Rosja w kilku odsłonach

Rosja historyczna, carska i Rosja porewolucyjna, współczesna - dwa zupełnie różne pojęcia. Kraj Putina wciska się w moją rzeczywistość z każdej strony, bo nie schodzi z nagłówków gazet i portali informacyjnych, budujących zdecydowanie jednostronny obraz naszego sąsiada. Jestem świadoma tej tendencyjności, a jednak, gdybym miała bez zastanowienia wymienić kilka określeń kojarzących mi się z obecną Rosją, żadne z nich nie miałoby zabarwienia melioratywnego.

Wygląda to zupełnie inaczej, gdy sięgam wyobraźnią w rosyjską przeszłość. Wówczas na pierwszym planie sadowi się car z całym dworem, otoczony specyficzną kulturą, stopioną w jedno ze sztuką i wiarą oraz wielką polityką. Wszystko to wiruje wraz z intensywną obecnością zapierającej dech w piersiach architektury, białych nocy w Sankt Petersburgu, wyrobów Petera Fabergé...


Zagłębianie się w historię carskiej Rosji daje mi wiele satysfakcji. To dzieje niebanalne, wielotorowe, intrygujące pod każdym względem. Wraz z wybuchem rewolucji i zamordowaniem ostatniego władcy zakończyła się ta epoka, która mnie pasjonuje. Dojście do władzy bolszewików niczego w Rosji nie zmieniło na lepsze - rządy nadal dzierżyli nieliczni, którzy czerpali zyski z jej sprawowania, a zwykli ludzie ciągle nie mieli co jeść, byli prześladowani i mordowani. I tak jest do dzisiaj. Rosjanie sami pozbyli się tego, co w ich kraju było najciekawsze, oryginalne, co kreowało ich tożsamość narodową. Pozbyli się w sposób najgorszy z możliwych - zamiast skupić się na poprawianiu tego, co mieli, postanowili całą przeszłość zrównać z ziemią i utopić w krwi.


Zawsze mam pod ręką "Taniec Nataszy" Orlando Figesa - to moje ulubione kompendium wiedzy o historii i kulturze rosyjskiej ostatnich trzech stuleci. Wiernie służy mi pomocą i radą zawsze wtedy, gdy czegoś nie wiem lub nie rozumiem. Uwielbiam Dostojewskiego, który niezrównanie opisywał realia XIX-wiecznej Rosji (Tołstoja trochę mniej, bo tak mnie wynudził "Wojną i Pokojem", że mu darować nie mogę). Bardzo chętnie sięgam po innych rosyjskich pisarzy, także współczesnych - tworzą znakomite kryminały i powieści fantasy.

Przede mną lektura m.in. intrygującej książki Harvey'a Pitchera "Gdy panna Emmie była w Rosji", dwóch biografii carycy Katarzyny oraz kilku innych ważnych lub ciekawych pozycji, ze "Skazanymi" Douglasa Smitha na czele. Długo się przede mną nie uchowa żadna powieść, przenosząca czytelnika do Rosji sprzed i zaraz po rewolucji. Czytałam ich wiele, o niektórych już Wam pisałam (na przykład o niezłej książce Johna Boyne'a "W cieniu Pałacu Zimowego", czy o świetnej serii Mariusza Wollnego "Krwawa jutrznia"), ale zawsze mi mało. Niedawno wpadły mi w ręce dwie kolejne. Jedna znakomita, druga całkiem znośna.

Utwór, który stanowczo trzeba przeczytać, został napisany przez Andrew Williamsa, brytyjskiego pisarza i dokumentalistę, utytułowanego autora beletrystki historycznej. "Zabić cara" to książka dziwnie ukryta w cieniu, słabo promowana, niemal nierecenzowana - a jest jedną z lepszych pozycji o początkach ruchu rewolucyjnego w Rosji (i w ogóle na świecie), jakie miałam przyjemność czytać. A przy tym jedną z ciekawszych powieści kryminalnych.


