Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cmentarze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cmentarze. Pokaż wszystkie posty

Historie ludzkie śpią na cmentarzach

Kocham cmentarze. Tak już mam. Nie kojarzą mi się źle, nie rozglądam się nerwowo chodząc między grobami, nie bałabym się wędrować ich ścieżkami nocą. Są dla mnie wyciszeniem i zachwytem. Swoistą galerią sztuki. Dodać trzeba, że muszą to być oczywiście stare cmentarze, bo na nowych brak odpowiednich warunków do kontemplacji - nie ma tam sztuki, ciężko znaleźć ciszę, gdy wokół brak drzew.

Najbardziej lubię takie nekropolie jak Powązki, bo można się w nich zatracić niczym w muzeum, ale mój łańcucki cmentarzyk też nadaje się do tego, żeby po nim błądzić w zachwycie i wynajdywać coraz to nowe perełki warte uwiecznienia i zapamiętania. Nie wszystko napawa optymizmem - sypiące się zabytkowe groby, opuszczone kaplice, zaniedbane mogiły bohaterów zasłużonych dla ojczyzny... Niemniej jednak cmentarze mają to do siebie, że nawet gdy natura postanowi objąć je w posiadanie, to ma to swój urok.

Ostatniej niedzieli wybrałam się ponownie, by pospacerować po ostatnim miejscu spoczynku tych, którzy w moim mieście zamknęli oczy na zawsze. Niektórzy mieszkali tu całe życie, inni przybyli z daleka, by tutaj żyć, pracować i odejść, jeszcze inni trafili na naszą małą nekropolię zupełnie przypadkiem. Zieleń znów opanowała cmentarz na kilka miesięcy. Zawsze mam wrażenie, że w tym miejscu cień jest jakiś inny, głębszy. Naprawdę lepiej mi się tam myśli.

Pod pięknymi pomnikami, pod starymi tablicami, ukryte pod literami, które wcale nie wydają się beznamiętne i martwe, śpią historie ludzi kochanych i kochających, walczących za ojczyznę i za nią ginących, samotnych, szczęśliwych, tęskniących, marzących, pragnących żyć i życiem zmęczonych...

Père Lachaise - Mały Paryż Wielkich Ludzi

Przeglądałam niedawno zdjęcia, które parę lat temu przywiozłam z pobytu w Paryżu. Znalazłam wśród nich te, które niezmiennie urzekają mnie niepowtarzalnym klimatem niespotykanym nigdzie indziej. Nie jest to zasługa fotografa, ale miejsca na nich uwiecznionego. Błądząc ulicami miasta wypatrywałam duchów przeszłości. Oczy mojej duszy zamknięte były na współczesne samochody, turystów, na witryny sklepowe, reklamy i neony. Wędrowałam otoczona mgiełką tajemniczości, niczym ulotna postać z dawnych lat. Czy byłam widoczna dla ludzi, którzy mnie mijali? Nie wiem - nawet jeśli zwracali na mnie uwagę, to ja ich nie widziałam. Dla mnie Paryż jest portalem do przeszłości unoszącym mnie daleko od rzeczywistości. 

Najwspanialszym miejscem dla mojej wyobraźni był oczywiście Montmartre, gdzie na każdym kroku natykałam się na znajome twarze. Na jednej z ulic spotkałam Claude'a Moneta, chwilę później zgarnęliśmy do towarzystwa Augusta Renoira, który zaproponował, by wyciągnąć na przechadzkę ponurego Degasa. W kawiarni zastaliśmy już Cezanne'a rozmyślającego nad szklaneczką absyntu. Chłopcy pili różne podejrzane płyny, ja zadowoliłam się zwykłą wodą (nie oparłam się jednak pokusie delikatnego spróbowania Zielonej Wróżki - oczywiście tylko i wyłącznie w celach poznawczych) - idylliczna atmosfera pochłonęła mnie do tego stopnia, że nie zauważyłam jak szybko płynie czas.

Wspomnienia zupełnie mnie opanowały, a przecież wcale nie miałam zamiaru opowiadać Wam dzisiaj o moich spotkaniach z XIX-wiecznymi malarzami (a przynajmniej nie tymi na Montmartrze). Chciałam zabrać Was do drugiego z najważniejszych dla mnie paryskich miejsc. 
Z dala od miasta szukajmy napisów,
Gdzie wielki cmentarz zalega na górze.
O!jak tu smutno,kędy śród cyprysów
Pobladłe w cienie chowają się róże
A pod stopami-dalej-miasto w chmurze
Topi się we mgłach gasnących opalu...
(...)
Juliusz Słowacki, Paryż