Philippa Gregory "Czarownica"


"Anglia za panowania Henryka VIII - czasy pożogi i polowań na czarownice. Władca, po zerwaniu z Rzymem, podporządkowuje sobie angielski kościół, a jego wasale palą posłuszne papiestwu opactwa. W hrabstwie Castelton z płonącego klasztoru ratuje się tylko jedna osoba - nowicjuszka Alys. Przygarnia ją wiejska znachorka ciesząca się sławą czarownicy i odkrywa w dziewczynie dar, jaki niewielu posiada. Niebawem w okolicy wybucha zaraza i wieść o umiejętnościach Alys dociera do zamku. Kiedy jej kuracja przywraca zdrowie staremu lordowi, ten żąda, aby pozostała przy nim na zawsze. Tymczasem w całym kraju trwa polowanie na heretyków i czarownice…"

Recenzje książek historycznych zaczynam zazwyczaj od opowiedzenia Wam o ciekawostkach dotyczących postaci, które w nich występują - uważam, że przeszłość i losy prawdziwych ludzi są bardziej ekscytujące od najwymyślniejszej fabuły. Czy może być inaczej, gdy zabieram się za tekst o jednej z powieści Philippy Gregory? Owszem, może. Też się zdziwiłam, bo angielska pisarka przyzwyczaiła mnie do tego, że sięgając po coś, co wyszło spod jej pióra (klawiatury raczej) otrzymam kolejny wciągający tom pełen nazwisk znanych z podręczników do historii i starych kronik oraz faktów udokumentowanych przez dziejopisarzy. "Czarownica" jest inna. Gregory napisała kilka powieści, które ciężko nazwać stricte historycznymi, ale ta jest jak dotąd jedyną, po którą sięgnęłam.

Fantastyką czy też mdłym romansidłem, w pełnym tych słów znaczeniu, oczywiście nie jest. Philippa słynie przecież ze znakomitych opisów życia, które toczyło się pod rządami Plantagenetów i Tudorów, z tego, iż obraz dziejów układa z dziesiątków drobnych elementów, które ukrywa w dialogach, monologach, sposobie zachowania i myślenia postaci. Autorka wykorzystała świat znany nam z innych jej powieści (tych, które powstały zarówno przed "Czarownicą", jak i po), położyła go na stolnicy i postanowiła trochę pozagniatać, trochę rozwałkować, trochę ponakłuwać, jednym słowem odrobinę się nim pobawić i ulepić z niego coś nowego. To, co powstało jest oryginalne, zaskakujące, z lekka szokujące. I bardzo, bardzo mi się taka intrygująca mieszanka podobała.


Postaci historyczne niemal tu nie występują, pałęta się tam gdzieś w tle Henryk VIII i jego siepacze, niemniej jednak bohaterowie, których stworzyła wyobraźnia powieściopisarki znakomicie wpisują się w czasy, w jakich przyszło im żyć. Zarówno dwór możnego lorda, jak i wiejskie chaty zaludniają charaktery pełne życia - ciężko pozbyć się wrażenia, że są żywcem przeniesione z rzeczywistości. Ich postępowanie nieraz zaskakuje, powoduje zdumienie, irytację, wściekłość, a to z kolei świadczy o tym, jak bardzo są żywe, plastyczne i prawdziwe - bo przecież ludzie tacy właśnie są, zmienni i nieprzewidywalni. Bohaterów "Czarownicy" wręcz lubi się nie lubić :) A przy tym nie raz i nie dwa kibicuje się ich planom, marzeniom, małym spiskom i wielkim zdradom. Reasumując - znakomicie wymyślone postaci, dwuznaczne i nieszablonowe, sprawiają, że nie można pozostać obojętnym, zmuszają do zajęcia stanowiska, do potępienia lub zaaprobowania tego czy innego ich działania.

