Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hiszpania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hiszpania. Pokaż wszystkie posty

Christopher W. Gortner "Przysięga królowej. Historia Izabeli Kastylijskiej"


"Nikt nie wierzył, że Izabela była stworzona do wielkich rzeczy. Drobna i niepozorna, miała zaledwie siedemnaście lat, kiedy niespodziewanie została dziedziczką tronu Kastylii. Nagle z pionka w dworskich rozgrywkach stała się jednym z kluczowych graczy. Musiała nauczyć się lawirować wśród licznych pułapek w niebezpiecznej walce o koronę i postawić wszystko na jedną kartę, by poślubić mężczyznę, którego wybrała. Izabela Kastylijska przeszła do historii jako władczyni, która doprowadziła do zjednoczenia Hiszpanii i wizjonerka, dzięki której Krzysztof Kolumb dopłynął do wybrzeży Ameryki. „Przysięga królowej” to poruszająca i jednocześnie trzymająca w napięciu opowieść o jednej z najciekawszych i najbardziej kontrowersyjnych władczyń znanych z kart historii."

      
Kogo w dzisiejszych czasach może interesować postać królowej żyjącej ponad 500 lat temu w kraju, którego historia nie jest może zupełnie u nas nieznana, ale zazwyczaj bywa spłycona, traktowana wybiórczo i nie do końca na poważnie? Losy Hiszpanii są fascynujące, ale chcąc je dobrze zrozumieć, trzeba się w nie zagłębić, trzeba najpierw poznać mentalność ludzi, którzy mieszkali tam na przestrzeni wieków, dzieje konfliktów pomiędzy poszczególnymi regionami i nieustających walk nie tylko o suwerenność, ale także o prawo do wyboru wyznania, przekonań czy nawet zajęcia. 

Można powiedzieć, że życie Izabeli Kastylijskiej to dzieje średniowiecznej i renesansowej Hiszpanii w pigułce. To królowa, której wielkość jest równie niezaprzeczalna jak jej kontrowersyjność, która zrobiła dla swojego narodu bardzo wiele dobrego, a jednocześnie na każdym kroku podejmowała niesamowicie katastrofalne w skutkach, nie tylko dla setek istnień ludzkich, ale także dla całego kraju, decyzje... To żona Ferdynanda Aragońskiego, patronka zarówno Krzysztofa Kolumba, jak i Tomasza de Torquemady, matka Katarzyny Aragońskiej - pierwszej żony Henryka VIII Tudora, potężna władczyni, która kazała o sobie mówić "ten kobieta" i samodzielnie wywalczyła sobie poczesne miejsce w historii. Postać, obok której nie sposób przejść obojętnie, a która, w zależności od kąta, pod jakim będziemy ją obserwować, może być zarówno bohaterką narodową, jak i femme fatale hiszpańskiego średniowiecza. 

XV-wieczny portret Izabeli
W Grenadzie, mieście, w którym spoczywają szczątki kastylijskiego króla, który był kobietą, dziadkowie opowiadają wnukom legendę. Mówi ona, iż każdego roku, w rocznicę śmierci Izabeli, z pięknego, marmurowego sarkofagu, wzniesionego, by ją w nim pochować, podnosi się widmowa postać. Podąża w stronę ołtarza i tam klęczy do świtu, modląc się rozpaczliwie o przebaczenie wszystkich tragedii ludzkich, których była inicjatorką. Wraz z pierwszym promieniem słońca wstaje, by wrócić do krypty, zostawiając po sobie dwa krwawe ślady...

Guernica - o pewnym mieście, pewnym obrazie i pewnej książce

Picasso nie należy do moich ulubionych malarzy, nie znajduje się nawet w pierwszej setce. Zdarzyło mu się stworzyć jedno czy dwa płótna, które mnie zainteresowały, niemniej jednak nigdy nie odczuwałam potrzeby rozumienia i zgłębiania jego malarstwa. Tak bardzo nie odpowiada mi pod względem estetycznym, że wczytywanie się w znaczenie i symbolikę poszczególnych obrazów nie jest dla mnie żadną przyjemnością. Jednak ostatnio coś się zmieniło, coś drgnęło i skorupa antypicassowa pokrywająca dotąd te obszary mojego serca, w których mieszka malarstwo, nie ma już idealnie gładkiej powierzchni. Powstała maleńka rysa, przez którą przedostał się obraz zatytułowany po prostu "Guernica" (czyt. Gernika).


