O tym, jak Henryk Walezy wcale nie chciał być królem

Wiosną 1519 roku, równo dwanaście miesięcy po koronacji Bony Sforzy na królową Polski, Wawrzyniec Medyceusz, młody władca Florencji, został ojcem. Niestety, maleńka Katarzyna niemal od razu została sierotą. Matka nie przeżyła połogu, a Wawrzyniec (z którym Niccolo Machiavelli wiązał wielkie nadzieje i dedykując mu "Księcia" liczył na to, iż to właśnie ten członek jednego z najpotężniejszych włoskich rodów zdoła zjednoczyć wszystkie księstwa Italii) zmarł na syfilis niespełna miesiąc później. Dziewczynkę wychowywał stryj, papież Klemens VII, który niemal od początku zastanawiał się nad korzystnym mariażem swojej podopiecznej. Myślał, myślał, aż wymyślił księcia Orleanu, drugiego syna króla Francji.

Henryk Walezjusz był rówieśnikiem Katarzyny - pobrali się, gdy oboje mieli po 14 lat. Ona zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia, on był raczej obojętny - nie minął rok, a delfin już romansował na całego ze starszą o 20 lat Dianą de Poitiers (kto czytał Dumasa na pewno pamięta świetną powieść awanturniczą "Dwie Diany"). Jakiś czas później mąż Katarzyny został królem Henrykiem II. Mieli razem całą masę dzieci, z których aż trzech synów włożyło na skronie koronę.

Opowieść o każdej postaci, która przewinęła się przez karty historii może być intrygująca i niesamowicie wciągająca. Gdybym pisała w tej chwili tekst o Katarzynie Medycejskiej przeczytalibyście w jego dalszej części o Nostradamusie i jego złowrogich, a jednocześnie prawdziwych przepowiedniach, o Nocy św. Bartłomieja, o sieci szpiegów w spódnicach, zgrabnych nogach królowej i damskim siodle do jazdy konnej. Nie przeczytacie jednak, ponieważ tekst będzie o kimś zupełnie innym. Postać Katarzyny jest dla mnie w tej chwili ważna, ponieważ była ona matką Henryka Walezego. A moja opowieść będzie właśnie o nim, a dokładniej o tym, co nawyrabiał, gdy został władcą Polski.


Édouard Debat-Ponsan, Katarzyna ogląda efekty Nocy św. Bartłomieja
Mamusia była istotą o niezwykle silnym charakterze. Postanowiła, że każdy z jej synów będzie królem i niemal udało jej się dopiąć swego. Koronę Francji założył najpierw najstarszy, a po jego rychłej śmierci młodszy - Karol. Katarzyna nie spodziewała się, że po czternastu latach panowania także i on osieroci ojczyznę pozostawiając władzę następnemu bratu, zaczęła więc robić co w jej mocy, by swego trzeciego w kolejności męskiego potomka posadzić na tronie jakiegoś innego państwa. Nie udało się z Anglią, Szkocją, a nawet Algierią, w końcu padło na Polskę.


W momencie, gdy Zygmunt August zmarł bezpotomnie w Europie nastąpiło pospolite ruszenie. Francuskie wpływy okazały się najsilniejsze i Henryk Walezy został pierwszym polskim królem elekcyjnym. Młodzieniec nie był zadowolony z faktu, iż musi opuścić znany sobie świat i udać się do kraju, o którego historii, prawach i zwyczajach nie miał zielonego pojęcia. Najgorsze, że kazano mu obiecać, iż poślubi siostrę poprzedniego króla - niemal trzydzieści lat starszą Annę Jagiellonkę.


Teodor Axentowicz, Polskie poselstwo u Henryka Walezego
Zwlekał z przyjazdem do Krakowa tak długo jak tylko się dało. Przekraczając próg Wawelu zdecydował, że przynajmniej jednej obietnicy nie dotrzyma - był młody, przystojny, wykształcony, ambitny, lubiący się bawić, nie miał zamiaru zawierać małżeństwa z kobietą, która nie dość, że w jego oczach była wręcz stara, to do tego nie grzeszyła urodą. Przybycie nowego władcy było szokiem kulturowym dla obu stron. Polska była krajem bogatym, pod wieloma względami wyprzedzającym Francję, jednak każda strona uważała drugą za barbarzyńską i niecywilizowaną. Poddani uznali swojego nowego władcę za zniewieściałego i niemoralnego, jego raziła surowość, powaga i przywiązywanie olbrzymiej wagi do pozorów dobrego prowadzenia się.

