Kobiety Boya [3] - Jadwiga Mrozowska

Tadeusz Żeleński miał słabość do kobiet sceny. Piękne i uwielbiane - stanowiły wyzwanie dla tego niepoprawnego kobieciarza. Początkujący pisarz, który każdego dnia szedł do pracy wzdychając ciężko, gdyż zajęcie, którym się parał nie było szczytem jego marzeń (sławnym lekarzem nie miał szansy zostać, co do tego nie ma wątpliwości), nie był apetycznym kąskiem dla przyzwyczajonych do wystawnych hołdów aktorek.  Z czasem jego pisarski talent zaczął otwierać mu wiele drzwi, nie zmieniło to jednak faktu, iż młody mąż żyjący z pensji lekarza nie był jeszcze brany pod uwagę jako poważny amant. Dlatego też na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że dla Jadwigi Mrozowskiej, wielkiej gwiazdy mieszkającej za granicą, a występującej w Krakowie tylko gościnnie romans z nim jest przelotną przygodą. Tym cenniejsza była dla niego każda minuta z nią spędzona.


W swoich wspomnieniach z czasów dzieciństwa Mrozowska pisała: Będę sławna na całym świecie! Któż ci to powiedział - pytali bliscy. Światowid! - odpowiadałam. I biegłam do niego i obejmując zimny kamień oblewałam go łzami. Nie rozumiałam, co to sława, nie wiedziałam, co to świat, ale wierzyłam podszeptom Światowida. Historia dziewczynki z Janowic Poduszkowskich, która zdaje się nam na poły poganką, brzmi trochę jak bajka. Uczennica krakowskiej pensji postanowiła zostać aktorką - biegała do Teatru Miejskiego, robiła notatki, zaglądała za kulisy, uczyła się sztuk na pamięć zadręczając koleżanki interpretacjami dramatycznych monologów. Chciała zachwycać ludzi, chciała istnieć - a to znaczyło dla niej być widzianą, oglądaną. Nie wybrała łatwej drogi - jej rodzina uznała karierę sceniczną za coś na kształt służby szatanowi, a opinia publiczna sprowadzała aktorki do roli szansonistek (a określenie to jest zdecydowanie eufemizmem). 

Dopięła swego nie oglądając się na niczyje zdanie. Po jakimś czasie grała już postacie z utworów Szekspira, Słowackiego, Wyspiańskiego. Do pierwszego męża mówiła: To jest poezja waszego życia. Gdyby nie było takich kobiet jak ja, zabiłaby was nuda. Była świadoma swojego talentu, urody i wpływu, jaki miała na mężczyzn, pragnęła podróżować i żyć w luksusie, a przecież aktorki nie zarabiały wówczas wiele. Mrozowska porzuciła więc teatr, wyjechała za granicę, uczyła się śpiewu, studiowała sztukę. Praca pali mi się w rękach i głowie, a studiowanie dzieł malarzy impresjonistów stanowiło dla mnie prawdziwą rozkosz. Przecież to byli malarze rewolucjoniści, zbuntowani przeciw uświęconym tradycjom, szukający nowych realistycznych form dla wyrażania swoich snów o sztuce i wybrania nowych dróg, po których prowadzić mógł jedynie twórczy żywioł natchnienia i nieustępliwa siła woli. Każdy z nich oddawał część duszy tej bezwzględnej Muzie, jak to i ja, i moi wielcy koledzy czynili w zakresie naszej twórczości dramatycznej (na pewno nie dziwicie się wcale, iż nie mogłam oprzeć się przytoczeniu tutaj tego cytatu). 


W. Wojtkiewicz, Jadwiga Mrozowska
Podczas okazjonalnych pobytów w Krakowie poznała Żeleńskiego, który wydał jej się niezmiernie interesującym człowiekiem: Lubiliśmy się bardzo i widywali tak często, że aż na to skandaliczne afiszowanie się po krakowskich zaułkach zwróciła swoje argusowe oko opinia krakowska. Oboje mieli fascynujące osobowości, mieli o czym rozmawiać, dyskutować. Ona opowiadała mu o swoich marzeniach, on rewanżował się tym samym. Romans nie trwał długo. Jadwiga miała inne plany - na zawsze opuściła Kraków, by we Włoszech poślubić zamożnego finansistę, Józefa Teoplitza. A Boy, znów porzucony, po raz kolejny musiał leczyć złamane serce.

Uważał aktorki za sceptyczki w twardym pancerzu chłodu, o wysuszonych sercach, a jednak nieustannie go do nich ciągnęło. Mrozowska pozostała jego przyjaciółką, zapraszała go do Włoch, prosiła o zrecenzowanie książki. A on wierzył jej zapewnieniom, że mąż jest impotentem i jeździł. 

