Carlos Ruiz Zafón "Pałac północy"


"Kalkuta, 1932. Ben, wychowanek sierocińca St. Patrick, skończył już 16 lat - podobnie jak jego przyjaciele, będzie musiał opuścić dom dziecka i się usamodzielnić. W dniu pożegnalnej imprezy poznaje swoją rówieśniczkę Sheere i zabiera ją do Pałacu Północy na spotkanie tajnego stowarzyszenia, które założył wraz z przyjaciółmi. Gdy dziewczyna opowiada im tragiczną historię swojej rodziny, członkowie stowarzyszenia postanawiają jej pomóc w odnalezieniu legendarnego domu, który pojawia się w opowieści. Nie wiedzą, że właśnie natrafili na trop jednej z najpotworniejszych tajemnic Kalkuty. Płonący pociąg, dworzec widmo, ognista zjawa - to tylko niektóre elementy makabrycznej łamigłówki, którą przyjdzie im rozwiązać… Misja, która miała być niecodzienną przygodą, niebawem okazuje się śmiertelnie niebezpiecznym wyzwaniem."

Nazwisko tego pisarza brzmi jak obietnica, nadzieja na wniknięcie w świat tajemnicy, zamglonych ulic miast, legend, przygód o zmierzchu... Każda jego książka, która się pojawia, wyciąga ręce, aby mnie wchłonąć i nie pozwolić o sobie zapomnieć. "Pałac północy" obietnicy nie złamał, jest cudowną, magiczną opowieścią, o której będę śniła i której nie zapomnę do końca życia.

Kalkuta to miasto egzotyczne dla każdego mieszkańca Europy. Wybudowane zostało ku czci Kali, hinduskiej bogini czasu i śmierci, pogromczyni demonów i sił zła; w oczach ludzi Zachodu najbardziej przerażającej ze wszystkich bogiń hinduistycznych. To miasto poraża nie tylko odmiennością kultury, wierzeń i religii, ale także dramatyczną historią oraz ogromną ilością sugestywnych i magicznych legend. 

Właśnie to miejsce wybrał na akcję swojej powieści hiszpański pisarz. Ulice pełne kontrastów, ruiny monumentalnych budowli, miejsca pełne duchów przeszłości obok rojnych bazarów - idealna sceneria dla opowieści o upiorach nawiedzających i toczących ludzką duszę. Razem z grupką dzieci z sierocińca zwiedzamy tajemnicze miasto i zanurzamy się w czeluście spalonego dworca Jheeter's Gate, na którym kiedyś rozegrała się koszmarna tragedia, a której echa nie ucichły przez wiele lat.

"Dziś rano, kiedy pisałem o świcie ostatnie linijki wspomnień, pierwszy tego roku śnieg otulił białym płaszczem krajobraz przed moim oknem, a wspomnienie Bena powróciło do mnie niczym echo dalekiego szeptu. Wyobraziłem go sobie, jak idzie zatłoczonymi ulicami Kalkuty, przeciskając się przez tłum, pomiędzy milionami historii, przemilczanych i nieznanych niczym jego własna, i po raz pierwszy zrozumiałem, że mój przyjaciel także jest już starym człowiekiem, a jego zegar niebawem zatrzyma się na zawsze. Tak dziwnie jest czuć, że życie wymyka nam się z rąk..." 
Zafon jest mistrzem budowania napięcia, niespodziewanych i zachwycających świeżością zwrotów akcji, perfekcjonistą, jeśli chodzi o stworzenie klimatu wciągającego  czytelnika i nie wypuszczającego przez wiele dni, a nawet miesięcy, które minęły od odłożenia książki na półkę. Tak jak nie mogę zapomnieć nastroju panującego w "Cieniu wiatru", tak nigdy nie zapomnę tego, co urzekło mnie w "Pałacu północy". Nikt inny nie byłby w stanie opowiedzieć tej historii w tak magiczny sposób - to smutna opowieść o śmierci, mordercach i zemście, o traumie, jaką mogą zgotować dziecku słabi rodzice i nieszczęśliwe dzieciństwo, o ludzkiej psychice, o sile, jaką daje przyjaźń i odpowiednie wychowanie. 

Dla mnie najpiękniejsza i najbardziej wciągająca w tej powieści jest przenikająca ją magia legendy, tajemnica ruin dworca kolejowego, upiornego pociągu, który płonąc przemierza ulice Kalkuty i znika, zostawiając za sobą żar i dym, upiór powstały z mrocznej części duszy nieszczęśliwego człowieka. A także postaci dzieci, nastolatków, które tak bardzo różnią się od bohaterów współczesnych powieści dla młodzieży, które przywodzą na myśl dzieci z powieści przedwojennych, z książek Kornela Makuszyńskiego. Młodzi ludzie są wierni zasadom wpojonym im przez dyrektora sierocińca, wierni przyjaźni i miłości, są inteligentni, kulturalni i przepełnieni tym, co każdy z nas chciałby widzieć u swoich pociech - szlachetnością. 

Większość pisarzy bardzo się sili na tego typu styl, widać, że przychodzi im to z trudem, że nie jest dla nich naturalny, że rodzi się w pocie czoła, a efekt jest zwykle śmieszny. Jeśli chodzi o Zafona, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że on takim stylem mówi na co dzień, że jest dla niego powietrzem i oddechem...


Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 288 s.
Oprawa: miękka
Wymiar: 205x132 mm
ISBN: 9788374959780
 

3 komentarze:

  1. Przeczytałam właśnie "Pałac Północy" i teraz już bedę się uśmiechać do tej książki stojącej na mojej półce :) Nie zawiodłam sie wcale spodziewając się pięknego języka narracji, świetenie prowadzonej akcji i przede wszystkim tej niesamowitej atmosfery, która towarzyszy innym książkom Zafona. Książeczka jest urocza i spędziłam przy niej miłe chwile, czytając wręcz z otwartą buzią i w większości na bezdechu. Wzruszyło mnie też bardzo to, jak niesamowicie mocno Zafon podkreśla dar przyjaźni i jak akcentuje niezaprzeczalne prawo każdego dziecka do życia w szczęśliwej rodzinie.
    I masz rację Aniu, aura legendy sprawia, że ksiażeczka jest niesamowitą przygodą, niezwykle sympatyczną i zapierającą dech w piersiach, przenosi akcję w inny wymiar i sytuuje ją w świecie fantastyki. Ten zabieg jest kluczowy i zasadniczy, bo bez tej atmosfery baśniowej cała historia byłaby po prostu horrorem lub sennym koszmarem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniałaś mi tę śliczną książkę, którą czytałam tak dawno... Recenzja powstała jeszcze w czasach, gdy pisałam krótko i zwięźle :) :) Mam nieodpartą ochotę znów po Zafona sięgnąć... Mam wielką nadzieję, że właśnie pracuje nad czymś na miarę "Cienia wiatru" :)

      Usuń
    2. Wszyscy mamy taką nadzieję, Zafona nigdy za mało, to już sprawdzona marka :)

      Usuń