Henryk męczył się tutaj niezmiernie. Tęsknił za swobodą, za francuskim dworem, za matką, za przyjaciółmi i ukochaną, którą zostawił daleko za sobą. Przerażała go myśl, że zostanie zmuszony do niechcianego małżeństwa, że utknie w tym zimnym i dziwnym kraju na zawsze. Z utęsknieniem czekał na każdą wzmiankę o tym, co działo się w ojczyźnie - doszło do tego, że modlił się niemal o śmierć swojego królewskiego brata, dzięki której zostałby następcą tronu. W chwili, gdy nadeszła wiadomość, że Karol IX zmarł, Henryk nie tracił czasu na pakowanie - wsiadł na konia i po czterech miesiącach od koronacji potajemnie uciekł z kraju, na którego tronie zasiadał.


Artur Grottger, Ucieczka Henryka Walezego z Polski
Interesuje Was co się działo w wawelskich komnatach i na krakowskich ulicach w czasach, gdy Henryka Walezego ogłoszono królem Polski, a także później, gdy młody Francuz zajechał na zamek wraz z niezliczonym orszakiem? Chcielibyście wiedzieć, co robili i myśleli wówczas kupcy, mieszczanie, magnaci, władcy, a także ich słudzy, dworzanie, nałożnice? Chcecie poznać bliżej Henryka i Annę? Jestem pewna, że tak właśnie jest, bo tak jak ja kochacie przecież książki historyczne, uwielbiacie przenosić się w czasie, poznawać tło obyczajowe, społeczne, kulturowe minionych epok, poznawać dziesiątki fascynujących faktów, zależności i przypuszczeń, a przy tym na pewno lubicie dowiadywać się więcej o postaciach znanych z podręczników do historii. Samuel Zborowski i przyczyny jego banicji, rywalizacja między magnackimi rodami o wpływy na dworze, życie siostry zmarłego króla w kraju, w którym każdy rościł sobie prawa do decydowania o jej losie - fascynujące tematy nigdy się nie kończą.


Jan Matejko, Zabójstwo kasztelana przemyskiego Andrzeja Wapowskiego
Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak pewna tego, że jakaś książka Wam się spodoba, jak jestem pewna w tym momencie. Tytułową bohaterką powieści Renaty Czarneckiej "Signora Fiorella, kapeluszniczka królowej Bony" jest Włoszka mieszkająca w Krakowie. W tamtych czasach nie było to niczym niezwykłym - za królową Boną do Polski wielką falą napływali jej rodacy. Pani Carpaccio prowadzi dość kontrowersyjny interes, gdyż poza szyciem kapeluszy trudni się "wypożyczaniem" swoich pięknych szwaczek w charakterze "dam do towarzystwa". Fiorella nie jest główną bohaterką, jej postać służy jako punkt zaczepienia do opisania życia w XVI-wiecznym Krakowie. Na równych prawach funkcjonują tutaj zarówno bohaterowie fikcyjni - kapeluszniczka oraz żak Aleksander, jak i historyczni - Anna Jagiellonka i Henryk Walezy.

Autorka w magiczny wręcz sposób roztoczyła przede mną wizję wszystkich niemal warstw społecznych, na jakie można się było wówczas natknąć w Krakowie - od żebraków spod Kościoła Mariackiego, poprzez środowisko kupców żydowskich, biedniejszych i bogatszych mieszczan, aż po kręgi dworskie i królewskie komnaty. Napisała książkę, od której nie sposób się oderwać, która ciągnie jak magnes i, jak widać powyżej, skłania do dalszego drążenia, poszukiwania, czytania, chłonięcia historii. W trakcie lektury po prostu BYŁAM w Krakowie, chodziłam po znanych mi ulicach, które niby bliskie i znane dobrze z wypraw do grodu Kraka, a jednak zmienione przez cofnięcie się w czasie. Poznawałam bliżej postaci do tej pory sprowadzające się do suchej informacji biograficznej i płaskiego portretu, a teraz stające się moimi przyjaciółmi z krwi i kości. Zagłębiałam się w wydarzenia, które niby znane wcześniej jako fakty podręcznikowe, teraz zaczęły nabierać kolorów autentycznych wydarzeń. Bezcenne!


