Światowy Dzień Czytania Tolkiena (2012)


Jeśli wziąć pod uwagę czasy, kiedy chodząc po lesie zaglądałam w najciemniejsze kątki, byle tylko dorwać jakiegoś elfa, to literaturą fantasy zajmuję się już od dzieciństwa. Na dobre zaczęło się w chwili, gdy wzięłam do ręki "Władcę Pierścieni". Rodzina chwytała się za wszystkie swoje głowy - jak to możliwe, że osoba, która do tej pory czytała głównie wspomnienia, biografie i powieści historyczne (i "Anię z Zielonego Wzgórza") zaczęła bredzić o chodzących drzewach, czarodziejach i przede wszystkim stwierdziła, że jest... o zgrozo!... elfem?? Trochę odetchnęli, gdy zobaczyli na moim biurku książki takie jak "Listy" Tolkiena czy opracowania naukowe i biografie - w końcu to coś poważniejszego, a Tolkien był językoznawcą, dobrym wzorem do naśladowania. Chciałam przeczytać wszystko, co dotyczyło profesora z Oxfordu. Poznawanie jego książek i najróżniejszych opracowań jest dla mnie ciągłą radością. Uśmiecham się patrząc na półkę pełną książek, które wyszły spod pióra Tolkiena albo nawiązują do jego życia i dzieł, bo zawsze mogę tam zaglądnąć znajdując to, czego w danej chwili potrzebuję: pocieszenie, dreszczyk emocji, wzruszenie, pobudzenie umysłu interpretatora, oderwanie się od szarego zimowego świata, itd.

Dzisiejszy Dzień Czytania Tolkiena stał się doskonałą motywacją do tego, by znów choćby tylko rzucić okiem na kilka książek z mojej kolekcji. Synkowi poczytałam "Hobbita", a sama wzięłam do ręki "O baśniach" - esej Tolkiena, w którym przekonuje on czytelnika, że baśń wyrasta z ludzkich marzeń i pragnień, a najwspanialsze fantazje snują umysły najbardziej bystre i najtrzeźwiejsze.

"Królestwo Baśni to niebezpieczna kraina, gdzie na nierozważnych czekają pułapki, a na zbyt śmiałych - więzienne lochy. (...) Baśniowe kraje rozciągają się daleko wzdłuż i wszerz, w górę i w głąb i pełne są najprzeróżniejszych rzeczy i stworzeń."

Autor ubolewa, że "w obecnych nowoczesnych i oczytanych czasach zesłano baśnie do pokoi dziecinnych (...)" - na szczęście wydał potem opowieść o Pierścieniach Władzy i dzięki niemu baśń stała się wspaniałą, pełnoprawną częścią kultury i z każdym dziesięcioleciem nabiera znaczenia. Inna sprawa, że w chwili obecnej jest coraz bardziej infantylizowana wraz z natłokiem słabej jakości literatury młodzieżowej.

25 marca to w kalendarium Śródziemia dzień upadku Saurona, koniec Trzeciej, a początek Czwartej Ery - nowe życie, nowa nadzieja, spokój, stabilizacja, szczęście. Dzień Czytania Tolkiena został ustanowiony przez The Tolkien Society, a jego celem jest zaproszenie do odkrycia i czytania książek Profesora, a także do organizowania spotkań, rozmów, głośnego czytania, itp. Organizatorzy każdego roku wymyślają temat, który ma stać się motywem przewodnim dyskusji. W tym roku wszystko toczy się wokół 75-lecia wydania "Hobbita". Zerkając w przeszłość - w zeszłym roku tematem były drzewa Śródziemia, a w roku 2010 - tolkienowscy żeglarze. Cudowna idea tworzenia wspólnoty myśli i wyobraźni.


5 komentarzy:

  1. Niedaleko mojego domu jest las. Gdy zdarzy się jakaś wolna przedpołudniowa letnia chwila, uciekam w knieje i tam błądzę od drzewa do drzewa (nie za daleko, bo moja orientacja w terenie w niczym nie przypomina zdolności Obieżyświata, który znał niezliczone ścieżki wiodące przez krainy Śródziemia). Czasem zdaje mi się, że między zaroślami przemknie elf..., czasem jakieś drzewo dziwnie spojrzy na mnie, jak Ent.... A czasem szum wiatru, skrzypienie gałęzi i dzięcioła stukanie przywiedzie na myśl Stary Las i Toma Bombadila podśpiewującego piosnki niesione wiatrem, powtarzane przez ptactwo... zwielokrotnione echem drzemiącym u stóp wzgórz i w źródłach potoków...
    Tolkienowskie światy już lata temu zawładnęły moją wyobraźnią i - choć lata młodzieńcze przeminęły - nadal się w nich pogrążam, zagłębiam się w zakątki Śródziemia i upajam się jego pięknem... Gdy zdarzy mi się być w górach, podziwiać piękne widoki, wówczas szepczę do siebie: "jak u Tolkiena".... i uśmiecham się w duszy do swoich elfickich tęsknot.... W wirze silnego wiatru widzę tańczącą Luthien, a w chmurze gradowej zasłaniającej słońce jawi mi się zło Mordoru.
    Kto przeczytał choć raz Tolkiena z sercem otwartym i pozwolił jego światu zawładnąć swoim sercem, ten już zawsze będzie widział elfy tańczące wśród drzew, krasnoludy przemykające w skalnych jarach i wędrujące drzewa.... Co takiego jest w twórczości oksfordzkiego profesora, że tak bardzo porusza serca czytelników? Jakiż ukryty czar drzemie w stronicach "Władcy Pierścieni" i "Hobbita", że tak mocno zapada w pamięci? My, miłośnicy tolkienowskich bohaterów, stajemy się podobni do elfów, bo w śpiewając w swych sercach radosne trele kontemplujemy piękno świata istniejącego w wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to ujęłaś. Mam bardzo podobne odczucia co do tego arcydzieła. Mówię tu o książce ale też o filmie. Piszesz może książki lub jakieś opowiadania bo to co teraz napisałaś poruszyło mnie do głębi. Przypomniały mi się moje wakacje. Gdy byłam mała jeździłam do dziadków na działkę i często biegałam bo lasach i polach.Te wszystkie wspomnienia wróciły....niesamowite. Proszę odezwij się. Jeśli piszesz bloga byłabym niesamowicie wdzięczna gdybyś mi podała link. A może zacznie pisać ????

      Usuń
    2. Cecylka, widzisz, zaczynasz mieć wielbicieli swojego pisarstwa:) Może w końcu coś z tym zrobisz?:)

      Cecylia nie prowadzi bloga, ale od wieków próbuję ją przekonać do pisania, przynajmniej opowiadań. A ona nic...

      Usuń
  2. Próbuj dalej może się uda :) Było by super !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przybijam Ci mentalnie elficką piątkę :D Co prawda wzrostem bliżej mi do Hobbita, ale cicho tam :D

    OdpowiedzUsuń