Williams opowiada o działalności pierwszej organizacji terrorystycznej, która ośmieliła się podnieść rękę na władcę i to podnieść skutecznie. Autor jest znakomitym archiwistą, historia jest jego pasją, podchodzi do niej bardzo poważnie. Czerpie informacje ze wszystkich możliwych źródeł, odwiedza miejsca, o których pisze, opiera się na wielokrotnie i drobiazgowo sprawdzonych faktach. Jeśli w tej chwili komuś przyszła do głowy myśl, że "Zabić cara" jest powieścią nudną, przeładowaną datami i życiorysami, to bardzo się pomylił!

To barwna opowieść o Rosji i ludziach ją tworzących. Wraz z bohaterami uczestniczymy w wydarzeniach, które zapoczątkowały ciąg zmian prowadzących do rewolucji. W 1879 roku powstała w Sankt Petersburgu organizacja Wola Ludu, uzurpująca sobie prawo do decydowania za całe rosyjskie społeczeństwo. Kilkoro radykałów stwierdziło, że zlikwidowanie cara stanie się lekiem na wszelkie zło, które opanowało kraj. Regularnie usiłowali zamordować Aleksandra II, organizując co jakiś czas dobrze zaplanowane zamachy. "Zabić cara" opowiada o tych próbach - od pierwszej, nieudolnej, poprzez kolejne, coraz bardziej wyrafinowane, aż do ostatniej - zakończonej tragiczną śmiercią władcy Wszechrusi.

Nie ma tutaj nudnych relacji ze spotkań rewolucjonistów i epatowania propagandowym językiem. Akcja toczy się szybko, wplecione są w nią świetne opisy Sankt Petersburga, który staje przed oczyma czytelnika niczym miejsce znane i często odwiedzane. Niepostrzeżenie chłoniemy też wiedzę na temat życia każdej z warstw społecznych ówczesnej Rosji, odwiedzamy Pałac Zimowy i chatę wiejskiej nauczycielki, domy Anglików, którzy od kilku pokoleń mieszkali w Rosji i cele w piwnicach budynku przy Nabrzeżu Fontanki 16.


Sobór Zmartwychwstania Pańskiego zwany Soborem Na Krwi -
zbudowany w miejscu zamordowania cara Aleksandra II,
władcy, który zapoczątkował reformy i uwolnił chłopów

Jedną z największych zalet tej książki jest neutralność autora dotycząca bohaterów. Choć wyraźnie potępia ideę terroryzmu i wytyka rewolucjonistom, że wraz z zamachem na postępowego cara zaprzepaścili szansę na zmiany w swoim kraju, to jednak, opisując jednostki tworzące Wolę Ludu, ukazuje ich jako zwykłych, prawdziwych ludzi, dobrych i złych, ludzi, którzy kochają i marzą, nieprzejednanych, ale i pełnych wątpliwości. W ten sam sposób przedstawione są postaci stojące po drugiej stronie barykady - szef policji, poszczególni funkcjonariusze, prokurator, car. Sympatyczni, nieszczęśliwi, głupi, sprytni, brutalni, wrażliwi, inteligentni - pełna gama ludzkich cech po obu stronach barykady.

Wszystkie postaci, z wyjątkiem pary głównych bohaterów, są autentyczne, ich dzieje Williams odtworzył niemal dosłownie. Terrorystka Anna i angielski lekarz Frederick Hadfield są fikcyjni, ale wykreowani na bazie kilku życiorysów prawdziwych ludzi. Ich losy są wplecione w historię - nie tworzą jej, ale obserwują, nie podejmują ważnych decyzji, lecz uczestniczą w ich realizacji. Na tle rzeczywistych postaci Anna i Frederick są najmniej wyraziści, jednak konieczni do tego, by akcję uatrakcyjnić i przenieść w sferę fikcji historycznej. Ich romans nie ma w sobie nic z sielankowości, a charaktery są niejednoznaczne i nie zawsze, nie w każdej sytuacji, budzą naszą sympatię. Zwłaszcza Anna, której nie byłam w stanie polubić. Dzięki temu nie stają się kolejną milutką parą nieszczęśliwych kochanków, zapełniających sporą część kryminałów historycznych.

