Kobiety Boya [1] - Dagny Przybyszewska

Lekarz pediatra, który mówił o sobie: "...na dnie zawsze byłem i jestem tylko poetą"; nieśmiały i skromny - kochanek najpiękniejszych kobiet epoki; kuzyn Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Swoją drogą ciekawe - ile sekund zajęłoby Wam odgadnięcie nazwiska, gdybym w tym momencie przerwała pisanie:) Nie przerwę jednak, bo zbyt wiele ciekawych rzeczy mam Wam do opowiedzenia. Nie będzie to życiorys - ten na pewno dobrze znacie, a jak nie, to szybko go znajdziecie (o ile uda mi się Was zainteresować postacią). Chciałam dziś opowiedzieć o kobietach, które odegrały największą rolę w życiu Tadeusza Żeleńskiego - lekarza, pisarza, poety, tłumacza, eseisty, skandalisty o pseudonimie Boy.


Tadeusz Boy-Żeleński
Dlaczego wybrał studia medyczne? W felietonie "Kariery" pisał: "Medycyna - powszechny rezerwuar niespokojnych duchów. I wielka niewiadoma. Można było sobie pomarzyć. O wytwornych pacjentkach, albo będąc chirurgiem, o ocaleniu życia młodej milionerce, która połknęła brylantowy guzik i o zaślubieniu jej. [Inne wydziały to] książki i skrypta, tutaj kościotrup w pokoju, ku przerażeniu kuzynek, krajanie trupów, wdzieranie się skalpelem w sam rdzeń istnienia."


Mimo takiego romantycznego poglądu na zawód lekarza nie to było jego powołaniem. Do legendy przeszły jego częste wpadki. Pewnego razu doktor Żeleński został wezwany do chorego niemowlęcia. Osłuchał malucha, opukał i postawił diagnozę: dziecko zatruło się nieświeżą rybą. Skąd to niewinne stworzenie wodne przyszło mu do głowy - nie wiadomo. W każdym razie mama niemowlaka zaprotestowała - przecież nie podawała takiemu maleństwu ryby. Doktor pomyślał, podrapał się w głowę i stwierdził: "Ma pani rację. Trzeba wezwać lekarza." Innym razem znajoma prosiła go o zrobienie zastrzyku. "Pierwszą igłę zgiął, drugą zgiął, trzecią złamał, ale zdołał wyciągnąć." Cóż, widać nie było jego przeznaczeniem uratowanie życia milionerce i zaślubienie jej.

Pod koniec wieku XIX, gdy Żeleński spokojnie, lub raczej niespokojnie (bo bawić się lubił, jak to studenci) uczył się na medyka, do Krakowa przybył, opromieniony sławą młodopolską, Stanisław Przybyszewski. I przywiózł ze sobą Dagny. Piękna Norweżka na wiele dni opanowała moje serce w chwili, gdy tylko poznałam jej imię zgłębiając w szkole średniej biografię autora "Confiteora".


E. Munch, Dagny Juel Przybyszewska
Gdy słyszę "muza", myślę "Dagny". Była nią w pełnym tego słowa znaczeniu, najpierw w rodzinnym kraju, później w Niemczech i w Polsce. Wyglądała trochę jak zwiewne, tajemniczo uśmiechnięte kobiety z obrazów Axentowicza. Gdziekolwiek by się nie pojawiła, natychmiast powstawały dzieła literackie, których bezpośrednio lub pośrednio była bohaterką. Pisarka i poetka - stworzyła jednak niewiele utworów, była też pianistką i tłumaczką. W młodości guwernantka dzieci przyszłego premiera Norwegii, narzeczona znanego krytyka i pisarza, przyjaciółka Edwarda Muncha.

Prowadziła fascynujące życie wyemancypowanej artystki, pisała dla niej i tworzyła bohema skandynawska początku lat 90-ych XIX-ego wieku. Podobnie było w Berlinie, dokąd wyjechała na studia muzyczne. Zawsze spowita w czerń, chodząca alegoria tajemniczości o płomiennorudych włosach wspaniale wpisywała się w klimat epoki. Szalenie inteligentna, wyrafinowana i ambitna działała na wyobraźnię każdego, kto miał szczęście ją spotkać i zamienić z nią kilka słów. Imponowała mężczyznom ciętym językiem, dzikością, nocnym włóczeniem się po knajpach, odwagą, swobodą w kontaktach z płcią przeciwną. Miewała wiele romansów, jednak nigdy nie trwały one długo.

