego polskiego wydawcę. "Guernica" Bolinga została przeze mnie zamówiona w tempie błyskawicznym i już kilka dni później, rzuciwszy wszystko, co planowałam czytać w tym czasie, pochłonęłam ją jednym tchem.


Benedict Cumberbatch o książce Guernica Dave'a Bolinga

Hiszpanie to bardzo rodzinny naród - więzy krwi są dla nich najważniejsze. Autor książki ukazał to w piękny sposób - snując opowieść o rodach, które łączą się za sobą poprzez małżeństwa, ukazując ich dzieje na przestrzeni ponad pięćdziesięciu lat. Szybko sprawił, że stali mi się bliscy, że polubiłam ich z całego serca. Ciepły, małomiasteczkowy klimat, tradycja, ziemia, dom rodzinny, szacunek dla starszych, miłość do dzieci - przez większą część książki poznawałam dzieje Ansoteguich i Navarrów, dzieliłam z nimi życiowe radości i dramaty, przeżywałam ich porażki i zwycięstwa. Mając jednak świadomość tego, co ich czeka w chwili, gdy na horyzoncie pojawią się niemieckie samoloty, zaciskałam bezwiednie pięści i miałam ochotę krzyczeć: Wyjedźcie stamtąd! Uciekajcie!

Przewidywalność zakończenia, świadomość tego, co spotka Miguela, Miren i Catalinę w chwili bombardowania, dała mi możliwość głębszego przeżycia ich losów, większego zżycia się z nimi, lepszego zrozumienia, czym był 26 kwietnia 1937 roku dla ludności baskijskiej. Z każdą chwilą rosło napięcie, wartka akcja i ciekawe losy bohaterów nieuchronnie zbliżały mnie do rozdziału, w którym rozpętało się piekło. Z przerażeniem obserwowałam, jak ludzie, których tak bardzo polubiłam, wychodzą rano z domu, z przejęciem starałam się wierzyć, że nic im się nie stanie. Z zapartym tchem biegłam za nimi licząc na to, że uda im się uniknąć najgorszego. Boling stanął na wysokości zadania i bez popadania w przesadę opisał bombardowanie mocno, ale jednocześnie pięknie i przejmująco. Nie poprzestał na tym - czytelnik towarzyszy ludziom, którzy przeżyli przez kolejne lata, widzi, jak trudno przejść do porządku dziennego po takim wydarzeniu, staje się świadkiem powolnego wracania do życia, które jednak już nigdy nie będzie takie samo.

Na kartach "Guerniki" pojawiają się postaci znane z historii. Jedną z nich jest Czerwony Baron, Manfred von Richthofen, który pojawia się na moment w dniu swojej śmierci. Początkowo sądziłam, iż krótki fragment opowiadający o ostatnim locie niemieckiego asa lotnictwa pozwala czytelnikowi na dokładne umiejscowienie w czasie tego, co wówczas działo się w życiu Justo Ansoteguiego i jego braci. Teraz już wiem, że autorowi chodziło o coś więcej. Pragnął zaakcentować różnice pomiędzy sposobami walki stosowanymi podczas I wojny światowej przez ludzi takich jak baron Richthofen, kulturalnych, przestrzegających zasad fair play, nie zabijających bez potrzeby, szanujących swoich wrogów, a tym, co stało się z moralnością ludzi pod rządami Hitlera. Kuzyn Czerwonego Barona, Wolfram, który był bezpośrednio odpowiedzialny za to, co stało się z Guerniką, swój pierwszy lot odbył w dniu śmierci Manfreda. Także on pojawia się na łamach powieści Bolinga, obserwujemy przygotowania do nalotu i widzimy, w jaki sposób niemiecki dowódca traktuje cel swoich działań.

Oczywiście najważniejszą postacią historyczną, o której czytamy w tej książce jest Pablo Picasso. Początkowo autor zarysowuje stosunek malarza do rodzinnego kraju, by ostatecznie postawić nas w atelier, w którym powstawało dzieło wielkie, wzruszające i krzyczące. Dzieło, które mówi tak wiele.

Zachęcam Was do przeczytania tej pięknej książki. Mnie oczarowała, wchłonęła, rozkochała w sobie - tematyką, językiem, stylem. Fragment, który Benedict Cumberbatch czyta na filmie jest przykładem na to, jak sugestywnie Dave Boling potrafi malować słowem:
"On wrócił do Hiszpanii na krótko, wrócił do tego cichego miasteczka w górach, żeby porwać sztukę na strzępy, uczynić ją czymś, czym wcześniej nie była, a może czymś, czym była znacznie wcześniej. W tym miejscu mógł czuć sztukę. Docierała do niego z ziemi i spływała z promieniami słońca. Nadeszła pora, by rozbić sztukę i nadać jej kształt na nowo, tak jak można by go nadać błyszczącym kawałkom stłuczonego szkła."





Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania:
Ilość stron: 424 s.
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7659-757-7


     

     

27 komentarzy:

  1. "Rozbić sztukę i nadać jej kształt na nowo" - jakże trafne określenie malarstwa Picassa :) Nie jestem jego fanką, jego obrazy zawsze wydawały mi się bardzo oderwane od rzeczywistości... Ale w chwili, gdy czytałam Twój artykuł i studiowałam obraz Picassa, zobaczyłam już nie tylko sylwetki ludzi ułożone jakby z rozbitych kawałków porcelany, ale emocje, które emanują z tych postaci., a zwłaszcza żal i strach...
    Każda wojna niosła ze sobą bezsensowne śmieci, niepotrzebne zniszczenia, tragedię cywili... Wyobrażam sobie jednak, jak bardzo cierpieć musieli mieszkańcy Guerniki po nalocie Luftwaffe. Tym bardziej wydaje mi się to przerażające, że przecież samoloty niemieckie prawdopodobnie pojawiły się jakby "znikąd".... W jednej chwili życie toczyło się zwykłym biegiem, a w drugiej pozostało po nim już tylko wspomnienie. Właśnie naszła mnie refleksja, że przecież decyzja Hitlera o ataku na Guernikę dobitnie pokazała światu, że dyktator niemiecki ma ambicje wojenne. W myśl traktatu wersalskiego po I wojnie światowej, Niemcy miały zakaz gromadzenia sił zbrojnych, a w szczególności posiadania lotnictwa bojowego. Tymczasem w 1937 roku nad Guerniką pojawiły się właśnie niemieckie samoloty....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przeczytałam książkę "Księżna nazistów" - jest w niej dobrze opisany stosunek świata do zbrojących się, mimo zakazów, Niemiec. Przymykanie oczu i cicha zgoda, nie mieszanie się, nie drażnienie Hitlera... Jaki był tego efekt - wiemy już dzisiaj wszyscy.

      Mieszkańcy Guerniki w większości nie mieli pojęcia, ze samolot może oznaczać wroga. To wszystko wydaje się tak bardzo tragiczne właśnie dlatego, że miasto było do tej pory zupełnie odcięte od świata wojny, że jej echa docierały tylko do nielicznych i były ledwo uchwytne. Ludzie bardziej zaznajomieni z sytuacją mówili o tym, że front się zbliża, że trzeba uważać, bo siepacze generała Franko mogą się pojawić w okolicach, nikt się jednak nie spodziewał ataku z powietrza, w dodatku ze strony innego narodu. A czym była Guernica dla Niemców? Poligonem ćwiczebnym. Zniszczyli całe miasto, zabili setki ludzi po to, by sobie postrzelać, by się przelecieć. To boli tak bardzo!

      Usuń
  2. Guernica to według mnie bezspornie najlepszy obraz Picasso. Miałam to szczęście, że mogłam podziwiać to dzieło sztuki w Madrycie. Mała kopia robi wrażenie, a oryginał jest ogromny. Niesamowite przeżycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak uważam:) Kiedyś wybiorę się do Madrytu i na pewno wybiorę się, żeby zobaczyć ten obraz w pełnej krasie. W Guernice jest jego kopia w formie olbrzymiego muralu.
      Polecam na YT filmik, który pozwala zobaczyć ten obraz w trójwymiarze - o ile więcej widać!
      http://www.youtube.com/watch?v=jc1Nfx4c5LQ

      Usuń
  3. Cóż mogę dopisać pod tak wspaniałym tekstem? Może tyle, że książkę dopisuję na listę do przeczytania, bo teraz nie może być inaczej.
    A a propos obrazu - nie wyobrażam sobie, by bardziej mógłby mnie on poruszyć, gdyby namalował go ktoś inny, Picasso ujął cała ohydę wojny po prostu genialnie.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie musisz przeczytać, to książka, która jest dla Ciebie idealna - o ile do tej pory zdołałam poznać Twój gust:) Szkoda, że jej wydanie przeszło bez echa, mało o niej słychać, a jest naprawdę warta tego, by było o niej głośno.