Każdy element powieści jest dopracowany. Fabuła, której nie można niczego zarzucić, postaci - w większości zróżnicowane i prawdziwe, styl - na najwyższym poziomie, świetnie użyty przez pisarza i znakomicie oddany przez tłumacza. "Zabić cara" to książka dla kochających historię, ale także inteligentnie skonstruowane opowieści kryminalne, zaskakujące, pełne przeplatających się motywów i wątków. Dla tych, którzy lubią czerpać przyjemność z dobrej literatury.

Drugim utworem, o którym chciałam Wam napisać, jest "Carski smok" Catrin Collier. Na tle książki Williamsa wypada zdecydowanie blado, ale jest to całkiem przyzwoita powieść społeczno-obyczajowa, ukazująca XIX-wieczną rzeczywistość europejską.

Początkowo wydawało się, że znajdę tu świetnie opisane życie w Rosji za panowania cara Aleksandra II, zmiany, jakie zachodziły wówczas w tym wyjątkowym kraju, walkę z zacofaniem, biedą, rozwój przemysłowy. Zapowiadało się wspaniale - walijscy inżynierowi przybywają na stepy Ukrainy, by położyć podwaliny pod budowę potężnego zagłębia węglowego.

W pierwszej połowie książki dostałam nawet więcej niż wymagałam, bo mogłam obserwować egzystencję ludzi w Wielkiej Brytanii - równie ciężką jak życie rosyjskiej biedoty. Towarzyszyłam bohaterom w długiej podróży do Rosji, w walce z niesprzyjającymi warunkami, zżyłam się z nimi, gdyż opisani zostali sugestywnie i z niemałym talentem. Płakałam, gdy w prowizorycznym szpitalu na stepie zaczęły umierać pierwsze ofiary zarazy.

A potem... Potem akcja gwałtownie straciła wiele ze swojej atrakcyjności, gdyż autorka postanowiła zrezygnować z głębszych, bardziej dokładnych opisów zróżnicowanego społeczeństwa, które kształtowało się na terenach dzisiejszego Doniecka. Zamiast tego skręciła w stronę obyczajowych aspektów opowieści i skupiła się na życiu miłosnym bohaterów. Tak obiecująca książka stała się w pewnym momencie historią o tym, kto kogo pokochał, kto się z kim przespał i kto kogo zostawił. Wcale nie pomaga zawieszone w czasie zakończenie - niemalże cliffhanger, zaskakujące, ale w równym stopniu irytujące, gdyż nie ma żadnej informacji o tym, jakoby powieść miała mieć dalszy ciąg.

Nie jest to dzieło najwyższych lotów, interesujący temat został przez autorkę zaledwie dotknięty, a pomysł na fabułę mógł być o wiele lepiej wykorzystany. Niemniej jednak warto "Carskiego smoka" przeczytać choćby po to, żeby zaprzyjaźnić się z wyrazistymi postaciami umiejscowionymi na tle XIX-wiecznego brytyjskiego i rosyjskiego społeczeństwa i dowiedzieć się tego, o czym często nie pamiętają nawet Walijczycy - że Donieck zbudował John Hughes, walijski inżynier i wynalazca.

