Za chwilę zabiorę się za rozkładanie na czynniki pierwsze moich wrażeń z lektury pewnej intrygującej serii. Jednak zanim to zrobię, muszę się Wam do czegoś przyznać. Będzie to miało ścisły związek z książkami, o których chcę napisać. Otóż... ja naprawdę nigdy... uwaga!... nie oglądałam "Miasteczka Twin Peaks"! Zapewne nie wszystkich to zdziwi, ale uwierzcie mi, są osoby, które na te słowa reagują oczami jak pięć złotych i okrzykiem "Cooo??" - i na pewno wśród Was też tacy się znajdą.
Wspominam o tym, żebyście wiedzieli, dlaczego nie będę potrafiła odnieść się do słów Bartosza Węglarczyka, które szpecą okładkę pierwszego tomu serii "Wayward Pines" napisanej przez Blake'a Croucha. Nie wiem dlaczego ktoś uznał, że zdanie tego akurat dziennikarza ma zachęcić mnie do przeczytania książki. Prawdopodobnie ten sam ktoś wykombinował następnie, że cytat z wypowiedzi Marcina Prokopa będzie dla mnie ważny przy podejmowaniu decyzji: czytać drugi tom, czy nie czytać. Nie lubię psucia okładek opiniami ludzi, których pojęcie o literaturze nie jest dla mnie oczywiste. Pal licho, gdy są to osoby bezpośrednio związane ze słowem pisanym, z twórczością piśmienniczą (synonim dla wyrazu "literatura" pilnie poszukiwany!), ale z jakiej racji mam wierzyć na słowo aktorce serialowej czy dziennikarzowi prowadzącemu programy rozrywkowe? Co więcej - książka, którą ewentualnie będę miała na półkach, za dziesięć, piętnaście lat znajdzie się w rękach mojego syna. Nie sadzę, żeby miał on wówczas jakiekolwiek pojęcie o tym, kim są Marcin Prokop czy Grażyna Wolszczak...
No, ponarzekałam sobie na drobiazgi, mogę w końcu przejść do rzeczy.
Wspominam o tym, żebyście wiedzieli, dlaczego nie będę potrafiła odnieść się do słów Bartosza Węglarczyka, które szpecą okładkę pierwszego tomu serii "Wayward Pines" napisanej przez Blake'a Croucha. Nie wiem dlaczego ktoś uznał, że zdanie tego akurat dziennikarza ma zachęcić mnie do przeczytania książki. Prawdopodobnie ten sam ktoś wykombinował następnie, że cytat z wypowiedzi Marcina Prokopa będzie dla mnie ważny przy podejmowaniu decyzji: czytać drugi tom, czy nie czytać. Nie lubię psucia okładek opiniami ludzi, których pojęcie o literaturze nie jest dla mnie oczywiste. Pal licho, gdy są to osoby bezpośrednio związane ze słowem pisanym, z twórczością piśmienniczą (synonim dla wyrazu "literatura" pilnie poszukiwany!), ale z jakiej racji mam wierzyć na słowo aktorce serialowej czy dziennikarzowi prowadzącemu programy rozrywkowe? Co więcej - książka, którą ewentualnie będę miała na półkach, za dziesięć, piętnaście lat znajdzie się w rękach mojego syna. Nie sadzę, żeby miał on wówczas jakiekolwiek pojęcie o tym, kim są Marcin Prokop czy Grażyna Wolszczak...
No, ponarzekałam sobie na drobiazgi, mogę w końcu przejść do rzeczy.