Dojrzeć Ducha ponad malinami z koszyka Aliny, czyli 205. rocznica urodzin Juliusza Słowackiego


"Ten wielki poeta... miał serce... jak niewiasta tkliwe. Spoglądał on z miłością, rodzicielską jakby, na każde cierpienie ludzi słabszego ducha - i zniżał się do nich z pociechą, taką jednak zawsze, która ich podnosiła z upadku i pojęciem smutku panującego wiecznie na wyżynach ducha, koiła ich drobne, osobiste smutki. Zresztą jakaś niewidzialna, lecz nieprzeparta siła ciągnęła już ku niemu każdego, komu do siebie raz zbliżyć się pozwolił" - to słowa wspomnienia o Juliuszu Słowackim zapisane przez Aleksandra Niewiarowskiego, poetę i dziennikarza, przyjaciela twórcy Króla-Ducha w jego ostatnich latach życia. 

Możecie mi nie wierzyć, ale twórczość Słowackiego pokochałam w szkole podstawowej, w chwili, w której miałam nauczyć się na pamięć Z pamiętnika Zofii Bobrówny. Te śliczne, urocze strofy, których większa część moich rówieśników z założenia nie znosiła (jak czegoś każą się uczyć, to oznacza, że nic to nie jest warte - mnie też to w pewnym momencie dopadło, bo nie cierpię Gombrowicza, ha!), zapadły mi w serce głęboko, a potem już każdy kolejny poznawany utwór pogłębiał obsesyjną miłość. Najpiękniejsze na świecie liryki, genialne dramaty, wzruszające listy, przepiękny raptularz - wszystko to wymieniłabym jednym tchem na początku listy utworów, które ukształtowały moją pasję.

Na zawsze zapadły mi w pamięć słowa Jarosława Marka Rymkiewicza z jego książki Juliusz Słowacki pyta o godzinę: "Na rękopisach Słowackiego są brązowe plamy. Wiemy co to znaczy. Kiedy pisał, miał ataki kaszlu. Może nie przerywał pisania, może pisał kaszląc. Może nie miał siły, żeby wstać, żeby odsunąć, złożyć rękopisy. Minęły lata, krew zakrzepła, wyschła, zmieniła barwę. Ale plamy na rękopisach wciąż są widoczne. I pewnie będą widoczne tak długo, jak długo będą widoczne te słowa: ja duch. Te plamy między słowami, na słowach, też są słowami. Mówią, kim był. Mówią, że umierał. Tak więc dwoiście ten wielki duch ujawnia się w tekście, na kartach rękopisów: jako duch nieśmiertelny i jako duch umierający."

Dzisiaj mija dwieście piąta rocznica jego urodzin. To wcale nie tak dawno, a jednak wydaje się, jakby te lata dzieliła przepaść tysiącletnia. Słowacki stał się dla sporej części Polaków autorem nielubianych lektur, pospiesznie wrzucanych do szuflady z napisem: "zakuć, zdać, zapomnieć". Jaka szkoda, że tak niewielu zadaje sobie trud, by spojrzeć ponad bibułką pokrywającą wersy powielane do znudzenia, by te strofy, których piękno zostało zatracone przez nieustanne powtarzanie w podręcznikach i książkach z cytatami, postarać się lepiej zrozumieć i odkryć na nowo.

Marta Piwińska napisała w książce Juliusz Słowacki od duchów, że "świat Słowackiego krzyczy z zapamiętałą namiętnością, wyrzucając się na zewnątrz. Byt wybucha formą. Wali piorunami., woła w męce i napełnia cały przestwór językiem rodzącej natury." Ten świat jest obszerny, tajemniczy i niezgłębiony. Poznawanie go to przygoda i niesamowita estetyczna przyjemność. Azaliż mogłam mu się oprzeć? ;)

"Znikł człowiek - Bóg wie o nim - imię zostało. Ludzie o imieniu, póki stanie polskiej mowy, będą wiedzieli!"
Zygmunt Krasiński


CHMURY
       Gdzie wam droga,
 Chmury Boga,
                    Mnie weźmiecie;
Bo ja ciemny,
Mgłą tajemny,
                    Sam na świecie.

Tam, za wami,
  Gdzie wichrami
                    Burza kręci -
 Łzą do łzawic,
Do błyskawic
                    Skrą pamięci.

 Lecę, błyskam,
 Skrami ciskam,
                    Jutro zmarły;
   Patrzcie na mnie,
Żyjcie za mnie,
                    Ludzie - karły!

Tu wam, ludzie,
 Na ziem grudzie
                    Mogił grzędy -
      Gdzie chmur droga,
  Z wichrem Boga
                    Mnie tamtędy!


9 komentarzy:

  1. Kocham Słowackiego tak samo jak Ty! Zawsze mówiłam, że go kocham, nawet wtedy, kiedy nie znałam ani jednego utworu - nawet nie wiem, dlaczego :D Chociaż jeśli chodzi o listy, to tu zdecydowanie preferuję lekturę Krasińskiego, to w przypadku liryki i dramatu nie miał sobie równych! Pamiętam, jak podczas pierwszej lektury oczarowali mnie "Anhelli" i "Lilla Weneda". I wiersz "Chmury" - wspaniały! A o tych plamach krwi na rękopisach nie wiedziałam, chyba sięgnę po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Anhelli" - cudowny!! Od wczoraj chodzi za mną ten Słowacki i chodzi, chyba zacznę czytać, bo mi spokoju nie daje! :) Odświeżę sobie dramat o Marii Stuart, bo słabo go pamiętam :) A potem zapewne, jak zwykle, utonę w raptularzu i dziennikach :)

      "Chmury" to taki wiersz, który nigdy się nie nudzi, który oczarowuje zawsze, nawet gdy zna się go na pamięć. To chyba mój ulubiony utwór liryczny Słowackiego...