Macie swoje ulubione książki o Rosji? Napiszcie mi o nich, na pewno znajdą się wśród nich perełki, których jeszcze nie znam! :)

Tytuł: Zabić cara
Tytuł oryginalny: To kill a Tsar
Autor: Andrew Williams
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 448

Tytuł: Carski smok

Tytuł oryginalny: The Tsar's Dragons
Autor: Catrin Collier
Wydawnictwo: Prószyński Media
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 720


25 komentarzy:

  1. Też lubię o wiele bardziej tę Rosję carską, historyczną - ta dzisiejsza jest niezbyt ciekawa... A tamta mnie zawsze pasjonowała... Ciekawe pozycje polecasz, będę musiała zwrócić na nie uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzisiejszej Rosji całkiem ciekawie opowiada Hugo-Bader, ale chyba tylko on... W każdym razie ciężko mi trafić na coś, co by mnie naprawdę zaciekawiło.

      Usuń
  2. Zaczynam powoli doceniać rosyjskich pisarzy. Dostojewskiego czytałam "Zbrodnię i karę" i "Białe noce", ale inne też planuję przeczytać. "Wojnę i pokój" mam przed sobą jeszcze, ale liczę na dobrą lekturę, bo "Anna Karenina" mnie zachwyciła. Rosyjskiej fantastyki jeszcze nie znam, poza Siemionową i jej "Wilczarzem", który bardzo przypadł mi do gustu (szkoda tylko, że tylko jeden tom został przetłumaczony na polski). Natomiast bardzo lubię kryminały retro Akunina. A "W cieniu pałacu zimowego" mam na półce - czeka na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystko Dostojewskiego jeszcze czytałam, ale "Zbrodnia i kara" wcale nie należy do moich ulubionych powieści tego pisarza. Wolę "Braci Karamazow".

      Mnie też "Anna Karenina" zachwyciła, sięgnęłam więc po "Wojnę i Pokój". Wiem, że sporo ludzi kocha tę książkę, więc nie zamierzam nikogo zniechęcać, ale ja lekturę wspominam koszmarnie - nie mogłam jej zdusić miesiącami. Uparłam się i skończyłam, ale strasznie mnie znudziła. Może trafiłam z tą lekturą w niewłaściwy czas...

      Jeśli chodzi o fantastykę, to wiem, że nie powinnam, ale wrzucam do jednego worka autorów zarówno rosyjskich, jak i ukraińskich - piszą podobnym, oryginalnym, świetnym stylem. Lubię Olgę Gromyko i Oksanę Pankiejewą. Poza tym oczywiście Łukianienko i Strugaccy. Coś tam Pierumowa czytałam - niezły.

      Akunina mam na własność całego, bo go uwielbiam - pod każdą postacią. Cykl o Pelagii chyba nawet bardziej od Fandorina :)

      Usuń
    2. Cieszę się, że tyle Dostojewskiego jeszcze przede mną - choć nie wiem kiedy po niego sięgnę, bo książek do czytania przybywa, czego nie można powiedzieć o czasie...

      Z Tołstoja to jeszcze "Hadżi Murata" czytałam, ale mam nadzieję, że "Wojna i pokój" okaże się ciekawsza :) Kiedyś się z nią zmierzę :)

      A z cyklu o Pelagii to tylko pierwszy tom na razie czytałam. Fandorina powoli uzupełniam - co jakiś czas lubię po niego sięgnąć. A moją pierwszą książką o nim był "Nefrytowy różaniec" - miło wspominam. Od tej pory jestem miłośniczką Erasta, choć nie powiem, żeby on był taki idealny :) Ale go uwielbiam mimo wszystko :)

      Usuń
    3. Serię o Fandorinie teraz tak pięknie Świat Książki wydaje... Ja mam komplet w starym wydaniu i tylko zerkam z zazdrością na to nowe :) Chociaż - gdybym x-lat temu nie kupowała, to do dziś bym Erasta nie znała :) Nie ma tego złego... :)