Gregory zawsze fantastycznie konstruuje swoje bohaterki - są one pełne życia, zmienne, inteligentne, prawdziwe. Czasami czujemy do nich sympatię, ale to wcale nie znaczy, że parę rozdziałów dalej nie zmienimy zdania, bo tak jak ich historyczne wzorce nigdy nie postępują jednoznacznie, nie są do końca ideałami lub potworami, wahają się, czynią dobrze lub źle, słuchają właściwych doradców, a czasami wręcz przeciwnie. Podobnie jest z Alys, główną bohaterką "Czarownicy". Momentami można ją zrozumieć, chwilami nawet polubić. Nie jestem w stanie potępić jej dążenia do wygodnego, spokojnego życia, w którym miałaby zapewniony dostęp do wiedzy, ciepłego łóżka i miłości, zwłaszcza iż przez pierwszych kilkanaście lat swojego życia w nadmiarze zaznała ubóstwa, zimna i obojętności. Z czasem okazuje się, że Alys jest zdolna do wszystkiego, ambicja każe jej nie baczyć na konsekwencje i iść do celu po trupach - i to dosłownie. Z niedowierzaniem obserwujemy jej działania zastanawiając się, co dumna dziewczyna wymyśli nowego, by zbliżyć się choć trochę do upragnionego ideału życia.

Postaci ewoluują, ich charaktery kształtują się wraz z rozwojem powieści, dowiadujemy się o nich coraz więcej. Bohaterowie początkowo odrażający stają się bardziej ludzcy przy bliższym poznaniu, działania głupców z czasem nabierają sensu, a wiele dziwnych i nieludzkich zachowań zostaje wytłumaczonych i zyskuje inne zabarwienie. Nigdy nie możemy być pewni tego, jak postąpi Hugo, jaki będzie miał za chwilę stosunek do Alys czy do żony, intryguje, zaciekawia, jest wkurzający, drażniący, a jednocześnie ciacho z niego takie, że na wiele rzeczy przymyka się oko (wybaczcie kobiecą naturę recenzentki). To właśnie postaci najbardziej zafascynowały mnie w tej książce, z główną, tytułową bohaterką na czele.

Czego by o Alys nie mówić, nie mogę się wyprzeć, że troszkę się z nią utożsamiałam. Już widzę Wasze podejrzliwe spojrzenia - ambitna do przesady, wyuzdana, próżna, z dnia na dzień wyzbywająca się hamulców i skrupułów? Nie, Alys nie można podsumować tak jednoznacznie. Ja widziałam w niej pragnienie miłości i budzącą się namiętność młodej dziewczyny trzymanej dotąd pod kloszem, a nagle wpuszczonej w gniazdo żmij - ludzi nieznających hamulców. Widziałam dziewczynę, która zaznawszy upokarzającej biedy, a potem spokoju o przyszłość, ciepła, dobroci i dostępu do wiedzy pragnie za wszelką cenę zachować to, co los jej podarował, a następnie odebrał w dramatycznych okolicznościach. Przypuszczam, że będąc w jej sytuacji też robiłabym wszystko, byle tylko nie dać się z powrotem zawlec na lodowate klepisko, ubrać w śmierdzące, podarte łachy i wtłoczyć w życie służącej, która nic nie dostaje za swoją harówkę.

Wychowanka starej, ubogiej zielarki, mieszkająca w przeciekającej chacie, która cudem zostawszy nowicjuszką w klasztorze jest hołubiona i wywyższana przez matkę przełożoną ze względu na swoje zdolności i delikatną naturę staje nagle przez koniecznością powrotu do biedy i ciemnoty zabobonów. Klasztor zostaje spalony, zakonnice zamordowane, a cudem ocalała Alys nie ma się gdzie podziać. Nabyta wiedza otwiera jej bramy do zamku miejscowego lorda i choć początkowo dziewczyna nie do końca wie, co z tym kolejnym darem losu zrobić, z czasem orientuje się, jakimi sposobami wywalczyć dla siebie bezpieczną przyszłość. Oczywiście metody, jakimi dąży do celu bywają kontrowersyjnie albo jawnie złe, ale potrafię zrozumieć jej desperację. Właśnie dlatego bohaterka Gregory - pełna sprzeczności i niejednoznaczności, ludzka, a jednocześnie diaboliczna, tak bardzo mnie zaintrygowała. Jej losy wciągnęły mnie bez reszty, pochłaniałam "Czarownicę" z zapartym tchem.

