W czterech ścianach wiktoriańskiego domu wielkiego pisarza [1]

Przeniesiecie się wraz ze mną do XIX wieku? Wystarczy, że zaopatrzycie się w kubek z gorącą herbatką cytrynową (jak ktoś woli, może być kawa) i ruszamy w przeszłość. Przypuszczam, że moi stali czytelnicy nie są wcale zaskoczeni okresem historycznym, który wybrałam:) Jest przecież najciekawszy, najbardziej malowniczy, przepełniony wielką literaturą, malarstwem i fascynującą historią.

Poznajcie młodego, obiecującego dramaturga i pisarza o imieniu Charlie, którego serce właśnie niedawno zostało złamane. Uznał on, że najlepszym lekarstwem na nieszczęśliwą miłość jest szybkie zakochanie się w kimś innym, uderzył więc w konkury do córki swojego wydawcy. Cathy, piękna dziewczyna o wielkich, niewinnych oczach od jakiegoś już czasu rzewnie patrzyła na przystojnego, złotowłosego młodzieńca, którego papa często zapraszał na kolacje. Wszystko skończyło się dźwiękami weselnych dzwonów, a panna młoda przez dłuższy czas chodziła "szczęśliwa przez cały dzień", jak pisała o niej siostra. Wyglądało na to, że tworzą parę, która wzajemnie się uzupełnia - ona delikatna, dyskretna i wrażliwa, on hałaśliwy, wiecznie roześmiany, trochę zbyt gwałtowny.


Nie minęło wiele czasu i na świecie pojawił się pierworodny potomek. Tak się złożyło, że młodzi małżonkowie przeżyli w związku z tym wiele stresu. Cathy cierpiała na silną depresję poporodową, której jej mąż nie rozumiał i uznawał za słabość charakteru. Sam ciągle ze strachem patrzył w przyszłość panicznie bojąc się długów i biedy, które tak bardzo dotknęły go w przeszłości, gdy musiał jako dwunastolatek zacząć zarabiać na spłatę ojcowskiej niefrasobliwości, pracował więc od świtu do nocy stając się powoli gwiazdą angielskiej prozy. 

Czas na wątek, który został jakby żywcem wyjęty z powieści wiktoriańskiej. Do domu, w którym pojawił się noworodek, wprowadziła się piętnastoletnia siostra młodej matki, by pomóc jej w obowiązkach i wspierać w połogu. Zadomowiła się tam wkrótce i szybko przejęła obowiązki gospodyni. Energiczna, zdrowa, a przede wszystkim niezmiernie zainteresowana literaturą tworzoną przez szwagra stała się dla niego nie tylko podporą i muzą, ale dziwnym obiektem platonicznej miłości. O czym myślała Cathy, gdy widziała ukochanego męża, który nie zwracając na nią najmniejszej uwagi spędza z jej siostrą każdą wolną chwilę? Co czuła, gdy pewnego dnia Mary zasłabła i wkrótce zmarła na rękach Charliego, który popadł z tego powodu w histerię - nie tylko na lewo i prawo opowiadał, jak wielką poniósł stratę, nie tylko schował do szafy wszystkie rzeczy Mary i ze łzami w oczach co jakiś czas je wyciągał, by poprzytulać się do jej sukni, nie tylko nosił do końca życia jej pierścionek, ale przed wszystkim wyraził życzenie, że chce być po śmierci pochowany obok szwagierki, bo "nie zniósłby myśli o tym, że mógłby być oddzielony od jej prochów"?