Nazwę tego baskijskiego miasta usłyszałam po raz pierwszy podczas oglądania mini-serialu BBC "Szpiedzy z Cambridge". Serial jest całkiem niezły, choć tłumaczenie motywów, którymi kierowali się czterej młodzi Anglicy rozpoczynając współpracę ze Stalinem wydaje mi się za daleko posunięte. Historia Guerniki jest wspomniana marginalnie, jednak na tyle mnie zainteresowała, że postanowiłam podrążyć głębiej. Tym sposobem znów natrafiłam na temat, który nie tylko poszerzył moją wiedzę historyczną, ale przede wszystkim dał mi bardzo dużo satysfakcji ze zgłębiania go i poszukiwania odniesień.

W latach trzydziestych zeszłego wieku Hiszpania stała się ofiarą walki nazizmu z komunizmem. W 1936 roku skrajnie prawicowi nacjonaliści, na czele których stanął generał Francisco Franco, rozpętali wojnę domową, by obalić lewicowy rząd republikański (droga do niej została dobrze opisana w powieści Mendozy "Walka kotów", o której pisałam niedawno). Okrucieństwo tego konfliktu było niewyobrażalne, barbarzyńskie metody walki stały się codziennością.  Nie minęło wiele czasu i w wewnętrzny konflikt zaczęły mieszać się inne państwa. Franco i jego działania zostały poparte przez Niemców, socjalistów wspierał Związek Radziecki. Hitler nie zwykł marnować okazji, postanowił więc wykorzystać hiszpański spór, by wystawić młode lotnictwo Rzeszy na próbę. Tym sposobem lotnicy Luftwaffe mieli okazję, by zdobyć "stosowne" doświadczenie.

Eduardo Mendoza "Walka kotów"


"Do Madrytu na prośbę pewnego arystokraty przyjeżdża znawca historii sztuki Anthony Whitelands. Szczycący się nienagannymi manierami Anglik ma za zadanie wycenić jeden z obrazów znajdujących się w kolekcji nobliwej rodziny. Nieoczekiwanie odkrywa, że ukrywane w piwnicy dzieło to nieznany akt Velazqueza... Szybko okazuje się, że obraz kryje niejedną tajemnicę."

"Walka kotów" to moja pierwsza przygoda z twórczością Mendozy - z ręką na sercu mogę powiedzieć, że na pewno nie ostatnia. Kolejny raz udaje mi się natrafić na powieść napisaną przez jednego ze współczesnych pisarzy hiszpańskich, która mnie wciąga, oczarowuje, zachwyca, która intryguje - nie tylko w trakcie lektury, lecz także po jej ukończeniu. Powoli literatura iberyjska zaczyna plasować się na szczycie podium mojej prywatnej hierarchii . 

Eduardo Mendoza jest pisarzem uznanym na świecie, nagradzanym, honorowanym - wcale mnie to nie dziwi. Styl jakiego używa to majstersztyk. Rytmiczny, spójny, pełen dygresji - zachwyca niczym dojrzała, głęboka melodia. Dochodzi do tego przepiękny język oraz znakomicie wymyślona historia i już mamy jedną z najlepszych książek, jakie ostatnio wpadły mi w ręce.

Oryginalna "Walka kotów" posiada podtytuł, który nie został uwzględniony przez polskiego wydawcę. Brzmi on "Madryt 1936". Wydaje mi się, że pominięcie go oznacza niedocenienie czytelnika, który sięga po polskojęzyczną wersję - czy dla nas połączenie tego miasta z tą właśnie datą naprawdę nic nie znaczy? Wydaje mi się, że mimo wszystko aż takimi ignorantami nie jesteśmy i dopisanie mniejszymi literami podtytułu mogłoby książce tylko większego grona wielbicieli przysporzyć. Sięgnąłby wówczas po nią każdy, kto kocha historię, a dla którego łysy tytuł plus niewiele mówiący opis okładkowy z dziejami Hiszpanii niekoniecznie się kojarzy. Cóż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem...