Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cathy Marie Buchanan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cathy Marie Buchanan. Pokaż wszystkie posty

Prywatne życie arcydzieła

Właśnie przed chwilą skończyłam czytać książkę Cathy Marie Buchanan "Malowane dziewczęta Degasa" i niemal rozsadza mnie chęć, aby przenieść na klawiaturę wszystko, czego się dzięki niej dowiedziałam, każdą myśl, każdą refleksję. Czuję zbliżający się wielkimi krokami długaśny tekst i mogę tylko mieć nadzieję, że zniechęceni moim gadulstwem Czytelnicy nie zaczną gremialnie omijać tego miejsca. :)



Paryż drugiej połowy dziewiętnastego wieku to miasto praczek, prostytutek i baletnic, miasto wojny francusko-pruskiej i komuny paryskiej, to urbanistyczna rewolucja barona Haussmana, wystawy światowe i afera Dreyfusa. To poezja Baudelaire'a, proza Zoli, muzyka Gounoda i Debussy'ego. Stolica Francji sprzed stu pięćdziesięciu lat to przede wszystkim królestwo malarzy - Maneta, Pissarra, Degasa, Moneta, Renoira i innych. Ten ciąg skojarzeń rozgałęzia się na wszystkie strony tworząc olbrzymie drzewo nieśmiertelnych idei, tworów i ludzi. 

Są powieści, których autorzy mieli dar ożywiania słowami tego wyjątkowego czasu i jedynego w swoim rodzaju miasta. Zawierają one bezcenne opisy melanżu kontrastów - geniuszu przeplatanego zbrodnią, piękna egzystującego obok ohydy. Takie książki są najbliższe mojemu czytelniczemu sercu, tak jak malarstwo impresjonistów jest najbliższe mojej duszy. "Nagi przyszedłem" Davida Weissa, "Bezmiar sławy" i "Pasja życia" Irvinga Stone'a, "Clair de Lune" Pierre'a La Mure'a - moje prywatne arcydzieła. Obok nich leżą te tytuły, których styl odbiega nieraz od poziomu wyżej wymienionych, lecz pasja, z jaką powstały, dążenie autorów do ukazania stolicy Francji i jej mieszkańców w jak najdrobniejszych szczegółach, pozwalają mi na czytanie ich z niezmiennym zachwytem. Należą do nich między innymi "Claude i Camille" Stephanie Cowell czy "Tancerka Degasa" Kathryn Wagner.


Edgar Degas, In the dance studio, ok. 1897

"Malowane dziewczęta Degasa" stanowczo domagają się postawienia na specjalnej półce. Stoją na niej książki, będące podstawowym pokarmem dla moich wyobrażeń o mieście, w którym żyli i tworzyli najwięksi artyści. Styl tej powieści nie pozwoli zaliczyć jej do klasyki, nie ma wyszukanej formy ani nie operuje wybitnym językiem. Jednak ma w sobie to coś, dzięki czemu biegnie się pędem do komputera, by napisać autorce wiadomość z podziękowaniem za wiele godzin szczęśliwego czytania.