Dalsze dzieje Jadwigi nie są już związane z Żeleńskim, który siedząc w Krakowie kultywował zachwyty nad aktorkami. Niemniej jednak nie mogę o nich nie wspomnieć, bo o postaci tak interesującej nie można zapomnieć. Małżeństwo z Teoplitzem było kontraktem - ona ozdabiała jego życie i salon, on finansował jej dążenia do wolności. Została podróżniczką, zagłębiała się w nieznane tereny Azji, by odkrywać, sporządzać mapy, budować teorie o zjawiskach przyrodniczych, wytyczać szlaki przez tereny, które do tej pory były na mapach białymi plamami. Wszystkie jej wędrówki przynosiły ze sobą poważne wyniki naukowe. Nie były to podróże przyjemnościowe, lecz wyprawy badawcze. Podróżowałam koleją, statkiem, samochodem, konno, na wielbłądach, na słoniu, łodzią i pieszo. Z karabinem na plecach i pistoletem w futerale. W najgęściejszej dżungli polowałam na tygrysy, lamparty i inne drapieżniki. Dziewczyna ze świętokrzyskiej wsi, aktorka scen lwowskich i krakowskich polująca na drapieżne koty w głębinach Azji! Nie dziwi mnie wcale to, że Żeleński był zafascynowany tą niezwykłą osobowością, wyczuwał w niej wielkość nie tylko związaną z aktorstwem, wodził za nią wielbiącym wzrokiem i dawał sobą rządzić. 


J. Szczepkowski, Portret Jadwigi Mrozowskiej (1904)

Źródła:
*J. Mrozowska-Teoplitz "Moje słoneczne życie";
*S. Koper "Życie prywatne elit artystycznych II Rzeczypospolitej";
*"Krakowski szlak kobiet", red. Ewa Furgał;



9 komentarzy:

  1. Witam!Jak dobrze,że przy okazji romansów Boya nakreśliłaś tak obszerny portret aktorki w ogóle dla mnie obcej.Nic o niej do dzisiaj nie wiedziałam!A postać wręcz szokująca...
    Pozdrawiam i dziękuję,czytałam jednym tchem:)))-IZA

    OdpowiedzUsuń
  2. Och,dzięki za tyle fascynujących faktów z życia obu postaci.
    Zaczęłam "szperać" w Internecie i rozczytywać się,bo nie znałam faktów ani w/w aktorki.Dodaję tutaj,co znalazłam:-))):

    "Kiedy po prostu okręci o głowę
    Swoje warkocze długie, ciemnopłowe
    I spojrzy spod nich łagodnie jak trusia,
    Rzekłbyś: ot, swojska, poczciwa Jagusia.
    Lecz nie dowierzaj zbytnio tej prostocie!
    Bo oto chwila nie minęła jeszcze,
    Jak w tych źrenicach jakieś błyski kocie
    Czają się, dziwne niecąc wkoło dreszcze."

    [Tadeusz Boy-Żeleński, wiersz poświęcony aktorce Jadwidze Mrozowskiej]
    Z podziękowaniem pozdrawiam,majka

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak mi słów...Zakochana jestem w Twoim Blogu...Mało piszę,ale odwiedzam niemal codziennie.
    Uczę się bo inspirujesz, dodajesz skrzydeł, otwierasz to co zamknięte, zapomniane, nieznane....
    Niech Ci się w tym Nowym Roku piękni każdego dnia, jak pięknymi czynisz nasze dni...
    Pozdrawiam i dziękuję.
    Cedra.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wyobrażam sobie bardziej motywujących do pisania komentarzy niż to wszystko, co od Was otrzymuję. Dziękuję najserdeczniej. Za pochwały, wiersze, cytaty, informacje - za każde słowo od Was.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakaż moc drzemała w Boy'u, że przyciągał do siebie takie właśnie kobiety? Uwielbiał emancypantki i feministki i hołubił je tym bardziej, im bardziej były ekscentryczne :)A one ceniły sobie jego towarzystwo i zabiegały o jego uwagę, choć nie był potulnym adoratorem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowita kobieta,przedsiębiorcza i odważna oraz...wieczny Don Juan-pozdro-Krzysiek;dzięki,ciekawe!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. "...Żeleński miał zawsze ogromne powodzenie u kobiet. Otaczały go kobiety piękne i interesujące. On lubił ich towarzystwo, ale wybierał kobiety drobne i delikatne.
    Gdy go pewnego razu zapytano, czy mu się pewna, bardzo wysoka piękność podoba, odparł z westchnieniem: „Owszem, ale na nią to by trzeba z linami, czekanami, w kilku”.
    Do legendy przeszła historia jego wielkiej i nieszczęśliwej miłości do Dagny Przybyszewskiej, żony demonicznego Stanisława Przybyszewskiego, zastrzelonej w niewyjaśnionych okolicznościach.
    To dla niej grał w karty, by uzyskać trochę pieniędzy i kupić jej pęk róż lub parasolkę. Mimo, że w ciągu swojego życia zakochiwał się przynajmniej kilka razy, zwłaszcza w aktorkach m.in. Jadwidze Mrozowskiej, Annie Leszczyńskiej czy Janinie Szreniawie, to przez 37 lat (do końca swego życia) był mężem Zofii Pareńskiej"

