"Nigdziebądź" Neila Gaimana to nie książka - to przygoda! Od dawna słyszałam, że jest to jedna z najlepszych powieści fantasy naszych czasów, ale ja w takie zapewnienia zazwyczaj nie wierzę - wydawcy wiedzą co robią, gdy umieszczają podobne hasła na okładkach. Gaiman kojarzył mi się tylko z "Koraliną" w wersji filmowej i komiksowej oraz z przyjemną baśnią "Gwiezdny pył", która o wiele bardziej podobała mi się na ekranie niż pod postacią książki.
![]() |
Londyn Pod |
Perełki zwykle znajduje się przez przypadek. Natrafiłam kiedyś na słuchowisko radiowe BBC, które zostało zrealizowane na podstawie "Neverwhere" ("Nigdziebądź"), przy udziale Gaimana jako twórcy scenariusza. W ramach szlifowania znajomości języka angielskiego założyłam słuchawki i... nie zdejmowałam ich przez dłuższy czas. Przepiękna produkcja, bez reszty wciągająca w świat magiczny, tajemniczy i pełen przygód. Znakomita obsada, wspaniałe efekty foniczne - mając do dyspozycji tylko dźwięk można stworzyć arcydzieło. Takie cuda to tylko w BBC.
Rozległ się szelest, niczym wiatr przemykający przez las albo bicie potężnych skrzydeł.
Nie przesłuchałam jeszcze do końca, a już miałam na półkach książkę (beznadziejny przypadek ze mnie, zdaję sobie z tego sprawę). Po przeżyciach związanych z wrażeniami słuchowymi czytało się ją cudownie, moja wyobraźnia działała jeszcze mocniej i wyraźniej niż zwykle. A "Nigdziebądź" to cudowna pożywka dla wyobraźni!
Świece były zgaszone, jednak kiedy istota przechodziła obok nich, zaczynały migotać i płonąć. Nie dotknęła ich żadna ręka, żaden ogień nie musnął ich knotów. (...)
Istota była bardzo piękna.Wkrótce wszystkie świece w Wielkiej Sali płonęły.Istota przystanęła przy sadzawce. Uklękła na brzegu, złożyła dłonie, zanurzyła je w wodzie, uniosła i pociągnęła łyk. Woda była zimna, lecz krystalicznie czysta. Gdy istota przestała pić, na moment zamknęła oczy, jakby odmawiała błogosławieństwo.Potem wstała i odeszła, z powrotem przez Wielką Salę, tam skąd przyszła. W gdy przechodziła, świece gasły, tak jak czyniły to przez dziesiątki tysięcy lat.Istota nie miała skrzydeł. Mimo to niewątpliwie była aniołem. Islington opuścił Wielką Salę. Ostatnie świece zgasły i powróciła ciemność.
Książka opowiada historię Richarda, niczym nie wyróżniającego się mieszkańca Londynu, który pewnego dnia trafia do podziemnego miasta - Londynu Pod. Pod ulicami stolicy Wielkiej Brytanii toczy się życie, o którym nikt na powierzchni nie ma pojęcia. Miejsce to jest dość przerażające - Richardowi ciężko pojąć istnienie aniołów i potworów. Historia jest niezwykle mroczna, ale ja bardzo takie lubię. Nie mogła być inna, skoro większość akcji toczy się w ciemności. To, co najbardziej mnie w tej powieści urzekło, to niezwykle sugestywny język, plastyczność opisów, które potrafią uchwycić delikatny klimat zagrożenia, tajemniczości i dziwności. Operowanie słowami w mistrzowski sposób. Nie mogło też zabraknąć typowo brytyjskiego czarnego humoru (jak ja go uwielbiam!).
Znajdowali się w olbrzymiej sali wyciętej w litej skale. Żelazne kolumny, czarne i pordzewiałe, podtrzymywały strop;ich szeregi niknęły w odległym mroku, ciągnąc się w nieskończoność. Z ciemności dobiegał cichy plusk wody - może fontanny, może źródła. (...)W oddali zamigotał i rozbłysnął mały płomyczek, potem następny i jeszcze jeden. Richard uświadomił sobie, że to świece a między nimi stąpa wysoka postać odziana w prostą białą szatę.Postać zdawała się poruszać powoli, w istocie jednak musiała iść bardzo szybko, bo minęło zaledwie kilka sekund i stanęła obok nich. Miała złote włosy i bladą twarz. (...)Richard nie wierzył w anioły. Nigdy nie wierzył i niech go diabli, jeśli miał uwierzyć teraz. Mimo wszystko jednak znacznie łatwiej jest nie wierzyć w coś, kiedy to coś nie patrzy na ciebie i nie wypowiada twojego imienia.