Cathy musiała to wszystko znosić znów będąc w ciąży. Miała dopiero 22 lata, chorą matkę i dziwnie zachowującego się męża, którego poślubiła zaledwie rok temu. Właśnie straciła siostrę, jeszcze nie wydobrzała po porodzie i chorobie. Nie znamy jej myśli, bo ich nie spisywała, wiemy jednak, że kolejne dziecko poroniła, a to może dać nam obraz stresu, który musiała przeżywać w tym czasie. Charlie wkrótce doszedł do siebie, rzucił się znów w wir pracy i życia towarzyskiego, które uwielbiał. Nie czuł potrzeby dzielenia go z żoną, która po każdej kolejnej ciąży (a było ich bardzo wiele) stawała się coraz bardziej okrągła i zmęczona. Czasu bycia przy nadziei nie znosiła dobrze, poza tym brakowało jej ruchu, urozmaicenia, miłości i zainteresowania, czuła się coraz gorzej, coraz starzej wyglądała. Mąż wymagał, by była piękna, dowcipna, urocza, chciał móc się nią chwalić na salonach, ale nic nie robił w kierunku, by jej to umożliwić. Sam stawał się coraz sławniejszy, bogatszy, a uwielbienie czytelników rozpuściło go do granic możliwości. Żona, matka jego kolejnych dzieci, którą cały ten zgiełk męczył, płoszył i zawstydzał stawała mu się powoli kulą u nogi. 


Uwielbiał kobiety i wcale się z tym nie krył, na każdym kroku sprawiał żonie przykrość okazując zainteresowanie każdej ładniejszej damie napotkanej na drodze. Publicznie wyśmiewał tuszę Cathy i obwiniał ją o nieustanne dostarczanie mu kolejnych niezbyt rozgarniętych dzieci. Ciągle pragnął nowych wrażeń, doświadczeń. W chwili, gdy zamarzyła mu się podróż do Ameryki nikt i nic nie zdołało odwieść go od tego pomysłu. Co więcej - zażyczył sobie, by żona towarzyszyła mu w tej wyprawie, choć błagała go, by mogła zostać z dziećmi w domu.

A zaczęło się tak sympatycznie, prawda? Wielki brytyjski prozaik, niemal bohater narodowy, uwielbiany i szanowany - gdy wieści o jego prawdziwym charakterze przeciekały czasem do wiadomości publiki niewielu było takich, którzy uznawali to za prawdę. Na pewno zdrobnienia imion nie zdołały Was zmylić - moja opowieść dotyczy Charlesa Dickensa i jego żony Catherine Hogarth. 

Wczoraj minęło 201 lat od chwili, gdy przyszedł na świat. Artykuł o nim dojrzewał we mnie długo, zastanawiałam się, jaką ma przybrać formę. Przeczytałam niedawno dwie znakomite książki opowiadające dzieje jego życia i kobiet, które odegrały w nim wielką rolę. Jedna z nich to powieść biograficzna, której autorka ukryła bohaterów pod fikcyjnymi imionami, lekko pozmieniała drobne fakty i stworzyła niepowtarzalną, wciągającą, nie dającą spokoju historię, która sprawiła, że nagle Dickens, którego zazwyczaj raczej omijałam szerokim łukiem pamiętając niezbyt wciągającą mnie lekturę "Davida Copperfielda", zadomowił się w mojej głowie i nakazał pisać o sobie. Drugą książką był dokument dotyczący tylko jednego wątku życia Dickensa, po który sięgnęłam, by porównać prawdę z poprzednio przeczytaną pozycją. Efektem tego wszystkiego stał się bardzo długi tekst, który dzielę na kilka części tworząc na Zielono w głowie cykl dickensowski. 

Niedługo zdradzę Wam tytuły książek, które bez dwóch zdań warto przeczytać, które pochłania się jednym tchem czerpiąc z nich wiedzę i wielką przyjemność. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę tajemniczość i samolubne pragnienie obudzenia w Was ciekawości. Do zobaczenia wkrótce:)

7 komentarzy:

