Dzisiejszy dzień od rana wydawał mi się jakiś inny, wyjątkowy. Zwykle jestem z datą na bakier, żyję radośnie w nieświadomości, jakiego dnia miesiąca otwieram o świcie oczy. Zapytacie mnie: którego dziś mamy?, a ja zacznę powoli liczyć od ostatnio zarejestrowanej daty - w styczniu przypuszczalnie od Trzech Króli:) Dzisiaj szybko doszłam do wniosku, że trzeba zerknąć na kalendarz, bo światło poranka było inne niż zazwyczaj. Bardziej poetyckie?
225 lat temu przyszła na świat niepokorna, rogata dusza. Poezja, która spływała z jego pióra zachwyca i oczarowuje, a życie, które tworzył swoimi czynami - fascynuje, pociąga, nie pozostawia obojętnym nikogo. Od tego czasu minęły ponad dwa wieki, a mnie wydaje się to chwilą, bo George Byron jest postacią bardzo mi bliską - najpierw zakochałam się w jego twórczości, potem w wyglądzie:), w końcu w osobowości. Niebanalny dowcip, jaki charakteryzuje jego listy i pamiętniki sprawiał, że nieraz zaśmiewałam się do rozpuku; ich liryzm i delikatność stylu wielokrotnie wyciskały mi łzy z oczu. Przekorny, rozpustny, a jednocześnie dobry, wspaniałomyślny, odważny.
"Był młody, piękny; jego szaroniebieskie oczy rzucały pełne uczucia spojrzenia spod długich rzęs. cera jego miała jakąś delikatną, niemal przeźroczystą bladość. Usta jego, jak usta czarującej kobiety, miały wyraz zmysłowy i kapryśny... (...) Zbliżywszy się doń spojrzała na tę piękną twarz, te brwi o doskonałej linii, te sfalowane włosy, w których przebłyskiwały jeszcze z rzadka rudawe odcienie, te usta o wargach greckiego posągu, z leciutko opuszczonymi kątami; słuchała przez chwilę tego łagodnego głosu, niskiego i tak dźwięcznego, że dzieci mówiły o nim: Ten pan, co mówi, jakby grał.
Widziała jego wypracowaną kurtuazję, jego dumną, niemal bezczelną pokorę." A. Maurois, Byron
Zawsze wierzyłam, że gdyby Byron dożył 1830 roku, to spakowałby walizki i błyskawicznie pojawiłby się w Warszawie, by wspomóc swoją osobą i majątkiem walkę Polaków o wolność. Tak zrobił w przypadku Grecji, lecz wyprawy tej, niestety, nie przeżył. Niepodległa państwowość (obok wolności jednostki mającej prawo decydować o sobie i o swoim postępowaniu) była tym, w co wierzył najmocniej. W walce odnajdywał sens życia - początkowo były to spory z konwencjami, fałszem i udawaną moralnością, ostatecznie poświęcił się bojom o wolność obcego państwa, które pokochał całym sercem.