Zauważyłam, że niektórzy mają autorce za złe, że tym razem wplotła w swoją powieść za dużo scen erotycznych, że pełno tutaj seksu, wręcz perwersji. Mam troszkę inne zdanie. Tyle już razy natykałam się w tzw. "ambitnej" literaturze na opisy tak niesmaczne, wręcz nie do strawienia, że ciekawie, z pazurem i niedosłownie opisane momenty, których kilka znalazłam w "Czarownicy" nie były w stanie mnie zszokować, wręcz wywołały refleksję, że pewne rzeczy można opisać porywająco, a wręcz apetycznie:)

Nie mogę pominąć faktu, iż bywały sceny, które zdecydowanie bym z tej powieści usunęła. Motyw żywych figurek z wosku był trochę przesadzony, bez niego realizm magiczny powieści byłby dyskretniejszy, a czytelnicy, którzy nie przepadają za fantastyką mogliby czytać tę książkę bez skrzywienia. Mam także zastrzeżenia do zakończenia - wygląda, jakby było napisane w pośpiechu, jakby autorka bardzo już chciała zakończyć pisanie i zabrać się za coś innego. Nie satysfakcjonuje mnie, sprawia wrażenie niedopracowanego, nieumotywowanego - rozczarowuje. Nie warto jednak przekreślać całej fascynującej historii ze względu na kiepskie zakończenie - zawsze można wymyślić coś samemu:)

Jak zapewne zdążyliście się zorientować, "Czarownica" zrobiła na mnie dość duże wrażenie. Nie zamierzam się wypierać, że podobała mi się ogromnie, że bohaterowie zapadli mi w pamięć, a świetnie ukazana XVI-wieczna Anglia, której autorka użyła jako tła stanowi dla mnie źródło wielkiej radości. Nastroje społeczne towarzyszące okresowi, w którym żaden klasztor, żaden ksiądz, zakonnik czy mniszka nie mogli czuć się w królestwie Henryka VIII bezpieczni opisane są bezbłędnie, pasjonująco, jak na historyka przystało. Obserwujemy to wszystko z trochę innego, niż zazwyczaj u Gregory, punktu widzenia - tym razem patrzymy na niszczony przez władcę świat oczyma kogoś, dla kogo ten świat był wszystkim, jedynym punktem zaczepienia. Możni, bogaci ludzie nie odczuli prześladowań wiary katolickiej tak, jak biedota, dla której wiara i klasztory stanowiły jedyny stały punkt egzystencji, dawały jedyną nadzieję i pomoc. Ta książka ukazuje nam ich bezradność i trudność w przystosowaniu się, zagubienie i niezrozumienie skutków królewskiego kaprysu. Nie będę porównywać tej pozycji do innych książek Philippy Gregory, bo za bardzo się od nich różni, ale w moim osobistym rankingu, na tle powieści fikcyjnych, których akcja toczy się w czasach minionych, "Czarownica" zdecydowanie wybija się na prowadzenie.


Wydawnictwo: Książnica
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 448s.
Oprawa: miękka

Recenzja napisana dla portalu:

9 komentarzy:

  1. Hm, spodziewałam się, że będzie to kolejna książka z cyklu tudorowskiego. Czuję się trochę rozczarowana :) Z kolei czytając Twoją recenzję wystraszyłam się, że jest to powieść zbliżona klimatem do dziedzictwa. Ale chyba nie? W każdym razie i tak mam zamiar się przekonać.
    I masz absolutną rację, że bohaterki Gregory żyją na kartach powieści. Za to ostatnio oddała głos mężczyźnie i byłam do niego mniej przekonana. Takie ciepłe kluchy jej wyszły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że ona chyba oficjalnie do cyklu tudorowskiego należy, bo jej akcja toczy się za panowania Henryczka, a nastroje społeczne, tło historyczne oraz mentalność ówczesnych ludzi są w niej opisane świetnie. I choćby dlatego warto ją przeczytać, jeśli już ktoś się waha ze względu na wstawki fantastyczne czy erotyczne ekscesy bohaterów.
      Dziedzictwa nie czytałam, więc nic na ten temat nie jestem w stanie powiedzieć - przykro mi, bo wiem, że by Wam to ułatwiło sprawę. Myślę, że powinnaś się przekonać - na pewno docenisz to, w jaki sposób Gregory opisuje klimat prześladowań religijnych w Anglii, strach kobiet przed ujawnianiem swoich zdolności do leczenia ludzi czy w ogóle traktowanie kobiet w tamtych czasach.