![]() |
"Darkness is happening... Now is the time to be afraid of darkness" |
Jak miło wędrowało mi się ulicami Londynu, poznawało znajome tereny, ale odkrywało jednocześnie różnice między Londynem Nad, który znam i do którego tęsknię, a Londynem Pod, do którego raczej nigdy trafić bym nie chciała (choć za pośrednictwem książki - jak najbardziej).
Może nie jest to najlepsza powieść fantasy naszych czasów - nie wiem, co nią jest, bo jeszcze na nią nie trafiłam (jakieś sugestie?), niemniej jednak "Nigdziebądź" Neila Gaimana zajmuje w moim sercu bardzo wysoką pozycję.
![]() |
"Oh, my god. The Floating Market is in Harrods?" |
![]() |
"No I'm not. I'm you. Talking to yourself. You're sitting on Blackfriars station talking to yourself." |
Ilustracje wygrzebane w przepastnej otchłani deviantART i na stronie oficjalnej "Neverwhere BBC"
Zgadzam się z twoimi odczuciami w stu procentach - wspaniała historia! A słuchowiska nie miałam okazji - no tak, słyszeć, a tak wiele bym dała, żeby to zmienić! Choć książkę czytałam już jakiś czas temu, twoja recenzja wystarczyła, by wspomnienia i wrażenia powróciły: zdecydowanie twórczość, klimat, wyobraźnia Gaimana przemawiają do mnie, do mojej wrażliwości jak żadnego innego autora! Jestem nimi oczarowana - i zdecydowana poznać wszystko, co tylko wyszło spod jego pióra - właśnie przeczytałam "Ocean na końcu drogi" i jeszcze nie mogę się otrząsnąć:)
OdpowiedzUsuńMnie strasznie ciągną "Amerykańscy bogowie", bo to opasłe tomiszcze, a ja opasłe tomiszcza kocham:) Cieszę się, że napisałaś mi o "Oceanie na końcu drogi", właśnie czekałam na jakąś opinię. Gaiman ma wspaniałą wyobraźnię, a przy tym cudowne pióro - to zdecydowanie najlepsze z moich ostatnich odkryć.
UsuńA mnie cały czas nurtuje temat Islingtona - jak to właściwie z nim jest, a konkretnie, jaki jest naprawdę i dlaczego :) Chyba jednak będę musiała przeczytać książkę, żeby się dowiedzieć...
OdpowiedzUsuńPrzecież chyba nie chcesz wiedzieć? I tak zdradziłam Ci już za dużo:) Książka nie jest obszerna, zaledwie dwa wieczory czytania (ale całe, bez przerywania na "Doktora Who"!), więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś po nią sięgnęła. A jaka jest "wiedźmińska"! ;) ;) ;)
UsuńA propos - Gaiman był twórcą przynajmniej jednego odcinka "Doktora Who" ("Żona Doktora" - bardzo gaimanowski epizod).
UsuńWłaśnie sobie uświadomiłam, że czytałam jeszcze kiedyś książczynę "Odd i lodowi olbrzymi" - prześliczna baśń, tylko taka króciutka - godzina czytania i po sprawie:(
OdpowiedzUsuńNo masz ci los, dodałam do zakładek i zapomniałam. Oj.
OdpowiedzUsuńWygląda obiecująco, bardzo lubię opowieści o aniołach i angelologię, poszukam i poczytam :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto. Islington może nie jest główną postacią w pełnym znaczeniu tego stwierdzenia, ale napędza akcję i jest jej bardzo ważnym składnikiem. Tak więc dla kogoś, kto lubi anioły w książkach - jak znalazł:)
UsuńPozdrawiam!
Muszę sobie chyba na czole napisać, bo mam sklerozę i zapominam o tym słuchowisku.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że Ci się spodobało. Ja się nie mogłam w tę książkę wczuć, a chciałam w końcu styl tego autora polubić, bo należy do ulubionych mojej przyjaciółki... Ale co zrobić, jak to książka zupełnie nie w moim typie. Ciekawe, czy serial by mi się bardziej spodobał. http://www.zakamarek2013.blogspot.com/2014/09/nigdziebadz.html
OdpowiedzUsuń