      Usuń
  4. Porażająca tragedia spokojnych ludzi żyjących z dala od wszelkich wydarzeń.
    Dziękuję za ten niezwykły post,dobrze,że zaglądnęłam do Ciebie-nic mi nie było wiadomo o tej tragedii z czasów wojny domowej w Hiszpanii.A tutaj książka ogromnie ciekawa i jeszcze obraz Picasso!!!
    Jak Ty potrafisz pisać spontanicznie i ciekawie,świetnie:)kolejna pozycja do zamówienia w bibliotece-moc jesiennych pozdrowień-
    Izuszka J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego, że historia Guerniki nie jest powszechnie znana postanowiłam o tym napisać - mieszkańcy tego miasta zasługują na to, by o nich pamiętać, by o nich wiedzieć. Ja też dowiedziałam się o nich niedawno - nie mówiło się o tym w szkole, nie czytałam o tym w książkach... Niech ten artykuł będzie hołdem dla Basków.

      Usuń
  5. Aniu przekładam "udrękę i ekstazę" a biorę się za czytanie Guerniki, a wszystko przez to że piszesz tak wspaniale, wnikliwe i zachęcające recenzje :-) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że książka Bolinga Ci się spodoba. Miłej lektury - podziel się z nami wrażeniami, gdy już skończysz.

      Usuń
  6. Jak niesamowicie to wszystko opisałaś! Cały Twó post przeczytałam z zapartym tchem, bo chociaż znałam ten obraz, nigdy nie słyszałam o jego tak bardzo przejmującej historii... a książkę natychmiast wpisuję na listę tych, które koniecznie muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zawsze najlepiej mi się pisze pod wpływem emocji, słowa same spływają na klawiaturę (dlaczego, dlaczego nie można już powiedzieć "na papier"!?!?). Tym sposobem teksty są może trochę egzaltowane, ale bardzo szczere.

      Usuń
  7. No i Benedict Cumberbatch przydał się w odkryciu interesującej i dramatycznej książki. :) Nie wiem czy po nią sięgnę, ale to bardziej dlatego że trudno mi czytać o wojennych tragediach, z czasów II wojny światowej, zwłaszcza gdy wiem że to działo się naprawdę.
    Natomiast po przedawkowaniu "Gladiatora", szukam czegoś o starożytnym Rzymie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Benedict Cumberbatch przydaje się do wszystkiego:):)

      Oglądałaś "Rzym"? Ja swego czasu odczepić się nie mogłam od tego serialu. No a najlepsze książki o tym okresie, które czytałam, to chyba "Ja, Klaudiusz" Gravesa oraz trylogia Waltariego.

      Usuń
  8. Książki nie czytałam (koniecznie muszę ją zdobyć), widziałam jednak wstrząsający obraz "Guernica" w Muzeum Królowej Zofii w Madrycie, który robi na zwiedzających wielkie wrażenie.

    Ponury, dramatyczny nastrój „Guerniki” podkreślają wykorzystane przez malarza barwy – różne odcienie szarości, czerń i biel.
    Przedstawione na obrazie postaci wiją się, upadają, krzyczą. Ich twarze zastygły w wyrazie bólu i rozpaczy. Wśród ofiar znajdują się zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Z lewej strony obrazu wyjąca z rozpaczy kobieta, trzyma na rękach swoje martwe dziecko. Przed nią leży konający wojownik (warto zwrócić uwagę na kwiat, który wyrasta z jego złamanego miecza), a powyżej widać ryczącego byka. Postaci z prawej strony obrazu, błagają o pomoc, unoszą ręce w geście przerażenia, klęczą na kolanach, próbują rozświetlić mrok, trzymaną w dłoni świecą. Wszystko na nic. W centralnej części obrazu znajduje się dziki koń. Nad jego głową znajduje się przedmiot w rodzaju lampy, przypominający oko z żarówką zamiast źrenicy. Być może jest to symbol spadającej bomby lub może oko jakiejś nadludzkiej istoty, która przygląda się tej bestialskiej scenie, nie robiąc nic, by ją przerwać.
    (opis obrazu z netu).
    Dziękuje Pani ANIU za poruszenie tego tematu, przypominającego o barbarzyńskim zbombardowaniu baskijskiej wioski.
    Dodam jeszcze, że Picasso namalował ten obraz na Wystawę Światową w Paryżu w 1937 roku.

    Crysta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, obraz powstał pod wpływem świeżych emocji, Picasso malował go zaraz po wydarzeniach w Guernice.

      Dziękuję za opis obrazu - ja bym się tego nie podjęła, nie czuję się na siłach interpretować Picassa. Na mnie największe wrażenie zrobiła matka z dzieckiem i ten kwiatek, który niknie, prawie go nie widać, jest jak znikające wspomnienie albo jak duch pięknej, sielskiej przeszłości.

      Usuń
  9. Dołączam się do Miss Theodory - również chciałam zacząć od BC:)

    U mnie też wojennie na blogu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszło szydło z worka, hihi:) Mogę już się ujawnić i zacząć pisać posty tylko o Cumberbatchu?

