Pokazywanie postów oznaczonych etykietą smoki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą smoki. Pokaż wszystkie posty

Niechże ta historia wreszcie się zacznie, czyli o kuriozalnej miłości do przewodnika turystyczno-kulturalnego


"Zaintrygowany zagadkowym listem Hildegunst powraca do Księgogrodu. Odbudowane z przepychem miasto przeistoczyło się w tętniącą życiem metropolię literacką i mekkę księgarstwa, pełną wszelkiej maści zbzikowanych pasjonatów książek. Podążając tropem tajemniczej przesyłki, Rzeźbiarz Mitów zostaje wciągnięty w wir przygód, ledwo przekroczy granice miasta. Spotyka dawnych znajomych, m.in. kolegę po piórze, Owidiosa, któremu udało się osiągnąć Orma, eydetę Hachmeda Ben Kibicera i przeraźnicę Inaceę Anacaci. Natyka się też na wielu nowych mieszkańców, fenomeny i cuda; tajemniczych librinautów, osławionych lalalistów, a przede wszystkim poznaje najmłodszą i zarazem najpotężniejszą z atrakcji Księgogrodu – Lalacircus Maximus oraz jego Niewidziany Teatr, w którym skonfrontowany zostaje z własną historią."

Uwaga! W tekście mogą znaleźć się sformułowania i konstatacje, które będą zrozumiałe jedynie dla wtajemniczonych. Aby zostać przyjętym do ekskluzywnego grona wybrańców orientujących się kim był Ojahnn Golgo van Fontheweg, dlaczego czasami trzeba niezwykle uważać podczas jedzenia chleba z miodem oraz kim (lub czym) jest mgławiec (z premedytacją unikam liczby mnogiej, bo nie jestem pewna, jaką powinnam zastosować odmianę - "mgławcy"? "mgławce"?), należy zapoznać się z wybitym dziełem Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów. Nosi ono tytuł "Miasto Śniących Książek" i zostało przetłumaczone z języka camońskiego przez niemieckiego pisarza i rysownika Waltera Moersa. ;)

Uwaga o numerze 2! Nie popełniłam wcale karygodnej pomyłki robiąc zdjęcia jednej książce, a pisząc o innej. Czytajcie dalej, a znajdziecie wyjaśnienie tego dziwnego zjawiska. ;)



Siedzę przed klawiaturą i łamię sobie głowę nad niezwykle ważnym, lecz niestety mocno pogmatwanym zagadnieniem. Jak zachęcić kogoś, kto się z literaturą fantasy wybitnie nie lubi, kogo nie interesują smoki, alternatywne światy i przygody rodem ze snów, do sięgnięcia po książkę, której półka z fantastyką jest domem rodzinnym? 

Do prozy Moersa nie trzeba jakoś specjalnie namawiać Czytelników, dla których baśnie są chlebem powszednim, a przemierzanie mrocznych otchłani pełnych dziwnych stworzeń to codzienność. Kto raz zwiedził Miasto Śniących Książek, ten będzie za nim tęsknił wiecznie, ten rzuci się z szaleństwem w oczach na najdrobniejszy przedmiot związany z Camonią (błagalne spojrzenie w stronę producentów bibelotów...), a jego oczekiwanie na kolejne książki z cyklu nie skończy się nawet wraz ze zdmuchnięciem stu świeczek na torcie urodzinowym.

Baśń, o którą wszyscy się kłócą - "W poszukiwaniu Grzmiącego Smoka"


"Mała Amber i jej kuzyn Tashi na grzbiecie latającej Tygrysicy wyruszają na poszukiwanie tajemniczego Grzmiącego Smoka, ukrytego w niedostępnych Himalajach. Pięknie ilustrowana opowieść przybliża legendy egzotycznej azjatyckiej kultury Królestwa Bhutanu. Zapraszamy wszystkie dzieci do niezwykłej podróży w poszukiwaniu grzmiącego Smoka. Tak jak mała Amber i jej kuzyn Tashi możecie udać się do niezwykłego Królestwa Bhutanu, położonego u stóp najwyższych gór świata - Himalajów. Tym prawdziwym królestwem włada prawdziwy król Jigme Khesar Namgyel Wangchuck, a jego wojska strzegą spokoju smoka, który śpi w niedostępnych górach. Tam właśnie mieszka dziadek dzieci, który opowiada fantastyczne historie, związane z tym niezwykłym miejscem. Jedna z nich dotyczy właśnie grzmiącego Smoka, którego spotkać jest bardzo trudno! Trzeba pokonać wiele przeciwności, aby go odnaleźć! Nie martwcie się pomoże Wam w tym latająca Tygrysica na grzbiecie której możecie wyruszyć w pełną przygód podróż!"


Gdzie indziej są koty, względnie jakieś świnki morskie. A my mamy... smoki!* Tak, tak, hodujemy je z Bąblem po kątach, takie słodkie, ziejące ogniem maleństwa z ostrymi kiełkami. Mamy smoki karłowate (draco parvulus), afrykańskie wyverny (draco africanus), a nawet kilka odmian lotopłazów (draco americanus). Na potrzeby tego tekstu pozwolił się nam sfotografować nieśmiały smok tybetański (draco montana) - to ten czerwony. Niestety, zażyczył sobie do towarzystwa lunga chińskiego (draco orientalis magnus), który nijak tutaj nie pasuje. Ale cóż począć - chciało się mieć smoka z Tybetu, trzeba było uwiecznić także jego kumpla.**


Nie istnieje smok, który miałby przed nami tajemnice, jednak, aby dojść do takiego mistrzostwa, trzeba przez wiele lat studiować fachową literaturę. Żadna pozycja, w której mowa o tych wspaniałych stworzeniach, nie uchowa się długo poza naszym zasięgiem. Polujemy na wszystko - od książek z puzzlami po encyklopedie i poradniki. Kochamy smoki i już, taka nasz mała obsesja. :)

Najbardziej pożądane są oczywiście baśnie. Nie od dziś wiadomo, że przekazywana z pokolenia na pokolenie mądrość ludowa zawiera najwięcej pożytecznych i najpewniejszych informacji. Dzięki nim potrafimy odróżnić smoka łagodnego jak kociak od takiego, który tylko udaje niewiniątko, smoka przyjaznego, od wrednoty pokazującej rogi w najmniej spodziewanym momencie. Wiemy, które łatwo dają się hodować (a raczej łaskawie wyrażają zgodę na to, żebyśmy je karmili i zapewniali im ciepłe miejsce do spania), a które chętnie schrupałyby na śniadanie nieuważnego wielbiciela.

Nie ma na świecie kraju czy regionu, który uchowałby się bez własnych legend o smokach lub gadzinach smokopodobnych. Dlatego też literatura pełna jest kapitalnych, zachwycających opowieści, w których te istoty odgrywają główną rolę. I ciężko znaleźć w nich dwa takie same stwory - różnorodność zapewnia permanentną, niekończącą się przyjemność czytania.