"Ma ją poślubić, lecz nie pojawia się w kościele. Rusza z Józefem Piłsudskim, by bić się o wolną Polskę. W oczach Małgorzaty nie znajduje to usprawiedliwienia. Urażona duma i złamane serce pięknej mistrzyni sztuk walki domagają się zemsty. Żadna wojna jej nie powstrzyma. Awanturnicza i barwna opowieść o losach młodej Małgorzaty Szczerbińskiej, która chcąc ukarać wiarołomnego kochanka, wplątuje się w sam środek walki o wolność Polski. „Małgorzata idzie na wojnę” to powieść napisana przez dwóch przyjaciół, którzy swoją pasję i zamiłowanie do poszukiwań starych dokumentów spletli z pełną humoru i szaleństwa historią pięknej Małgorzaty. Dziewczyna nie cofnie się przed niczym, aby wymierzyć sprawiedliwość pewnemu kawalerzyście."
Oj, dobra książka dwóm panom autorom wyszła! Oj, jaka pyszna! Czytałam z wypiekami, zaśmiewałam się w głos, łzę cichcem wycierałam, a po zakończonej lekturze zła byłam niczym Zagłoba na pusty kufel! Jak to tak można - rozkochać czytelnika w pannicy, która się kulom nie kłania i która niewyparzony język ma równie wielki jak serce, a potem tak go, sierotkę, porzucić na pastwę domysłów? Bo to tom pierwszy jest - niby dobrze, bo będzie więcej, ale i niedobrze, bo cierpliwość nie jest moją mocną stroną...
Książki nie odkładałam na później, nie wciągałam na legendarną, niekończącą się listę "muszę przeczytać, bo nie umrę spokojnie", ale zabrałam się za nią od razu. Już po opisie okładkowym wiedziałam, że są to zdecydowanie "moje klimaty". W tego typu awanturach zaczytywałam się od wczesnego dzieciństwa (może nie od niemowlęctwa, ale rodzinne podania głoszą, że zaczęłam niewiele później), począwszy od Makuszyńskiego, Przyborowskiego, Sienkiewicza. Niestety, od jakiegoś czasu ciężko mi natrafić na książkę w starym, dobrym stylu na poły wesołej, na poły wzruszającej gawędy o wspaniałych ludziach, wielkim patriotyzmie i szacunku dla tradycji. A tym razem wystarczyło mi nosem nad "Małgorzatą" pociągnąć i już wiedziałam, że znajdę tam hajduczka na miarę Baśki Wołodyjowskiej.
Nie chcę treści opowiadać, żeby Wam zabawy nie psuć, powiem tylko tyle, że jest sobie "panna potforra", jak ją potem jeden z bohaterów nazywać będzie, która najpierw działa, a potem dopiero myśli. Dziewczyna mieszka w Krakowie i w najbliższym czasie zamierza wyjść za mąż. Plany biorą w łeb, bo niespodziewanie pod drzwiami panny staje kolega szanownego narzeczonego, Bolek Długoszowski herbu Wieniawa (jeśli coś Wam to mówi, to mówi Wam dobrze!) i dostarcza list.