Wielka miłość dopadła ją dopiero pod postacią osławionego modernistycznego pisarza polskiego. Pobrali się po niespełna półrocznej znajomości. Dagny weszła w życie Przybyszewskiego jak burza, przed ślubem nie zdążył nawet zakończyć swojego związku z Martą Foerder. Zresztą jak tu spokojnie zerwać, gdy kobieta, z którą już miał syna, ponownie była z nim w ciąży? Przebojowa Norweżka zagięła parol na Polaka znając jego sytuację, nie przeszkadzało jej to jednak. Możliwe nawet, że było to dla niej, przyzwyczajonej do hołdów i adorowania, swoistym wyzwaniem.

Zawsze zastanawiało mnie to, na ile Dagny rzeczywiście była demoniczną, chodzącą kobiecością, dopełnieniem epoki, szatanem intelektu, a na ile taki jej obraz został wykreowany na potrzeby legendy przez jej kochanków, którzy długo nie mogli otrząsnąć się spod wpływu rudowłosej czarodziejki... Munch pisał do Przybyszewskiego: "Słuchaj, z początku, kiedy się jeszcze opierała, leżałem jak pies przed jej drzwiami w zimie, w najstraszniejszym mrozie spałem, cała noc przed drzwiami jej pokoju i pozyskałem ją. Ale też cierpiałem!"


Dagny, 1894
Przybyszewscy sporo podróżowali, mimo to mąż Dagny cały czas utrzymywał związek z Martą. W pewnym momencie były z nim w ciąży obie panie - i żona, i kochanka. Marta Foerder oczekiwała czwartego potomka, gdy popełniła samobójstwo, a Przybyszewski został na dwa tygodnie osadzony w berlińskim więzieniu pod zarzutem przyczynienia się do jej śmierci. Zapadł wyrok uniewinniający, jednak nad młodym małżeństwem zawisła niesława. Dagny urodziła drugie dziecko, po czym wyjechała z mężem do Hiszpanii, a następnie do Paryża.

W 1898 roku wylądowali w Krakowie, gdzie Przybyszewska poznała Żeleńskiego. Była w Polsce samotna, tęskniła za ojczyzną, za dziećmi. Kochała męża, który niewiele czasu jej poświęcał. On był w swoim żywiole - powrócił do domu, przyjmowany z uwielbieniem, ona - bez grosza, bez przyjaciół, skazana na wieczne oczekiwanie. Każda życzliwa dusza była na wagę złota - okazał się nią młody student medycyny.

Grywali razem w bilard, czytali utwory Wyspiańskiego. Dagny zaczarowała Tadeusza - zadłużał się, by spłacać jej rachunki, których pijący na umór mąż nie był w stanie regulować, kupował jej prezenty, robił zakupy. Nie wiemy, czy zostali kochankami, jednak wiadomo, że Tadeusz był w żonie Przybyszewskiego nieprzytomnie zakochany. Bardzo cierpiał, gdy wyjechała w chwili, gdy on leżał w łóżku zmożony ciężkim zapaleniem płuc. 


S. Wyspiański, Dagny Przybyszewska
Niepotwierdzone do dziś pogłoski łączą Dagny z samobójstwem Stanisława Korab-Brzozowskiego, bardzo młodego i jednocześnie nieprzeciętnie zdolnego poety dekadenckiego. Żeleński był przekonany, że Brzozowski zabił się nie mogąc znieść ignorującej go rudowłosej kusicielki. Kolejną śmiercią w biografii Dagny była jej własna, równie tragiczna. Wyjechała do Gruzji na zaproszenie swojego wielbiciela Władysława Emeryka - Stanisław miał dołączyć do nich później, choć skądinąd wiadomo, że wcale nie zamierzał tego robić. 5 czerwca 1901 roku, w pokoju hotelowym, Emeryk zastrzelił Dagny, po czym popełnił samobójstwo.

Niebawem, nocą, patrol policji doprowadził na krakowski komisariat Tadeusza Żeleńskiego, który w centrum miasta "krzyczał w okropny sposób, nie wymawiając żadnych wyrazów". Jarosław Iwaszkiewicz pisał w 1979 roku:
Jaki miły ten Kraków. Sami nieboszczycy:
Tu Boy chodząc po rynku wielkim głosem krzyczy
Z żalu, zupełnie trzeźwy, o samej północy.
Dwa lata później 29-letni Żeleński zaręczył się z 17-letnią Zofią Pareńską, córką znanego krakowskiego lekarza, Zosią z "Wesela" Wyspiańskiego.

