Odrywam się na moment od pól bitewnych angielskiej wojny domowej, na chwilkę zostawiam heroiny Jane Austen same z ich problemami - wszystko po to, by opowiedzieć Wam o książce dla dzieci. Czytam ich sporo od kilku lat, bo literatura jest jedną z ulubionych rozrywek mojego synka. Po drodze natrafiłam już na masę wspaniałych pozycji - jedne są piękne, inne zabawne, niektóre wciągają bez reszty w świat przygód, większość uczy wielu pożytecznych rzeczy. Nigdy jednak jeszcze się nie zdarzyło, żebym zapragnęła o którejś z tych opowieści napisać na blogu. Ostatnio jednak dorwaliśmy się z Patryczkiem do takiej książki, na którą nie sposób nie zwrócić Waszej uwagi.
O twórcy najpiękniejszych baśni na pewno nie muszę Wam opowiadać. Właśnie dziś wygrzebałam z pudła z książkami z dzieciństwa powieść biograficzną o nim, która kiedyś mnie zaczarowała. Napisała ją Esther Meynell nadając jej prosty tytuł "Andersen". Cieszę się, że ją znalazłam nie tylko dlatego, że chętnie znów do niej wrócę, ale także z tego powodu, że chciałam już dawno Wam ją polecić, a nie pamiętałam nazwiska autorki.
Nie sądziłam, że Patryka zainteresuje nowe wydanie "Królowej Śniegu". Baśń jest mu znana do bólu, a poza tym byłam pewna, że oświadczy, iż on bajek dla dzieci i dziewczynek już nie potrzebuje, bo przecież "Opowieści z Narnii" są o wiele ciekawsze. To ja nie mogłam się oprzeć tej przecudownie wydanej książce. Sprawiłam ją więc właściwie sama sobie, ale kiedy tylko moje dziecko ją zobaczyło straciłam prawa do niej na zawsze:) Nie dziwię mu się - Królowa Śniegu patrzy z okładki wręcz magnetycznym spojrzeniem, a przy tym niezwykle przypomina Białą Czarownicę, bohaterkę powieści C.S. Lewisa - właśnie tak ją sobie wyobrażaliśmy.