Pokazywanie postów oznaczonych etykietą konkurs. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą konkurs. Pokaż wszystkie posty

"Niewart nawet jednego tańca - nie jest na to dość przystojny" - rozwiązanie konkursu z panem Darcy'm

Mam nadzieję, że mieliście równie wielką frajdę z wyszukiwania aktorów, którzy mogliby zagrać Darcy'ego w kolejnej, ewentualnej ekranizacji "Dumy i uprzedzenia", jak ja z wyobrażania sobie Waszych kandydatów w kostiumie i z odpowiednim wyrazem twarzy. Zachwyt przeplatany zadziwieniem, doprawiony szczyptą sceptycyzmu - mówię Wam, bezcenne! 

Aktorzy młodzi lub bardziej dojrzali, żółtodzioby lub starzy wyjadacze, przystojni lub charyzmatyczni - nazwiska wspaniałe, uznane oraz dopiero wybijające się z tłumu, a wszyscy warci uwagi. I pomyśleć, że każdego z nich, gdyby wcielił się w kultową rolę z powieści Austen, pani Bennet określiłaby jako niewartego nawet jednego tańca! :) Ja zdecydowanie zatańczyłabym z każdym. I choć Darcy uważał, że niegodziwe są wszelkie sztuczki, do jakich zniżają się niektóre kobiety, chcąc zwrócić na siebie uwagę mężczyzny, to mam nadzieję, że moich drobnych i niewinnych ;) podstępów nie określiłby tak dosadnie. 

Kogo wybrałyście? Bezapelacyjnie zwyciężył Richard Armitage. Były też głosy, że 44 lata to zbyt poważny wiek, by odtwarzać rolę młodzieńca przed trzydziestką, niemniej jednak fakt jest faktem - Richie wygląda wspaniale i kiedy chce wyglądać młodo, to po prostu wygląda i tyle. Nieprzeciętnie utalentowany, wysoki, szczupły, ciemnowłosy, o oczach tak niebieskich, że niemal turkusowych! :) - zdecydowanie skradłby cały film, tak jak to zrobił w przypadku "Północy i Południa". 




Pan Darcy nie żyje, ale to nie powód, by nie zrobić konkursu! ;)

UWAGA! KONKURS W DNIU PREMIERY!


  


Co my to dzisiaj mamy? Imieniny miesiąca, rocznicę pokonania Tatarów w bitwie pod Podhajcami (wiem, że wiecie, że sprawdzałam w Wikipedii ;) ), a także dzień, w którym Szkoci ze łzą w oku wspominają swoją największą klęskę militarną, czyli bitwę pod Flodden Field (taaak, to też sprawdzałam). Dzisiaj jednakże nie będziemy świętować zwycięstw polskiego oręża ani narzekać na wrednych Anglików, którzy Szkotom króla zabili. 

Dzisiaj jest dzień, w którym witryny księgarni stają się błękitne! Dzień, w którym ci z Was, którzy lubią czytać dobre książki, wywołujące w czytelniku cały szereg najróżniejszych emocji - od radosnego śmiechu po nerwowe okrzyki - mogą wreszcie zacząć pochłaniać rewelacyjny debiut Magdaleny Knedler.

O moich wrażeniach z lektury napiszę Wam już niebawem, póki co uwierzcie mi, że powieść jest doskonała. Autorka nie popełniła praktycznie żadnego błędu z gatunku tych, które zazwyczaj wyłapuje się u debiutantów - i niestety nie tylko u nich. Dojrzały styl, zagmatwana fabuła mocno trzymana w ryzach, żywe postaci - to tylko niektóre z zalet tej powieści.

"Pan Darcy nie żyje" nie jest kontynuacją "Dumy i uprzedzenia". Nie jest też ckliwym romansem. To napisany z pasją kryminał obyczajowy, którego akcja toczy się we współczesnej Anglii, na planie zdjęciowym kolejnej ekranizacji kultowej powieści Jane Austen. Cała ekipa zdaje sobie sprawę z tego, że film nie ma najmniejszej szansy, by zbliżyć się do poziomu serialu z Colinem Firthem lub chociaż dorównać wersji z Matthew Macfadyenem i Keirą Knightley. Wszyscy widzą, jak fatalnym błędem castingowym było zatrudnienie niezbyt charyzmatycznego "blondyna z loczkiem" do roli Darcy'ego. Mimo to praca na planie rusza z kopyta. Podobnie jak akcja powieści, która od pierwszych stron pędzi, niczym rower z górki.