Szesnastowieczny Wawel
Historia jest tutaj przedstawiona językiem żywym, barwnym, niezwykle sugestywnym. Autorka nie sili się na przesadną stylizację mowy swoich bohaterów, co mogłoby zniechęcić do lektury niektórych czytelników. Wielbiciele książek historycznych doceniliby język epoki, niemniej jednak na pewno nie będzie ich razić wybór pisarki. Niechlubne fakty (takie jak orientacja seksualna króla) nie zostały w książce wybielone czy wygładzone, opisane są jednak w sposób kulturalny i elegancki, bez przesadnej wulgarności, do której dążą ostatnio niektórzy twórcy tego typu literatury, a co nieraz napełnia niesmakiem i zniechęca.

W obecnym wydaniu brakuje mi posłowia autorki, w którym wyjaśniałaby drobne zmiany faktów, na jakie zdecydowała się w trakcie pisania - np. w jakim celu uśmierciła Filipa Desportes, dworzanina i poetą, który w rzeczywistości przeżył Henryka Walezego o 17 lat. Twórca powieści historycznych jak najbardziej ma prawo do takich zmian, dla mnie jednak zawsze ważne jest, by na końcu wyjaśnił, że zmienił to, przesunął w czasie tamto, itp. Marzy mi się wznowienie tej powieści. Zdecydowanie zasługuje ona na lepszą korektę, piękniejszą okładkę, a przede wszystkim na głośną reklamę, bo serce mi się kroi na myśl, że jest tak wielu ludzi, którzy jej jeszcze nie czytali:)

      "XVI-wieczny Kraków po elekcji na tron francuskiego księcia, Henryka Walezego, czeka na swojego króla. Zagorzali katolicy widzą w nim obrońcę wiary, protestanci mordercę ich współwyznawców we Francji w noc św. Bartłomieja, zaś Żydzi drżą w obawie przed wypędzeniem z Kazimierza i tułaczką po świecie. Ale największe nadzieje z Henrykiem wiążą dwie kobiety: polska infantka, Anna Jagiellonka, i Włoszka, Fiorella Carpaccio – kapeluszniczka królowej Bony. Pierwsza ma zostać żoną przystojnego księcia, druga liczy na szybki zarobek i upragniony wyjazd do ukochanych Włoch. Dwie kobiety, dwie historie, miłość i nienawiść, namiętność i odrzucenie, walka o byt w obcym kraju i walka o własną godność w ojczyźnie, dworskie intrygi, perwersja, przemoc i bezsilność, zemsta... Mistrzowsko wiążąc intrygujące wątki, autorka tworzy barwny obraz dawnej stolicy Polski, opisuje stosunki polityczno-obyczajowo-społeczne w mieście i kraju, daje panoramę mieszkańców Krakowa od żebraków i prostytutek aż po rezydentów Wawelu, nie waha się poruszać tematów tabu."

Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania:
Ilość stron: 496 s.
Oprawa: miękka
ISBN: 9788374375689


32 komentarze:

  1. A mnie zniechęcano do tej powieści! Też zwróciłam na nią uwagę, ale odradzano mi ją słowami, że źle napisana i na pewno mi się nie spodoba! Teraz widzę, że warto się o nią postarać :-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kogoś zniechęciła słaba korekta? Chwilami miałam wrażenie, że ktoś w wydawnictwie darował sobie ostateczne sprawdzanie tekstu, bo poza literówkami bywają zdania, które przydałoby się trochę doszlifować - jednak, o dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało, choć przecież ja zwykle czepialska jestem, jeśli chodzi o te sprawy. Sugestywność i obrazowość tekstu jest tak wielka, że siedząc z głową i nogami w renesansowym Krakowie nie miałam czasu zatrzymywać się nad detalami. Liczę na nowe wydanie po prostu, bo nie chce mi się wierzyć, żeby taka książka przepadła w otchłaniach bibliotek i nie była przypominana - pasuje mi tutaj Książnica i jej śliczne książki historyczne.

      Karolinko, czytając ją myślałam o powieściach Gregory - ona też opisuje historię z punktu widzenia koronowanych głów lub członków dworu. Dałabym Fiorelli jednak dodatkowy punkt za jeszcze lepsze ukazanie tła obyczajowego, stosunków międzyludzkich, opisu życia w mieście i na Wawelu.