12 komentarzy:

  1. W jednej z biografii S. Przybyszewskiego napisano o Dagny, że była to kobieta o magicznym spojrzeniu oczu w kolorze norweskich fiordów...

    Pozdrawiam.
    Magdalena J.Lis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tych oczach musiała błyszczeć inteligencja, tajemnica, obietnica, figlarność elfa i złośliwość diabełka...

      Usuń
  2. Witam z Poznania i serdecznie pozdrawiam,Aniu!
    Doskonale napisane,z wielkim zacięciem literackim,czytałem z przyjemnością,dziękuję za tak ciekawe informacje,Jarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Właśnie piszę dalszy ciąg tekstu o kobietach w życiu Żeleńskiego - było ich jeszcze kilka, a każda na swój sposób fascynująca. Choć chyba już żadna nie tak, jak Dagny Juel.

      Usuń
  3. Aniu,świetnie wprowadziłaś nas w temat,zainteresowałaś!
    No,jak takie marzycielskie podejście do zawodu lekarza miał niepoprawny wielbiciel płci pięknej,to nic dziwnego,że zrezygnował z zawodu.Ciekawe,czy kogoś nie uśmiercił przez przypadek?:)
    Co do Dagny,to trafił "swój na swego"!Och,ta belle epoque!
    Pozdrawiam "upalnie",J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,Aniu!
    Potrafisz w cudowny sposób zmobilizować do poszukiwań i zgłębiania tematu.Oto,fr.tekstu,na który trafiłam:

    "Arkadi Czowelidze, choć był dyrektorem cmentarza, na którym od wieku leżała Dagny, nigdy o niej nie słyszał. Bo nie sposób ogarnąć na rozległym 300-letnim cmentarzu wszystkich mogił. Dopiero kiedy przyszedł list z Norwegii z pytaniem o grób Dagny, zaczął się nią interesować - nie tylko miejscem, gdzie spoczęła, lecz i jej życiem. - Ja krasawice lubię, a ona była krasawica, w Berlinie mieszkała i cygarety paliła. Wtedy to było coś. Malowali ją na obrazach i umierali z miłości - snuje opowieść Arkadi. - Tak mi się spodobała, że powiesiłem jej fotografię w swoim gabinecie. Ciągle na nią patrzyłem, jak siedzi oparta na krześle, w obcisłej czarnej sukni, aż zauważyłem, że Dagny też tak jakoś patrzy jakby na mnie. Uznałem, że muszę coś dla niej zrobić.

    Najpierw Czowelidze u popularnego gruzińskiego artysty Wachtanga Chazalii zamówił tablicę pamiątkową. Zawisła na ścianie dawnego Grand Hotelu, w którym Dagny została zamordowana. Dziś to jeden z budynków mieszkalnych o wysokich oknach, jakich w Tbilisi wiele. W środku zachowały się żelazne poręcze schodów w koronkowe wzory i malowidła na ścianach. Przez ostatnie tygodnie życia Dagny widywała je co dzień..."
    (A.Augustyniak,Wysokie obcasy.fr.)


    No i jeszcze po śmierci,zawróciła "w głowie",Ukraińcowi:)!
    Pozdrawiam Aniu,Zielone Wzgórze tonie w bieli kwitnących sadów,jak tam sielsko:)A gałęzie "panny młodej" zaglądają do okien Twojej facjatki!

    OdpowiedzUsuń
  5. "...Milczący Tadeusz znalazł dla siebie przy niej rolę: w Paonie Turula wyprowadził znużoną Dagny do dużej sali, gdzie stał stół bilardowy, i nauczył ją, sam podobno nie lada mistrz, tej gry. Kobieta grająca w bilard - to w bogobojnym Krakowie wystarczyło, by zaczęto mówić o orgiach.
    Grał z nią w bilard, a także tłumaczył na poczekaniu na niemiecki, wraz z innymi, polskie utwory jej męża, brał chyba udział w tłumaczeniu "Warszawianki" Wyspiańskiego, za to na pewno Dagny była mu wdzięczna, lubiła go, a on - no cóż, Tadeusz się zakochał.
    "Fizycznie była urocza" - takie wyznanie wypsnęło mu się po latach.
    Zdjęcia tego nie potwierdzają, ale czasami nie ma nic bardziej kłamliwego niż zdjęcia, zwłaszcza ówczesne: szkalują swoje modelki.
    "Przeszłość Dagny spowita była tajemnicą" - pisze w tym samym szkicu.
    No, nie za bardzo: Strindberg, Munch, wymieniano jeszcze kilka nazwisk - plotkowano na zabój. Ale skoro on wolał, żeby wszystko było tajemnicą..."

