John Boyne "W cieniu Pałacu Zimowego"


"Powieść obyczajowa, rozgrywająca się przez kilkadziesiąt lat XX wieku. Młody Georgij niezwykłym zbiegiem okoliczności trafia do carskiego pałacu w Petersburgu, gdzie poznaje rodzinę Mikołaja II i zakochuje się w księżniczce. Gdy wybucha rewolucja, ucieka na Zachód i osiada z żoną w Londynie. Nostalgiczna opowieść o wpływie młodości i wielkiej historii na całe życie. Wątek sensacyjny (szpiegowski), świetna psychologia i panorama ważnych wydarzeń minionego stulecia. Nowa książka autora powieści „Chłopiec w pasiastej piżamie”."

Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie wezmę do ręki nową książkę Boyne'a - nie tyle ze względu na jego pierwszą powieść, ile na tematykę, którą wybrał tym razem. Czasy carskiej Rosji są dla mnie niezmiennie fascynujące, nie wspominając o historii ostatnich Romanowów - wpływającej na moją wyobraźnię i wciągającej każdym szczegółem, zarówno wspaniałym i pięknym, niezbadanym i tajemniczym, jak i tragicznym. Ilekroć oglądam zdjęcia tej kochającej się rodziny, która miała to nieszczęście, że była rodziną panującą w kraju zbyt wielkim, zbyt biednym i zbyt ambitnym, przenoszę się w czasie i przemierzam pokoje pałaców, sprawdzam siłę wzroku Rasputina, prowadzę długie rozmowy z najstarszymi córkami cara, przytrzymuję kapelusz, który próbuje ulecieć w powietrze, gdy przechadzam się wietrznymi brzegami Newy... Opowieści o końcu carskiej Rosji mają w sobie moc tak sugestywnego przekazu, że nie potrafię o nich zapomnieć.
      
"W cieniu pałacu zimowego" pochłonęłam z zapartym tchem ciesząc się dobrą powieścią i Wielką Historią w niej opisaną. Mimo kilku potknięć, które można wytknąć autorowi, nie ulega wątpliwości, że jego opowieść jest fascynująca i sprawi, że niejeden czytelnik sięgnie głębiej pragnąc dowiedzieć się czegoś więcej o Romanowach. Ich postaci zostały opisane żywo i naturalnie, stają się nam bliskie i wzbudzają emocje. Ja nie wyobrażam sobie, że mogłabym sięgnąć po tę książkę nie znając wcześniej tragedii carskiej rodziny, ale zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu czytelników jest ona nowością i jestem przekonana, że już na zawsze pozostanie w pamięci i w sercu każdego z nich. 

Fragmenty dotyczące zawiązywania się ogromnych przemian w społeczeństwie rosyjskim są napisane tak, że nie można się od nich oderwać, pragnie się więcej i więcej. Gorzej z rozdziałami, w których mowa o życiu bohatera po opuszczeniu Rosji - są poszatkowane, skrótowe i sprawiają wrażenie doczepionych na siłę. Do tego chwilami nudzą, jeśli porównać je z wydarzeniami rosyjskimi. Na szczęście nie ma ich zbyt wiele, szybko wracamy do Petersburga i do Pałacu Zimowego. 

Można mieć też pretensje o to, że obraz Rosji, jej władców i zmian zachodzących w narodzie nie są pokazane obiektywnie, są wręcz mitotwórcze - car był wspaniały, dobry i ludzki, rodzina idealna, a Rosja to wielka potęga niszczona przez niezadowoloną biedotę. Obrazek jest więc dość jednostronny, nie pogłębiony zarówno psychologicznie, jak i historycznie w sposób, jaki chciałoby się tutaj znaleźć. Czytając stale myślałam o tym, jak wspaniałą, monumentalną mogłaby ta książka być powieścią, gdyby Boyne poszedł dalej w opisach Petersburga, społeczeństwa rosyjskiego, psychologicznego portretu dworu i ludzi go obserwujących. I wówczas nie byłby to już tylko kolejny, dobrze napisany apokryf. 

Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że jest to bardzo zgrabnie i ciekawie wymyślona opowieść, którą czyta się znakomicie i która zachęca do zagłębiania się w prawdziwą historię.



Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 400 s.
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-247-2017-0

9 komentarzy:

  1. Mam tą książkę w planach, autor w końcu znany z "Chłopca w pasiastej piżamie" - jednej z moich ulubionych książek, więc i tę muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za recenzję ;) To będzie dobra książka na prezent a sam też pewnie się skuszę

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Aniu,
    Trafiłam własnie na Pani recenzję książki, której nie znam, ale postanowiłam parę słów napisać w tym temacie, bowiem właśnie przypadkowo od 2 dni siedzę nad 700-stronicowym tomiskiem korespondencji Mikołaja i Aleksandry. I moje uczucia są bardzo mieszane...
    Tagedią ostatniego cara poza tym, o czym Pani wspomniała, było jeszcze jedno, najważniejsze - to był człowiek kompletnie nie nadający się do sprawowania takiej funkcji. Charakter słaby, kompletnie nie rozumiejacy czasów, w jakim przyszło mu żyć. Wychowywany przez nadopiekuńczą matkę, nie miał możliwości poznania życia kraju, który zajmował 1/6 ówczesnego świata. Polityki nie lubił i się na niej nie znał. Jego uległość granicząca z fanatyzmem wobec Rasputina i Anny Wybubowej (postać mniej znana, a równie antypatyczna), a także fakt, że pozwolił na katastrofalne w skutkach podzielenie rodziny Romanowych są naprawdę zastanawiające.
    Carowa Aleksandra, ukochana Alix, przez swój fanatyzm religijny i całkowite zaufanie Rasputinowi straciła zdolność zroworozsądkowego myślenia. I nie przekonuje mnie tu fakt, że była cierpiąca matką troszcząca się o ciężko chorego synka.
    Carowa nie zauważyła, jak odtrąca własną rodzinę, nawet ukochaną siostrę Ellę, której po kłótni już nigdy nie przyjęła w pałacu.

    Żadna postać historyczna nie jest jednoznaczna, żadna nie jest czarna lub biała. Przez lata budowano cukierkowy obrazek kochającej się rodziny (taką na pewno byli)okrutnie potraktowanej przez Historię. A tymczasem otworzone wreszcie w latach 90. archiwa Federacji Rosyjskiej pokazały tysiące dokumentów (Rosjanie niczego nie zniszczyli) - korespondencji, dzienników Romanowych, po przeczytaniu których można dojść do wniosku, że rewolucje rozwijają się silnie, gdy rzadzą krajem ludzie słabi.

    Mikołaj, Aleksandra i ich dzieci mogli żyć długo i szczęśliwie, gdyby nie korona, która im ciążyła. Mogli być zwyczajnym, książęcym małżeństwem uwielbiajacym spacery, fotografowanie (każdy członek rodziny miał swój aparat), wizyty w teatrze, grę w tenisa, rozmowy w pięciu językach (rodzina była w końcu wielojęzyczna).

    Dziś możemy zobaczyć po latach ich groby w katedrze w St. Petersburgu i zastanowić się...

    Za te moje dywagacje i garść faktów, które pewnie Pani zna, przepraszam, ale historia jako nauka jest mi bliska, dlatego czasem trudno mi powstrzymać się od pewnych stwierdzeń.
    A historia losów Romanowów zawsze będzie łakomym kąskiem dla filmowców, pisarzy i historyków.

    Pozdrawiam.Magdalena J. Lis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wszelkie informacje i dywagacje:) - są bardzo cenne, zarówno dla mnie, jak i dla każdego, kto tu zagląda i dowiaduje się tylu ciekawych rzeczy.
      Lektura listów pary carskiej jest na pewno fascynująca i podziwiam każdego, kto się w nią zagłębia - to nie tylko kopalnia wiedzy historycznej, ale i wspaniały wgląd w psychikę dawno zmarłych ludzi. Nic lepiej nie przybliża nam postaci niż prywatne listy pisane do ukochanych osób.
      Mikołaj nie nadawał się na cara, to fakt - przez jego słabe i nieudolne rządy stało się wiele zła. Rewolucja zapewne i tak by wybuchła, ale może dużo później. Na pewno jednak losy rodziny Romanowów potoczyłyby się inaczej. Car żył dla siebie i dla swoich bliskich, nie potrafił kierować wielkim narodem, nie miał pojęcia o tym, jak zadbać o ludzi na nim polegających. Popełniał błędy od samego początku - od tragedii, która rozegrała się kilka dni po jego koronacji, poprzez wojnę z Japonią, Krwawą Niedzielę, itd. Naród go nienawidził, nie widział w nim ojca i człowieka, lecz tylko tyrana i mordercę.
      Można tak mówić i mówić, czytać, opowiadać - historia jest fascynująca!

      Mam prośbę do Pani, Pani Magdaleno i do wszystkich - proszę, mówcie, a raczej piszcie:) mi po imieniu. Będę bardzo wdzięczna.