Angielski bruk, kałuża krwi... Kamera! Akcja!... Stop! Tylko że wówczas, to się wszystko dopiero zaczyna!

Dzisiaj - w dniu premiery - mam dla Was konkurs. Możecie wygrać trzy egzemplarze "Pana Darcy'ego". Trzy śliczne, świeżutkie, pachnące farbą drukarską książki, które nie tylko warto przeczytać, ale które ma się ochotę położyć na półce i cieszyć się ich obecnością. Żeby wygrać powieść Magdaleny Knedler należy... jeszcze chwilkę zostać na tej stronie i doczytać do końca. ;) 


PYTANIE KONKURSOWE:

Jaki brytyjski aktor mógłby zagrać Pana Darcy'ego, gdyby ktoś rzeczywiście wpadł na pomysł stworzenia jeszcze jednej ekranizacji "Dumy i uprzedzenia"?

"Przypadki Callie i Kaydena" - rozwiązanie konkursu


Kochani, bardzo się cieszę, że konkurs przypadł Wam do gustu. Dziękuję za wszystkie miłe słowa i za wiele wspaniałych tekstów dotyczących Waszych ulubionych książek. Żeby szybciej i bez dłuższego gadania przekazać wyniki losowania, postanowiłam dziś dla odmiany zrobić post obrazkowy. A ponieważ w pierwszy dzień wakacji - spontanicznie i bez porządnego pakowania walizek - zwiałam z domu nie zabrawszy ze sobą aparatu fotograficznego, musicie mi wybaczyć zdjęcia robione telefonem. 

Losowanie to bardzo ważna rzecz. Najlepsza zabawa jest wtedy, gdy ma się do dyspozycji tradycyjne karteluszki i można w nich pogrzebać. A ponieważ nie miałam sumienia odbierać tej przyjemności Bąblowi, więc moja rola ograniczyła się jedynie do wypisania Was na papierze:


W sumie musiałam jeszcze te karteczki pozaginać. Ufff...



KONKURS! "Przypadki Callie i Kaydena"

Drodzy moi!

Jednym z fenomenów nurtu literatury young adult stały się niedawno powieści amerykańskiej autorki Jessiki Sorensen. Wydawane początkowo w ramach self-publishingu, w chwili obecnej znajdują się na szczytach wielu amerykańskich list sprzedażowych. Serię książek o Callie i Kaydenie, zwyczajnych nastolatkach pochodzących z pozornie normalnych rodzin, wypełnia wszystko to, co niejednokrotnie jest treścią życia jej młodych czytelników, ich znajomych i przyjaciół. 

Pierwsza część cyklu ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka, wylądowała także w moich rękach, do tego podwójnie. Jeśli więc macie ochotę na to, by dołączyć powieść Sorensen do swojej biblioteczki - a może chcecie komuś tę książkę sprezentować - to zapraszam do zabawy. 




PYTANIE:

Jaka książka, przeczytana ostatnio, 
obłędnie Wam się podobała? 

Szekspir w najczystszej postaci na wyciągniecie ręki. I konkurs!

Gdyby w zabawie w skojarzenia ktoś rzucił hasło TEATR, nie potrzebowałabym nawet sekundy, by bez najmniejszego wahania wykrzyknąć nazwisko - Szekspira oczywiście. Zaraz potem napłynęłyby mi do głowy słowa takie jak: pasja, piękno, zachwyt, katharsis... Uczestnictwo w każdym spektaklu teatralnym jest wydarzeniem, które nie znika z pamięci i pozostawia piętno w moim sercu. Owszem, bywają kiepskie sztuki i nietrafione adaptacje, dlatego od dawna już robię do bólu staranną selekcję i póki co, udaje mi się oglądać na scenie same cudeńka.


Pierwsze kompletne wydanie sztuk Szekspira, 1623.