      Usuń
  3. Z książek o Rosji carskiej to bym mogła polecić dwa ważne tytuły: "Rosja i znaki. Kultura szlachecka w wieku XVIII i na początku XIX" Jurija Łotmana i "Poezja ogrodów" Dymitra Lichaczowa. Nie tak dawno czytałam "Skazanych" o końcu rosyjskiej arystokracji i "Panię Emmie w Rosji" o angielskich guwernantkach. Znakomite!
    A moja ulubiona powieść o schyłku dawnej Rosji i zagładzie Białych Rosjan to "Pokonani" Gołowkiny (absolutny biały kruk, ale jest dostępne nowe, uzupełnione wydanie w oryginale, mozna kupić w księgarni rosyjskiej w Polsce). No i oczywiście, "Okajannyje dni" Bunina, dziennik z czasów przełomu w Rosji. Jak również dzienniki generała Wrangla z tej epoki są swietne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zaczęłam węszyć za "Pokonanymi" - faktycznie, na Allegro cena niebotyczna :( Oryginał nie dla mnie - ja się nawet rosyjskich liter nie uczyłam... Wspomnienia generała Wrangla można dostać taniej - powiadasz, że warto? :)

      Usuń
  4. Wiele można pisać... Powiem tylko tyle, że obrazy, postacie rzeczywiste i te literackie, wszystko to sunie mi przed oczami, gdy słucham np. walca Szostakowicza. W takt tej muzyki cała dawna Rosja i moje o niej wyobrażenie wiruje, umyka, a może raczej zamyka się w pewna całość.
    https://www.youtube.com/watch?v=WPjNphbbla0&feature=share

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - można włączyć taką muzykę, zamknąć oczy i już płynie się wśród rosyjskich impresji. Cudowne.
      O Szostakowiczu wyszła niedawno powieść - "Dyrygent". Zajrzałam do niej ostatnio i styl nie powalił mnie na kolana, ale może kiedyś dam jej szansę.

      Usuń
  5. Podobnie jak Ty lubię czytać o Rosji okresu caratu. Nie szukam ich jakoś namiętnie, ale jak się trafią, to z chęcią po nie sięgam. W tej chwili czytam "W cieniu pałacu zimowego" o którym wspominasz, a pozostałe dwa tytuły zapisze na przyszłość, może trafi się okazja, żeby po nie sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem niezłe: dwie powieści Theresy Revay "Biała wilczyca" i "Wszystkie marzenia świata", "Powiedz mi, kim jestem" Julii Navarro, seria książek Paulliny Simmons - to tak na szybko do głowy mi przychodzi :)

      Usuń
    2. Na pewno skorzystam. "Jeźdźca miedzianego" nawet mam, tylko jakoś nigdy mi nie po drodze, żeby się zabrać za tę książkę :)

      Usuń
  6. Oho, zgrałyśmy się w czasie, bo u mnie na tapecie ostatnio też książki z Rosją związane - okresami czytam je wręcz hurtowo. Orlando Figes i Skazani ciągle nieprzeczytane, przypomniałaś mi o też Carskim smoku i mam nadzieję, że te biografie Katarzyny Wielkiej, o których wspominasz, to nie są książki Ewy Stachniak (przynajmniej Cesarzowej nocy nie polecam). Podobało mi się natomiast Pewnej zimowej nocy Simona Montefiore, a z książek o Rosji bardziej współczesnej Podróż do serca kraju i narodu Dimbley'a http://dzienpozniej.blogspot.com/2014/02/rosja-podroz-do-serca-kraju-i-narodu.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dimbley'a chyba sobie daruję - czytałam coś podobnego (chyba podobnego, bo pewna nie jestem) Hugo-Badera i mi wystarczy.

      Jeśli chodzi o Katarzynę Wielką. Za Stachniak nie przepadam, jej "Katarzyna Wielka" była znośna, ale na kolana mnie nie powaliła, więc stwierdziłam, że "Cesarzową nocy" już sobie daruję. Mam wrażenie, że autorka nie do końca zgłębia temat, prześlizguje się po nim tylko, a tego nie lubię. Biografie cesarzowej, które czekają na czytanie to "Katarzyna II" Serczyka oraz stareńki staroć, ale wydany obłędnie wieki temu, czyli "Katarzyna II" Kazimierza Waliszewskiego.