      Usuń
  4. Losy carskiej rodziny Mikołaja II z Romanowów powtórzyłam sobie dokładnie przed moim wyjazdem do Petersburga. Dużo potem jeszcze czytałam na ten temat w różnych publikacjach i zawsze szczerze się wzruszałam.
    W interesującym opisie książki "W cieniu Pałacu Zimowego", naprawdę zachęciła mnie Pani do sięgnięcia po tę pozycję!
    Z pewnością dowiem się jeszcze paru rzeczy o których nic nie wiem.

    Milutko, wiosennie pozdrawiam Pani Aniu!
    Crysta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, żeby po lekturze wielu publikacji dotyczących Romanowów można było się jeszcze czegoś zupełnie nowego dowiedzieć z pozycji Boyne'a. Jest to raczej przyjemne zagłębienie się w znany już świat, jakby zaproszenie do towarzyszenia rodzinie carskiej przy obiedzie, do przebiegnięcia po wielkich salach petersburskiego pałacu. Także próba wyobrażenia sobie jak mogły wyglądać bliżej niektóre znane już wydarzenia.
      Nie mogę zdradzać więcej, bo widzę, że planujecie sięgnąć po książkę. Miłej lektury, polecam!

      Usuń
  5. O,dziękuję!Muszę koniecznie przeczytać,bo często w moich marzeniach spaceruję bulwarami nad Newą:)

    http://www.youtube.com/watch?v=j5iy60hvZO0&feature=fvwrel

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa jestem książki - czy oddaje rzeczywistość? Sama historia ostatniej carskiej rodziny jest mi bliska i przywołuje na pamięć piękne wspomnienia z podróży po Petersburgu. Jest też jedną z najbardziej poruszających opowieści o życiu i śmierci członków dynastii panującej. Tak bardzo kontrastuje z baśniowymi bajaniami o długim i szczęśliwym życiu królów i królowych oraz ich dzieci: królewiątek. Książka mówiąca o jednej z największych tragedii XXw. musi stać na wysokim poziomie, a jeśli Ty ją polecasz, Aniu, to wiem, że taka jest. :) Tym samym dołącza do długiej listy tytułów książek, które umilą mi każdą wolną chwilę.
    Pozdrawiam i ślę buziaki :)

    OdpowiedzUsuń

  7. Jak wyglądały bale w Pałacu Zimowym?
    Bardzo spodobał mi się ten opis,dlatego go tutaj zamieszczam...Były tam tez fiołki i roznosił się zapach róż:-)))

    "(...)Intensywny sezon towarzyski rozpoczynał się w Pitrze (Petersburgu)w styczniu.
    Jego najjaśniejsze punkty stanowiło dwanaście balów wydawanych przez cara w Pałacu Zimowym.
    Służący carskiego dworu ubrani w zielone uniformy,czarne czapki ozdobione piórami i miękkie skórzane rękawiczki doręczali tysiące zaproszeń udekorowanych wizerunkiem złotego dwugłowego orła.
    W czasie balu wielkie sale Pałacu Zimowego rozświetlało dziesięć tysięcy świec z pszczelego wosku,a upiększały je przycięte drzewa owocowe rosnące w ogromnych donicach,różowe róże,fiołki parmeńskie i białe orchidee w wazonach,przysłane na północ z ciepłego Krymu w ogrzewanych wagonach,a także owoce z wytłoczoną sylwetką cara.
    Na placu przed pałacem stały wtedy setki trojek i karet,możliwie jak najbliżej koksowników,z których buchały w ciemne niebo płomienie wyglądające jak czerwone fontanny.Stangreci mieli ze sobą butelki z gorącą wodą,koce podszyte sobolowym futrem i flaszki wódki,bo nawet ciepłe koce i koksowniki nie wystarczały,żeby się ogrzać.
    Bale trwały do trzeciej nad ranem i kończyły się odtańczeniem poloneza.Jeśli w oczekiwaniu na swego pana stangret wypił za dużo i zrobiło mu się tak gorąco,że zdjął palto i zasnął,mógł zamarznąć.Od strony Zatoki Fińskiej plac osłaniał wprawdzie ogromny Pałac Zimowy,ale brak słów,by opisać mróz panujący zimą w Petersburgu.
    Światło padające z okien ukazywało czarno-biały świat skuty lodem i pokryty śniegiem,którego płatki wirowały w powietrzu,a pośród nich mgiełkę oddechów mężczyzn i koni.
    Sezon towarzyski kończył się wraz z nadejściem Wielkiego Postu.Wówczas towarzystwo rozjeżdżało się po kraju,udając się na wyspy położone poza Petersburgiem,na Krym lub do swoich podmoskiewskich posiadłości (...)"

    [Adrienne Sharp,"Prawdziwe wspomnienia Mali K."wyd.Nasza Księgarnia.W-wa 2012,str.17]

    OdpowiedzUsuń