      Jak Ty jej nie przeczytasz, to już nie wiem kto!! :):):)

      Usuń
    2. Właśnie bardziej niż poprzednie negatywne opinie podziałała na mnie twoja entuzjastyczna zachęta! Bardzo ci dziękuję:-)
      A co do ponownego wydania - zgadzam się, Książnica byłaby tu jak najbardziej na miejscu!
      Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  2. Jestem historykiem, więc dla mnie jest to ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka znakomicie przygotowała się do napisania tej książki. Ja historykiem nie jestem, więc nie wiem, jak spojrzy na powieść ktoś, kto żyje historią na co dzień i zna ją o wiele, wiele lepiej ode mnie, jednak dla mnie opis epoki, życia, stosunków międzyludzkich ukazanych przez pisarkę jest wręcz rewelacyjny.

      Usuń
  3. Chyba rok temu wypożyczyłam książkę z biblioteki i z wielkimi nadziejami zasiadłam do czytania.
    Niestety... czytanie przerwałam, książka mnie nie wciągnęła, język autorki nie porwał i niestety nie przeniósł do renesansowego Krakowa.
    Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie szkoda, bo każdemu życzyłabym tak przyjemnych przeżyć, jakie miałam w trakcie lektury. Ja najbardziej lubię historię przedstawioną właśnie w ten sposób, przedkładam beletrystykę nad książki dokumentalne, faktograficzne, gdyż wśród nich rzadziej trafiam na coś napisanego z pasją i sugestywnością. Może dlatego nasze odczucia dotyczące Fiorelli tak się różnią...

      Usuń
    2. Bardzo możliwe, że właśnie z tego powodu. Zresztą odbiór książek to taka subiektywna rzecz.
      Nie tak dawno ucieszyłam się, bo wreszcie po kilku latach znów zobaczyłam na półce w bibliotece książkę "Pod skrzydłami anioła" Didiera Cohen. Ta książka zrobiła na mnie kiedyś ogromne wrażenie.
      Zaczęłam czytać, dobrze znając treść, ale chcąc przywołać tamte przeżycia i ...nic. Książka mnie drażniła, wyborów bohaterki nie rozumiałam i zastanawiałam się jak to jest, że kiedyś ta książka tak mnie oczarowała?
      Być może kiedyś jeszcze raz podejdę do Fiorelli i odkryję w niej to, czego nie zobaczyłam teraz.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. To, w jaki sposób odbieramy książki jest sprawą niezwykle intymną, niepowtarzalną, charakterystyczną dla każdego z nas, czytelników. Dlatego właśnie jest ciekawie - nie wyobrażam sobie świata, w którym każdemu podobają się, bądź nie podobają te same książki. Pisarze straciliby chęć do tworzenia, bo przy założeniu, że wszystkim czytelnikom książka się nie spodoba nie ma się żadnej motywacji do pisania:) Mam cichą nadzieję, że może kiedyś odkryjesz we Fiorelli to, co ja w niej zobaczyłam, a jeśli nie... cóż, na pewno nie zabraknie Ci książek, które postrzegasz jako znakomite i warte kilkakrotnego czytania.
      Oby każdy z nas miał takich jak najwięcej:)

      Usuń
  4. to kwestia zainteresowań, wszystko co związane z historią w jakiś sposób mnie intryguje, zapewne zajrzę do książki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam szczególną słabość do Medyceuszy i czytam wszystko co mi wpadnie w ręce na temat członków tego rodu. Wobec dwóch tak sprzecznych opinii (twojej i Magdaleny) będę musiała sobie wyrobić zdanie sama. Osobiście lubię książki historyczne ciekawie napisane, dopuszczam małe przeinaczenia i pojawienie się fikcyjnych postaci dla urozmaicenia fabuły, nie lubię natomiast kiedy historyczne postacie mają być jedynie tłem dla fikcyjnych romansów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio coś często mam do czynienia z Boną i jej czasami :) Tak interesująco napisałaś o książce, że będę się prawdziwej perełki spodziewać.
    Co do archaizacji języka to mam wrażenie, że jakby autor użył rzeczywiście takiej polszczyzny jakiej używano w XVI w. to nikt by go nie zrozumiał. Może się mylę, ale wydaje mi się często jak czytam, że to taka "stylizacja na dawne" nie mająca nic wspólnego z prawdą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że stylizacja języka w powieści, jeśli już autor się na nią pokusi, siłą rzeczy nie może być dokładna, bo niewiele byśmy z tego zrozumieli:) Stylizacja całkowita, czyli zastosowanie zarówno dawnego słownictwa jak i form gramatycznych oraz konstrukcji składniowych byłaby, przypuszczam, nie do zniesienia:) Autorzy wybierają sobie to, co im pasuje, często to, do czego po prostu czują się zdolni - nie każdy pisarz musi być profesjonalnym znawcą dawnego języka. Mnie osobiście wystarczy taka archaizacja, jak ma miejsce w tej powieści.