      Usuń
    2. Dimbley to zdecydowanie nie Hugo-Bader: to zupełnie inna liga, Hugo-Badera nie trawię.

      Usuń
    3. Czytałaś "W rajskiej dolinie wśród zielska"? W sumie teraz już sama jestem ciekawa, jak się mają te reportaże do Dimbley'a. No i jeszcze przypomniała mi się "Zielona sukienka" Szumskiej, która koniecznie trzeba przeczytać.

      Usuń
  7. Moje ulubione to dwie powieści Simona Sebaga Montefiorego "Saszeńka" i "Pewnej zimowej nocy". Tak się stało, że czytałam je w odwrotnej kolejności i właśnie tę odwrotność polecam. Powieści są porażające i piękne. Pozwolę sobie zaprosić na mój blog, by o nich poczytać. Były to jedne z tekstów, które w 2014 roku (i chyba w ogóle w całym moim życiu) wywarły na mnie największe wrażenie. Obie dotyczą Rosji stalinowskiej, choć "Saszeńka" opowiada o kobiecie, która dorastała wraz z rewolucją, została nią zarażona, była zdeklarowaną komunistką, a z biegiem lat - na skutek makabrycznych okoliczności - powoli zmieniała zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Saszeńkę" mam na czytniku, czeka na swoją kolejkę od dawna (jak mi się doba podwoi...), ale drugiej części nawet nie myślałam czytać. Opowieść o rewolucji i jej wpływie na ludzi to temat ciekawy, ale czasy dużo bardziej współczesne - to już mnie nie za bardzo interesuje. Jednak - po Twojej rekomendacji pewnie zmienię zdanie. A przynajmniej jeśli chodzi o Montefiorego :)

      Usuń
  8. Polecam świetny cykl trzech (na razie) powieści Toma Roba Smitha z Lwem Demidowem:
    1. Ofiara 44
    2. Tajny referat
    3. Agent 6.
    Doskonale oddane realia i wiarygodni bohaterowie.

    Może Ci się również spodobają "Madonny Leningradu" oraz "Świat w lustrze" Debry Dean. Że już nie wspomnę o "Doktorze Żywago" Borysa Pasternaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Doktor Żywago" to cudo! Czytałam bardzo dawno, ale pamiętam, jak przeżywałam. "Świat w lustrze" już czeka na czytanie pożyczony z biblioteki. "Madonny Leningradu" pewnie też przeczytam, bo czasy wojenne ciekawią mnie zawsze. Tylko nie jestem przekonana do powieści Smitha - bo to Rosja stalinowska, a ja za takową nie przepadam, rzadko robię wyjątki. Jednak - jeśli polecasz, to zerknę :)

      Usuń
  9. Jej! Jak tu u Ciebie ładnie!! Jeszcze bardziej mi się podoba:)!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D
      Tło zostaje, bo się swego czasu tak nad nim napracowałam, że szkoda mi się go pozbywać, ale reszta jest płynna :) Póki co - jestem zadowolona z wyglądu :D

      Usuń
  10. Po przeczytaniu tej notatki stwierdzam, że NIC NIE CZYTAM, NIC NIE WIEM, NIC NIE UMIEM, JESTEM ANALFABETĄ - ale kocham Dostojewskiego, pożarłam Annę Kareninę, drżę nad "Jednym dniem z życia...", a najukochańszą powieścią jest Mistrz i ... Ale i tak czytelniczo jestem zacofana:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale... no co też Ty...!! No weź mnie nie załamuj, bo się zamknę w sobie i przestanę pisać! Takie rzeczy wypisywać! :D :D :D
      Jak ja kocham "Mistrza i Małgorzatę", oj!
      A co to jest "Jeden dzień z życia..."? To Sołżenicyn?

      Usuń