Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wojciech Cejrowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wojciech Cejrowski. Pokaż wszystkie posty

Kojot, owszem, ale tylko w pakiecie ze strusiem pędziwiatrem, czyli o tym, dlaczego nikt mnie nie namówi do zamieszkania na prerii



Robicie już plany wakacyjne? Są dobrym sposobem na to, by jakoś przetrwać zimę, więc rozmyślam o nich nieustannie od dwóch miesięcy. Nie wiem, czy ktoś z Was udaje się w najbliższym czasie do Arizony, ale po przeczytaniu "Wyspy na prerii" Wojciecha Cejrowskiego raczej bym takiej wyprawy nikomu nie polecała. Ja się tam nie wybieram, moje projekty zakładają bliższe i bardziej... higieniczne okolice, ale kto wie - może niejednemu z moich Czytelników marzą się stepy, po których hula wyjący potępieńczo wiatr?

Jeżeli jakimś dziwnym trafem ktoś z Was odziedziczył (kupił, dostał, wygrał w karty - niepotrzebne skreślić) domek na takiej właśnie prerii i nie wie, co zrobić, żeby w ciągu tygodnia nie zostać:
a) zjedzonym przez kojota lub inne niebezpieczne gadziny,
b) wywianym przez preriową zawieruchę,
c) zastrzelonym przez sąsiada,
d) zasypanym żywcem przez wszędobylski proch,
e) skazanym na wielotygodniową kwarantannę przez przestraszonego skunksa,
to nabycie i wielokrotne przeczytanie wyżej wymienionej książki będzie dla szczęśliwca kwestią życia i śmierci!

Jednak podobne cuda zdarzają się wyjątkowo rzadko i nawet przez moje różowe okulary, których z nosa nie ściągam, nie widzę w pobliżu potencjalnego właściciela arizońskiego rancza (jeśli jest tu ktoś, kto może mi udowodnić, że się mylę, to łapa do góry!). Nikt więc zapewne nie będzie musiał traktować "Wyspy na prerii" jako poradnika lub przewodnika. I dobrze, bo nie jest ona ani jednym, ani drugim. Najpewniej będę się czuła określając ją jako genialny poprawiacz humoru, kopalnię wiedzy o jednym z amerykańskich stanów, a przy tym rewelacyjnie napisane wspomnienia.


O tym, jak rodzice spać dziecku nie dają :)

Dzisiaj u mnie w domu bardzo rozchichotany wieczór. Tylko Bąbel u siebie w pokoju zły, bo mu spać nie dajemy. Mój mąż dorwał "Wyspę na prerii" Wojciecha Cejrowskiego i usiłuje mi co rusz kolejne fragmenty czytać na głos. A ja nie chcę, bo jak tylko łaskawie raczy mi książkę oddać, to przeczytam sobie sama. W ramach rewanżu zdjęłam z półki "Gringo wśród dzikich plemion" tegoż autora i tak się przerzucamy cytatami. A ponieważ miałam w planach napisać dziś coś ciekawego, ale mi w tym udatnie przeszkadza poniedziałkowe "nie chce mi się", więc Was też po prostu kilkoma cytatami obdaruję. A miejcie i Wy wesoły wieczór:)

Wszystkie poniższe cytaty pochodzą z książki Wojciecha Cejrowskiego "Gringo wśród dzikich plemion", Zysk i S-ka, 2011.


HEHENY

"Mówiąc najbardziej delikatnie - Peren nie jest ziemią, która żywi. Chyba że potrafimy zadowolić się dietą złożoną z owadów. Ooo, wtedy Peren daje nawet szansę przytyć. 
Gryzło i bzyczało wszędzie. Myślę, że stanowiłem tu dawno nie widzianą atrakcję - człowiek pełen krwi, pokryty cienką skórką, którą łatwo przekłuć. Albo się przez nią przegryźć. 
Wtedy to po raz pierwszy poznałem heheny - owady, które nie kłują, tylko się wgryzają. A potem chłepczą taplając mordy w wypływającej krwi. Żeby im za wcześnie nie zakrzepła, plują na lewo i prawo czymś takim, co przy okazji wywołuje swędzenie. Po jedzeniu odlatują i zostawiają na pamiątkę maleńki czarny punkcik, wielkości takiej jak one same. Ten punkcik to skrzep. Zostawiają też oczywiście - bo jakżeby inaczej - swędzenie. Jego wielkość jest odwrotnie proporcjonalna do wielkości hehena. 
Było ich pełno. W każdym razie tak myślałem wtedy. Kilka lat później nad Orinoko przekonałem się, że pojemność słowa "pełno" jest dużo większa."

AUTOSTOP

"Rano, po dotarciu do Sayaxche oglądaliśmy ślady po kulach na obu burtach ciężarówki, mniej więcej na wysokości naszych pięt. Przestrzelone były także drzwi szoferki od drzwi pasażera. 
Jakie to szczęście, że kierowca był nieużyty i nie chciał wieźć nikogo obok siebie - teraz ten ktoś byłby dziurawy. A zgadnijcie KTO mu proponował za to miejsce pięć dolarów?"