      Agatko, czytałam Twój tekst o "Inszallach" - inspirujący i pociągający, ale do takich książek jeszcze ciągle przekonać się nie mogę. To wszystko zbyt świeże, zbytnio odnoszące się do tego, o czym na co dzień mowa w wiadomościach. To, co "działo się" naprawdę jest dla mnie w literaturze najważniejsze, kocham książki historyczne, czytam wiele o II wojnie światowej, ale to co "dzieje się" naprawdę jest zbytnio prawdziwe, namacalne - nie potrafię o tym czytać. Jeszcze. Wojna w przeszłości - tak, wojna w teraźniejszości - może kiedyś.

      Usuń
    2. Dla mnie to tak przerażające, że muszę to jakoś filtrować - więc czytam, bo trzeba, bo ja muszę, bo trzeba pamiętać.

      Cyt: "Mogę już się ujawnić i zacząć pisać posty tylko o Cumberbatchu?"
      TAK, możesz :DDD

      Usuń
    3. Dla mnie to tak przerażające, że muszę to jakoś filtrować - więc czytam, bo trzeba, bo ja muszę, bo trzeba pamiętać.

      Cyt: "Mogę już się ujawnić i zacząć pisać posty tylko o Cumberbatchu?"
      TAK, możesz :DDD

      Usuń
    4. Pozostanę przy ujawnianiu się na FB :) Choć przecież już trochę się tutaj ujawniłam obrazkiem na dole strony :) Mam mocny argument - BC kocha książki tak samo jak ja:):)

      Usuń
  10. Wojna zawsze wciąga w swoje ohydne tryby ludzi, którzy nie wiedzą, jak się bronić. Jedni zginą, inni zostaną zranieni wewnętrznie, jeszcze inni nie ocalą swego człowieczeństwa.
    To dobrze, że odkryłaś wśród takiej masy nowych książek perełkę. Zapisuję autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perełki odkrywam nieustannie, to bardzo przyjemne zajęcie:) A "Guernica" taka nowa nie jest, wyszła w zeszłym roku bodajże, jakoś ją wcześniej przegapiłam. Nie znałam historii tego miasta po prostu i tytuł nic mi nie mówił. Człowiek uczy się całe życie - to jest dopiero szczęście!

      Usuń
  11. Straszne jest to, że im bardziej rozwinięta cywilizacja tym mamy bardziej doskonałe metody zabijania.
    Guernica zawsze robiła na mnie ogromne wrażenie. Jakoś od początku wiązałam ją z historią, która stoi za tym obrazem. Jednak czytając tylko suche informacje sprowadzamy wojnę do statystyk i dat. Mam wrażenie, że książka o której piszesz pozwala znaleźć w całym tym szaleństwie człowieka i dlatego jest tak poruszająca.
    Z jednej strony bym ją przeczytała, żeby spojrzeć na Guernicę jak na historię prawdziwych ludzi, z drugiej- nie czytam książek wojennych. I teraz mam przez Ciebie dylemat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie o to chodziło autorowi, a przynajmniej taka jest moja interpretacja jego intencji - chciał pokazać, że zwykli ludzie, tacy sami jak my, tak samo czujący, kochający, mający problemy i radości, marzenia i tęsknoty, stawali na przestrzeni wieków (i stają przecież nadal bez ustanku) wobec tak okrutnej i niesprawiedliwej rzeczywistości wojennej, rzeczywistości niszczycielskiej, zabójczej. Najpierw pozwolił nam ich poznać, polubić, zaprzyjaźnić się z nimi, po to, byśmy dobitniej odczuli ich nieszczęście, ich śmierć. Trudne. Tym bardziej trudne, że przecież prawdziwe, dziejące się nadal w wielu zakątkach świata.

      Usuń
    2. I właśnie dlatego unikam książek wojennych. Albo są nudne (nie bójmy się tego określenia) i opisują dzień po dniu ruchy frontów, albo bardzo grają na emocjach i uczuciach, tak że człowiek nie może się potem przez kilka dni pozbierać

      Usuń
  12. Nie zgodzę się z Tobą w jednej sprawie - przynajmniej jeśli chodzi o mój gust - ruchy frontów, bitwy, opisy walk i zwycięstw są fascynujące i bardzo je lubię. Dla mnie książki historyczne dotyczące wojny są tym, czym dla Agaty - lekturą obowiązkową, żeby pamiętać, żeby wiedzieć, żeby moją pamięcią sprawić, że to, co kiedyś się działo nie zniknie za kurtyną zapomnienia.

    OdpowiedzUsuń