"Irving Stone, znakomity autor niezwykłych
biografii wielkich artystów i uczonych, opisuje dzieje życia "ojca
impresjonizmu". Odmalowuje portret paryskiej bohemy XIX-wiecznego
Paryża. Pośród bohaterów opowieści Stone'a znajdziemy wielu wielkich
malarzy impresjonistów, przedstawionych w nieznanym dotąd świetle. "
"Szczęśliwi ci, którzy widzą piękno w miejscach zwykłych, tam, gdzie inni niczego nie widzą! Wszystko jest piękne, wystarczy tylko dobrze spojrzeć" - te słowa, wypowiedziane przez Camille'a Pissarro, zapadły mi w pamięć na zawsze. Często przyłapuję się na tym, że próbuję kierować się tym jego mottem na przekór wszystkiemu, choć nie jest to łatwe.
Zanim sięgnęłam po "Bezmiar sławy" nie miałam wielkiego pojęcia o życiu tego malarza. Nie ukochałam jego obrazów tak bardzo jak Van Gogha, Moneta czy Degasa, więc nie wnikałam głębiej w jego losy. Tak więc to, co wyczytałam już na początku powieści Stone'a bardzo mnie zdziwiło - duńska wyspa? Nowe Antyle? Wenezuela?
![]() |
C. Pissarro, San Domingo (1855) |
Urodził się w 1830 roku na wyspie St. Thomas należącej do Danii, a znajdującej się w archipelagu Wysp Dziewiczych. Dwunastoletni Camille został wysłany do szkoły, do Paryża, a po jej zakończeniu powrócił na St. Thomas gdzie spędzał swój wolny czas rysując i malując. Minęło trochę czasu zanim ojciec zorientował się, że z syna nie będzie najlepszy handlowiec. Młody człowiek miał w pogardzie idee mieszczańskie, dążenie do pieniędzy i pracę zarobkową. W 1852 roku, wraz z duńskim artystą Fritzem Melby'em, udał się do Wenezueli. Wbrew moim wcześniejszym wyobrażeniom nagle się
dowiaduję, że ludzie wówczas namiętnie podróżowali, nie tylko po
Europie, ale i do obu Ameryk, do Indii... Pissarro w młodości krążył od
Nowych Antyli, po Londyn, Paryż, potem był w Ameryce Południowej, znów w
Londynie, znów w Paryżu...