    Dziękuję,dziękuję...nic nie wiedziałam o Mrozowskiej-o Dagny-tak-a tutaj taka ciekawa kobieta!
    Twój Blog ma tyle wspaniałych ciekawostek,człowiek uczy się jednak przez całe życie:)))),dobranoc,już uciekam,pa- ZARA

    OdpowiedzUsuń
  8. Stale tutaj powracam i z przyjemnością wgłębiam się w historie miłości Boya,stale zakochanego,składającego "hołd" pięknym, ale i oryginalnym kobietom!
    Piszesz ciekawie,potrafisz "wciągnąć" w temat,bo i epoka jest zawsze ukazana doskonale,moc pozdrowień-IWA

    OdpowiedzUsuń
  9. "Pięknym,acz krótkotrwałym zjawiskiem na scenach polskich teatrów Lwowa,Krakowa i Warszawy była JADWIGA MROZOWSKA.Obdarzona efektowna urodą,elegancka i nieprzeciętnie inteligentna,była obiektem poważnych afektów T.Boya-Żeleńskiego.
    W tych czasach napisał dla niej wiersz,przytoczony już powyżej w komentarzu,ale Boy kpiarz,filar kabaretu "Zielony Balonik", nie byłby sobą ,gdyby jednocześnie nie puścił w obieg żartobliwego figliku,jakim był frywolny czterowiersz:

    "Chciałbym przy pani Jadziuchnie
    Być takim małym amantem,
    Co się go puszcza przez kuchnię,
    Zanim się puści go kantem."

    Potem Mrozowska wyszła bogato za mąż i wędrowała po bezdrożach Tybetu,Cejlonu i Indii,pasjonowała się wierzeniami Dalekiego Wschodu,poznawała obce języki narażając się na różne niebezpieczeństwa.
    Występowała jeszcze czasami w teatrze ale tylko gościnnie.Aura otaczająca już jej nazwisko ściągała do teatru tłumy publiczności,ciekawe widoku artystki w nowym wcieleniu podróżniczki.
    Wielkie zaciekawienie i emocje budziły jej kosztowne toalety z niezwykłymi dodatkami,przywożonymi z różnych krajów.Szczególną sensacją stał się gościnny występ Mrozowskiej w Krakowie,w przywiezionej przez nią z Hiszpanii sztuce "Kobieta i pajac" Pierre Louysa.Mrozowska grała w tej dość banalnej sztuce bardzo efektowną rolę tancerki Conchity.
    Miała króciutką sukienkę tancerki do tańca z kastanietami.

    "Czegoś takiego-wspomina Wiktor Biegański,grający w tej sztuce rolę Pierrota-jeszcze Kraków nie oglądał.Starsi panowie,a tych było w tym mieście emerytów bardzo wielu,nie odrywali oczu od kształtów szelmowskiej tancerki.Przynosili ze sobą wielkie artyleryjskie lornety,by jak najbardziej przybliżyć do swych oczu bogactwo wdzięków nadobnej,a tak pikantnej tanecznicy hiszpańskiej(...)W epoce sukien do kostek(...) zrobiono ogromny szum dookoła tej bezecności,że aktorka odważyła się na scenie
    wystąpić w sukience tanecznej,pozwalającej na ukazanie-przy podniesieniu nogi-tej ponętnej kończyny damskiej- aż do wysokości uda.A u góry całe ramiona nagie.Horrendum!!Rozruszały się dewotki,głoszono zewsząd,że kardynał nosi się z zamiarem rzucenia anatemy na wykonawczynię Conchity czy nawet cały teatr.Powiało średniowieczem.Księżom zabroniono uczęszczania na przedstawienia teatralne i zakaz ten utrzymano przez lata,pomimo,że projektodawca zmarł nie zdążywszy spełnić swej
    groźby."(W.Biegański,Remanent życia starego aktora,1969).

    OdpowiedzUsuń