  1. Też niedawno zapoznałam się losami tej pary. Pasjonująca lektura.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z zaciekawieniem przeczytałam historię o Dickensie, o którym wiedziałam tyle ile trzeba, by nie wydać się ignorantem. Więcej o jego życiu dowiedziałam się dopiero tu, pijąc poranną kawę:))
    Żona Cathy jawi się tu jako typowa kobieta-ofiara tamtych czasów, kobieta-bluszcz owinięta wokół mężczyzny nawet wówczas, gdy ten ją zdradza i najzwyczajniej w życiu traktuje jak mebel, który jest, który można przesunąć w dogodne miejsce, by nie przeszkadzał.
    Wiktoriańska obyczajowość tolerowała amoralne zachowania mężczyzn, ale kobieta mogła tylko cierpieć i poświęcać się. Rolę tę żona pisarza odegrała Oscarowo!
    Gdy czytam takie historie pojawia się we mnie feministyczny bunt! I mimo, iż zdaję sobie sprawę jakie to były czasy (wiek XIX należy i do moich ulubionych) tego mimowolnego buntu nie mogę się pozbyć.
    Dickens wyśmiewający żonę, obwiniający ją o dzieci, które może nie okazały się zbyt błyskotliwe, Dickens-kobieciarz... trochę tu tego dużo. I tak zachowywał się w prywatnym życiu pisarz, który stworzył np. taką uroczą "Opowieść wigilijną" i piętnował w niej złe ludzkie zachowania.
    I czyż nie miał racji nasz noblista Czesław Miłosz pisząc w jednym z wierszy: "Mali są ludzie, wielkie są ich dzieła".

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak, kobiety w tamtych czasach nie znaczyły nic i nie miały żadnych praw. Bardzo dobrze i ciekawie opisała ten problem Anne Bronte w "Lokatorce Wildfell Hall".

    W sumie właśnie dopiero XIX wiek był tym czasem, w którym coś ruszyło, w którym kobiety zaczęły "szemrać":) Dotyczyło to jednak nielicznych. Pojawiły się pisarki tworzące wielkie powieści, ale i one początkowo musiały ukrywać się pod męskimi pseudonimami; pojawiła się np. Mary Anning, Ada Lovelace, Elizabeth Blackwell - znamy je i doceniamy, ale nie jesteśmy w stanie pojąć, ile musiały przejść, żeby pokazać światu to, czego dokonały, ilu zniewag wysłuchały.

    Przebłyski miały miejsce także trochę wcześniej - niedawno czytałam "Pasję Artemizji" - powieść o XVII-wiecznej malarce, której udało się przełamać zwyczaje depczące godność kobiety, ale zanim to się stało doświadczyła wielu niegodziwości ze strony mężczyzn.

    Catherine była osobą bardzo bierną, ale taki już miała charakter, tak została wychowana. Podczas lektury nieraz miałam ochotę nią porządnie potrząsnąć, bo żyła jakby we śnie, znosiła wszystko, jakby miała nadzieję zaraz się obudzić. To, o czym napisałam w tym tekście to tylko drobna część udręk, jakie zgotował jej mąż. Niedługo dalszy ciąg:) Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż ja mogę napisać...cudowny post, z prawdziwą przyjemnością przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Charles Dickens
    „Kiedy mi mówisz, że mnie kochasz, to rozumiem ten wyraz, ale nic więcej, Wyraz ten nie budzi nic w mym sercu, nic we mnie nań nie odpowiada.”
    ( Charles Dickens- "Wielkie nadzieje")

    Wydaje mi się,że ten cytat dobrze określa zmienne uczucia pisarza.Cudownie się czyta Twój artykuł...nic mi nie było wiadomo o zmiennym,niezrównoważonym charakterze ulubieńca Anglików***

    OdpowiedzUsuń
  6. "Człowiek zawsze powinien zwracać uwagę na to, jaki jest w stosunku do swoich najbliższych. Śmierć ukochanej osoby pobudza sumienie do robienia rachunku i jeżeli wypadnie on niekorzystnie, ogarniają nas dotkliwie dręczące wyrzuty. A żaden wyrzut nie jest tak gorzki, jak ten, który przychodzi za późno".

    (Charles Dickens "Przygody Oliviera Twista".

    Dużo serdeczności p. Aniu!
    Crysta

    OdpowiedzUsuń
  7. Dickens mówił podobno Dostojewskiemu, że "wszyscy dobrzy, prości ludzie w jego powieściach (...) są tym, czym chciałby być. Z kolei czarne charaktery biorą się z tego, kim jest, z jego okrucieństwa, ataków bezzasadnej wrogości wobec bezbronnych i szukających u niego pociechy, z odsuwania się od tych, których powinien kochać." Wyrzuty sumienia?

    OdpowiedzUsuń