Życie w dzisiejszych czasach ma wiele zalet - mam kilka ulubionych. :) Jednymi z podstawowych są te, które pozwoliły mi obejrzeć na żywo sztukę Szekspira na deskach teatru w Londynie oraz te, dzięki którym mogę zachwycać się innymi dramatami z West Endu w chwili, gdy nie mam możliwości na wyprawę do Wielkiej Brytanii. Projekt National Theatre Live to nagrywanie spektaklu wystawianego z udziałem publiczności, a następnie udostępnianie go w kinach widzom na całym świecie. 

Gdy cykl NT Live dotarł do Polski (dzięki sieci Multikino oraz British Council), miałam ochotę zaproponować kandydaturę ludzi za to odpowiedzialnych do pokojowej nagrody Nobla (uzasadnienie: nakarmienie tysięcy dusz, głodnych i spragnionych sztuk z londyńskich teatrów). Osobiście uważam brytyjskich reżyserów i aktorów za najlepszych na świecie - gdybym tylko miała możliwość, to chęć obcowania z nimi na co dzień byłaby wystarczającym powodem do zamieszkania w Anglii. 

Paplam i paplam, zamiast przejść do rzeczy. A rzecz to nie byle jaka! :) Najpierw będzie wstęp, ale koniecznie doczytajcie do końca, bo tam, na ostatku, czeka na was niespodzianka!

And the book goes to..., czyli rozstrzygnięcie konkursu

Słowo się rzekło, mamy ostatni dzień stycznia, uważam więc konkurs za rozstrzygnięty! ;)

Kochani, dziękuję! Pisaliście mi o swoich ulubionych książkach, o powieściach, które uznaliście za warte polecenia. Dzięki Wam poznałam moc tytułów, o których nie miałam pojęcia - większość z nich idealnie trafia w mój czytelniczy gust. Wygląda na to, że niemałe grono zaglądających na mojego bloga zna mnie już całkiem nieźle. :)

Niemniej jednak ani tytuły, ani styl, w jakim do mnie pisaliście, ani tym bardziej stopień mojego entuzjazmu po przeczytaniu o kolejnej książce, którą MUSZĘ poznać, nie miały znaczenia przy losowaniu nagród. Ważne było tylko to, że po prostu zgłosiliście się i skrobnęliście maila na zadany temat. Nie jestem w stanie zilustrować Wam zabawy, jaką zorganizowałam dla Bąbla, który, w pełni świadomy powagi chwili, pięć razy grzebał w zwiniętych w kulki karteluszkach, żeby do każdej książki przypisać jedną osobę.

Ręką mojego synka wylosowani zostali:

"Polskie królowe" - Anna Kowal-Gąska;
"Wiedeńska gra" - Aneta Wiciak;
"Żona enkawudzisty" - frydzia;
"Magda. Pożegnanie z pokoleniem" - Patrycja Filipowicz;
"Tajemnice prowincji" - izabela81.

Naprawdę bardzo chciałabym, aby każdy mógł wygrać książkę. Jesteście cudowni, piszecie przemiłe maile i świetnie wiecie, o jakiej książce mi napisać, żebym zaczęła się po bibliotekach za nią rozbijać. :) Obiecuję, że już niedługo postaram się zrobić kolejny konkurs.


Nadeszła wiekopomna chwila - konkurs na Zielonym Wzgó... eee... Blogu! ;)

Byli tacy, którzy od dawna próbowali mnie przekonać, że konkursy na blogach są fajną rzeczą i że warto czasami taką zabawę zorganizować. I choć ustawicznie się od tego wymigiwałam, wróżyli mi z fusów po herbacie, że rychło zmienię zdanie. Fusy nie kłamią. :)


Książki mnie zasypują, więc czas, by niektóre z nich oddać w dobre ręce. A najlepsze i najchętniejsze dłonie znajdę przecież wśród Was. Bez zbędnego gadania: książek jest pięć, możecie je sobie wziąć. Do wyboru macie (klikając na tytuł znajdziecie recenzję):





Konkursy polegają na tym, że coś trzeba zrobić, żeby coś wygrać. Wyjątkiem być nie zamierzam - ostrzegam, że wymyśliłam warunki bardzo wredne! ;)