    (J.Hen.Boy-Żeleński.Błazen-wielki mąż)

    Pozdrowienia,super Blog!!!Świetnie go prowadzisz,Ela

    OdpowiedzUsuń
  6. "Nad oparami cygańskich nocy w Krakowie unosi się widmo jednej,jedynej kobiety.
    "Krucha,delikatna,dziewicza i beztroska","oszałamiająca","wątła jak gałązka brzeziny,z nerwami mocnymi jak u źrebaka",z rozwianymi włosami,złotordzawymi,które szeleściły "jak kłosy przed burzą".O czystym profilu "jak wyciętym z obrazu Filippino Lippi czy Botticellego",oczyma niebieskofiołkowymi,spokojnymi,chłodnymi,tajemnymi jak fiordy.Pani Morza,Królewna z Kongsvinger-"Ducha,Ducha i wiecznie Ducha,jedynie Ducha,królowa niebios i ziemi"-Dagny Juel.
    Dla niej oszalał nienawidzący kobiet Strinberg,ją malował obsesyjnie Munch,a każdy z tych portretów patrzących do dziś na nas ze ścian galerii w Oslo-jest "jak miłosne wyznanie."Ale ona wybrała Polaka.Satanistę,demona,dziki żywioł.I ona przy pozorach sfinksowego spokoju,niosła ze sobą wir i pęd.Jej suknia,ciasno opinająca smukłą sylwetkę była w tańcu jak płomień(...)"

    "(...)kto chce zobaczyć Dagny snującą się Plantami jak "senne,rozwiewne marzenie"-musi przeczytać urzekające książki Boya-Żeleńskiego "Znasz-li ten kraj?" i "Ludzie żywi".Obecność Dagny-mówi Boy (a w jego relacji po latach,latach,ciągle drży nuta bolesnej miłości!)-uszlachetniała legendą,wdziękiem,poezją te pijackie noce,ona była "duszą domu",na który przez chwilę zwróciła oczy cała Polska (...)"

    [Barbara Wachowicz,Czas nasturcji,fr.]

    OdpowiedzUsuń

  7. wspanialy blog.Pisz dalej, prosze!
    Stara kobieta i czyta

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, czytam właśnie książkę "Dagny życie i śmierć" J.O.Landis - i także jestem zafascynowany postacią Dagny.
    Dzisiaj była by, a raczej byli by - z Przybyszewskim, królewską parą celebrytów!
    Na szczęście (dla niej), nie było wówczas internetu - i nie dochodziły do niej głosy oburzonej gawiedzi, - czyli internetowej hołoty, która swoją małość usiłuje napompować poniżaniem innychn nieprzeciętnych ludzi.

    Będę tu teraz częściej zaglądał :) - Pa!

    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miód na moje serducho:) Dziękuję! Zaglądaj jak najczęściej!
      "Dagny - życie i śmierć" już leży u mnie w kolejce do recenzji. czas mi się ostatnio nie chce rozciągać, dlatego na blogu trochę zrobił się zastój, ale wrócę, obiecuję. Wrócę z recenzją "Dagny" i kilku innych wspaniałych pozycji.
      Myślę, że Dagny i Stach byli parą celebrytów w zupełnie nowoczesnym tego słowa znaczeniu - mówiono o nich od Berlina po Kraków, od Skandynawii po Gruzję. Szokowali, budzili zazdrość, zawiść, miłość, uwielbienie - myślę, że spora część zachwytu, jaki Dagny budziła w mężczyznach wiązała się z wyprzedzającą ją famą.
      Była postacią niezwykłą - to wspaniale, że ciągle powstają o niej książki!

      Usuń
  9. Dagny - jedna z ostatnich wielkich muz.
    Teraz już takich nie robią ;). Pokażcie mi palcem, którą z naszych obecnie sławnych można określić tym - jakże pęknym - mianem?

    OdpowiedzUsuń