      Cieszę się, że są ludzie, którzy rozumieją, że w twórczości poetów romantycznych jest coś więcej niż tylko to, co zamieszczone w podręcznikach.

      Usuń
  2. Ja tez lubię Slowackiego, uwielbiam "Z pamiętnika Zofii Bobrówny"- myslę, ze od tego wiersza powinno się zaczynac znajomosc z poetą we wczesnym dziecinstwie - ale równoczesnie kocham Gombrowicza! Dlaczego go nie znosisz? Tresc czy forma jest przyczyną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kojarzę jak jest teraz, ale za moich czasów właśnie od "Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi..." zaczynało się poznawać Słowackiego - jakoś tak chyba w czwartej klasie?

      Z Gombrowiczem jakoś nigdy mi nie było po drodze, nie moja estetyka, zarówno pod względem treści, jak i formy.

      Usuń
  3. Słowacki, jak i inni romantycy niestety został zaszufladkowany. Powtarza się z ironicznym uśmieszkiem "wielkim poeta był" (z resztą bez zrozumienia również i tego wyrwanego z kontekstu cytatu) i tyle. Myślę, że jego twórczość wymaga odświeżenia i nowych interpretacji. Szkoda, że te szkolne są takie szufladkujące i skostniałe - w końcu to szkoła kształtuje ogólne spojrzenie Polaków na poezję romantyczną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, o tym właśnie piszę - wciśnięto go w podręczniki, w sztywne reguły szkolnej interpretacji, zupełnie zacierając świeżość, lekkość, przepiękny język i genialną formę strof, które tworzył.
      Nigdy nie zapomnę, jak fenomenalnie pokazywano mi na studiach, w jaki sposób czytać wiersze romantyków - dla mojego profesora żadna interpretacja nie była błędna. Te dyskusje, to rozpalanie w sobie miłości do każdego słowa poety... Nostalgia mnie dopadła... :)

      Usuń
  4. "Mam w sobie coś , co tak na ludzi działa , że nigdy ze mną spoufalić się nie mogą"
    Te słowa napisał Juliusz 5 lutego 1835 roku w liście do Matki.
    A ja dodam , tyle lat minęło i to coś, nadal działa . Nadal wielki dystans dzieli Juliusza i jego czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  5. *
    " Nie znikaj proszę w tych kaskadach, ale mi dokończ czarownej powieści"
    Bo słowa Juliusza to takie kaskady, kaskady czaru i piękna. A każda zwrotka Króla -Ducha w inny, jakże inny świat przenosi.
    *
    A Juliusz Słowacki to Król-Duch.
    To przeświadczenie że jest wybrany uzyskał w nocy z 20 na 21 kwietnia 1845 roku. Wtedy to doznał mistycznej wizji.
    Tak to opisał , jesli mistyczną wizję da się w ogóle opisać:
    "Widzenie na jawie ognia ogromnego nad głową-kopuły niby niebios całych ogniami napełnionej-tak że w okropnym przestrachu mówiłem:Boże Ojców moich zmiłuj się nade mną .."
    A potem bardzo często przywoływał tę wizję , choćby w Księdze Legend:
    "Bóg Ojców moich , który na śpiewaniu
    Nadszedł spiewaka sennego wieczorem...
    I rzucił się nań jak ogień w błyskaniu,
    I mocy swoich przeraził upiorem
    Bóg- Duch -widzialny ogień – o zaraniu
    Nawiedzacz ludzkich izb z aniołów chórem..."
    W paryskim mieszkaniu doznał Juliusz tej wizji. W momencie w którym Juliusz pisał , a własciwie -jak to Juliusz- rodził kolejne dziecko ...dzieło literackie.
    Właśnie wtedy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z przekory dedykowane tym ktorzy w poezji szukaja schronienia przed brudem dzisiejszych afer!)

    Z.Krasinski tak pisze o oszukanczym bankructwie paryskiego bankiera Thurneyssena w wyniku ktorego on i jego rodzina stracili ponad 1.5 miliona owczesnych frankow francuskich (list do St.Kozmiana z 8go lipca 1857r):

    Straty moje ogromne. Eliza 1,000,000 fr. ja 524,000 stracilem. Czy co odbiore nie wiem...- Lecz co wiem, to to, ze scigam ogniem mieczem ksiazat feodalnosci finansowej, ze im pokoju nie daje, i ze ich brudy musza wyplynac na wierzch. Tak dzialajac, dzialam przeciwko czerwonosci spolecznej, ltorej wybuchowi oni najwiecej pomagaja niegodziwosciami swemi. Niech choc raz slepa Temis zedrze z ocz zaslone, przejrzy i potepi przykladnie tych, co ten kraj wioda do zguby....


    (Dla porownania, Mickiewicz jako profesor w College de France zarabial ok 5000-6000 frankow rocznie - czyli ukradziono Krasinskim wtedy ponad 250 lat profesorskiej pensji Wielkiego Adama !!! A Slowacki wydawal na zycie, jesli dobrze pamietam, ok. 200-300 frankow miesiecznie... Choc Ordynat - Trzeci Wieszcz byl zbyt majetny by ta strata go mogla zrujnowac...).

    OdpowiedzUsuń