      Lubię poznawać nowe wyrazy, ale najbardziej cenię archaizację konstrukcji składniowych - jednak tylko wówczas, gdy autor rzeczywiście wie, na co się porywa.

      Jedno mnie w tej powieści ubawiło - autorka upodobała sobie słowo "pawiment" i dość często go używa - na wieki wieków je zapamiętam:)

      Usuń
  7. Pani recenzja -jak zwykle pełna emocji-zachęciła mnie w stopniu doskonałym do sięgnięcia po tę powieść.Zastanawiające jest także i to,że wśród zamieszczonych kilkunastu opinii TYLKO jedna jest negatywna.Zatem jutro wyruszam do księgarni ...może jeszcze uda mi się ją zdobyć bowiem w bibliotece miejskiej (głównej)trwa przeprowadzka -do września-i jest niestety na głucho zamknięta.Pozdrawiam
    Halina G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Halinko, niestety, spośród komentujących tylko Magdalena książkę czytała... Cóż, mam nadzieję, że Fiorella jednak Wam się spodoba. Ilu czytelników, tyle opinii - gdyby było inaczej byłoby nudno, prawda? :)

      Mam nadzieję, że trafiła Pani do dobrej księgarni - Fiorella jest w hurtowni, sprawdzałam, to tylko kwestia dobrej woli księgarzy, żeby ją dla Pani zamówić. Jeśli nie, to tutaj jest na pewno: http://aros.pl/ksiazka/signora-fiorella-kapeluszniczka-krolowej-bony-2

      Usuń
    2. Pani Aniu,
      dzięki za odpowiedź,jutro gnam do najbliższej księgarni i zaczynam poszukiwanie.Kiedy już będę PO
      -napiszę .Do wczoraj ciągle jeszcze trwał imieninowy napływ GOŚCI.Nie było po prostu czasu.
      Pozdrawiam wieczorkiem.
      Halina G.

      Usuń
  8. Zamówiłam -dostanę w poniedziałek -i potem zabieram się do czytania(księgarz sprowadzi mi tę powieść z hurtowni).Pozdrawiam.
    Halina G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może za jakiś czas doczekamy się wznowienia - ładniejszego i lepiej zredagowanego wydania...

      Życzę przyjemnej podróży w czasie, proszę pozdrowić ode mnie cały dwór Anny Jagiellonki i tego nicponia Henryka też - bądź co bądź trochę go jednak polubiłam:)

      Usuń
  9. Przeczytałam wszystkie dotychczas wydane powieści tej pisarki.Muszę przyznać,że jestem pod wrażeniem jej znajomości historii.Poza tym pisze obrazowo,bardzo sugestywnie,malowniczo.Łatwo przenieść się wraz z jej bohaterami w czasy opisywane;czy to renesans czy też okres Sejmu Czteroletniego-spacerowałam wraz z bohaterami uliczkami Grodna:-)!
    "Fiorellę" przeczytałam z wielką przyjemnością,gdyż po pierwsze lubię te czasy,sam fakt ucieczki króla z Polski zawsze mnie nurtował,poza tym jest tam doskonale ukazany mój ukochany Kraków,przeniesiony w czasie...
    Wraz z Henrykiem wędrowałam nocą uliczkami miasta,królewską trasą z Wawelu na Rynek i Sławkowską.Miałam przed oczami wszystkie te ukochane miejsca.
    Pomysł na powieść ciekawy,nietuzinkowy-bohaterowie ukazani bardzo realistycznie,ze swoimi wadami,błędami,szaleństwami młodości,niekiedy chęci zapomnienia...Czyż młody Henryk mógł łatwo odnaleźć się w tak trudnej i odpowiedzialnej roli,jaką mu narzucono???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ta obrazowość mnie urzekła, nie wspominając o tym, że czuję ogromny szacunek do autorki, która wykonała niesamowitą pracę kronikarską, jeśli chodzi o opis życia w tamtych czasach.

      Usuń
  10. Recenzja doskonała i jeszcze te obrazy samych wielkich...,gdy się kocha Kraków,jak tej powieści nie przeczytać-pozdrawiam raz jeszcze-Halszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każdy, kto zna dobrze Kraków będzie miał przy lekturze dodatkowy bonus w postaci wirtualnego spaceru po znanych ulicach. Łatwiej jest sobie wyobrażać bohatera, który wędruje Grodzką, wchodzi na Rynek, a następnie kieruje się w stronę Sławkowskiej w chwili, gdy się kiedyś wędrowało tak samo jak on, gdy wie się, jak wyglądają kamienice przy Rynku, itd.

      Usuń
  11. Zachęciła mnie ta recenzja mocno.Jest pani przekonująca pani Aniu.Zamówiłam z podanej strony.Przesyłka będzie za kilka dni.Już jestem ciekawa wrażeń.Dzięki za podpowiedź.Ślę pozdrowienia.
    Jolanta K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, stale to słyszę, że mam dar przekonywania:) I stale wszystkim powtarzam, że moje opinie są mocno subiektywne i proszę, by wziąć pod uwagę to, iż mimo całego mojego czepialstwa łatwo wpadam w zachwyt:)

      Mam nadzieję, że książka spodoba się Pani równie mocno jak podobała się mnie. Miłej lektury.

      Usuń
  12. Książki przyszły.Fiorellę obejrzałam,jakimś trafem jednak moje oczy powędrowały na "Pod sztandarem miłości".Jestem zafascynowana.Czyta się z szybkością uderzenia sztyletem w samo serce ojczyzny przez ówczesną magnaterię.Ta nasza historia mnie przeraża.Ale jednak warto ją poznawać,choć idzie to z mozołem zrozumienia.Chciałabym dostać pierwszą część "Pożegnanie z Ojczyzną".Niestety nigdzie nie ma.A jak sam tytuł mówi,musi być także bardzo ciekawe przeczytać jak się zaczęło tracenie ojczyzny.
    Z pozdrowieniami i podziękowaniami za kierunek na ciekawe lektury.Jolanta K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie - szukałam i nie znalazłam "Pożegnania z Ojczyzną". Dziwne. Ja mam na półkach oba tomy, choć jeszcze nie czytałam. Kupiłam je od razu, jak wyszły, bo obok takich książek nie jestem w stanie przejść obojętnie.

      Usuń
    2. Jak miło mi czytać takie opinie. Pożegnanie z ojczyzną i Pod sztandarem miłości kosztowały mnie naprawdę wiele wiele pracy, ale jakie to fascynujące pokazać kawał historii Polski, a potem czytać, że ksiązki budzą tak dobre emocje. Wszystkim za dobre słowa dziękuję, to największa nagroda dla mnie, że ktoś czyta i docenia trud włożony w wykreowanie świata jaki autor stworzył. Niestety Świat Ksiązki nie przewiduje dodruku, co mnie martwi, a takie właśnie od nich mam informacje. Pani Jolanto jeśli jest Pani zainteresowana Pożegnaniem, proszę się odezwać tu na blogu Ani. Pozdrowiam.

      Usuń
    3. Pani Renato ,oczywiście,że jestem bardzo zainteresowana Pożegnaniem.Przepraszam,ze tak późno piszę ,ale dopiero teraz znów tu zajrzałam,poszukując informacji o pewnych postaciach z pani książki zresztą.Będę wdzięczna za pomoc w uzyskaniu tej książki za pośrednictwem Ani bloga za co i jej dziękuję,że mogę tu o tym napisać.
      Z serdecznymi pozdrowieniami dla obu pań
      Jolanta K.

      Usuń
    4. Jolu, napisz do mnie na mojego maila: glorfindelmelda@ gmail.com, to podam Ci szczegóły. Pozdrówka!

      Usuń
  13. Warto,naprawdę warto przeczytać i część pierwszą "Pożegnanie z ojczyzną",obie powieści są ze sobą powiązane!Miłej lektury,pozdrawiam Was obie,miłe Panie-Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki Renaty Czarneckiej są ważne, bo wskrzeszają naszą historię, o której powieści wcale nie zbywa.

      Usuń