      Mówisz o "Uwięzionej królowej"? Fakt, Talbot jest mdły jak flaki z olejem, ale za to postać Bess jest mistrzowsko skonstruowana. No i Maria też niczego sobie.

      Usuń
    2. A miałam wrażenie, że czytałaś- stąd pytanie :) Ale zobaczyłam jak i do czego je porównywałyśmy i wiem wszystko.
      "Czarownicę" przeczytam na pewno. Jak dla mnie akcja nie musi dziać się na królewskim dworze żeby było ciekawie, a Gregory potrafi świetnie uchwycić klimat epoki.

      Tak, o "Uwięzionej królowej". Talbota miałam ochotę popchnąć, żeby zobaczyć jak się przewraca i czy to go jakoś ożywi, no ale się nie dało :) A postacie kobiece, jak zwykle, super

      Usuń
  2. No właśnie, mam mieszane uczucia co do tej powieści - nawet nie wiem, czy chcę ją przeczytać! Tak bardzo przywykłam do doskonałej jakości powieści cyklu wojen kuzynów i tudorowskiego, że trochę obawiam się rozczarowania... No, ale skoro taka fanka epoki i pisarki poleca, to chyba nie mam wyboru! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolinko, mnie "Czarownica" podobała się o wiele bardziej niż na przykład "Córka Twórcy Królów", która moim zdaniem została napisana trochę po łebkach.
      Styl, język, fabuła - wszystko tutaj jest świetne. Tak jak napisałam wyżej - odstraszać może tylko fakt, że zdolności magiczne Alys zostały potraktowane trochę za bardzo serio, lepiej by było, gdyby autorka pozostawiła nas w niepewności - była dziewczyna prawdziwą czarownicą czy też to tylko jej wiedza medyczna. No i te wstawki dotyczące seksu - nie każdy to lubi. Agnes z "W krainie czytania" nazwała ją powieścią erotyczną. Ja jakoś za mało skupiałam się na tych fragmentach, żeby tak ją podsumować, bardziej mnie wciągały wątki przygodowe i społeczno-historyczne. Owszem, opisów erotycznych nie da się nie zauważyć, ale w końcu nie jest to młodzieżówka. Nie są wcale wulgarne ani bardzo szokujące - takie jest moje zdanie.

      A co ja Wam będę - brać się, dziewczyny, za czytanie, to sobie podyskutujemy ;)

      Usuń
  3. A ja myślę, że "Czarownica" świetnie oddaje światopogląd epoki. Przedstawia klimat Anglii Henryka VIII - wprawdzie już renesansowej, ale z bardzo wielkim balastem średniowiecznego myślenia. Widzimy to jakby od środka, przez sposób myślenia i postępowania bohaterów. Nie brak tu też nawiązań do historii - Cromwellowska polityka przejmowania majątków klasztornych, będąca jednym z podstawowych skutków angielskiej reformacji. I to również widziane od środka - z punktu widzenia bohaterów: zakonnic - ofiar Cromwellowskich czystek i pospólstwa, pozbawionego nagle opieki duchowej, medycznej i często materialnej, którą do tej pory świadczyły zakony. Myślę, że "Czarownica" jest jak najbardziej historyczną książką - tylko zmieniona została perspektywa: nie patrzymy na świat oczyma kolejnej arystokratki, czy królowej, ale oczyma dziewczyny z ludu, będącej nieodrodną córką swojej epoki, wyznającej zasadę: Panu Bogu świecę, a diabłu ogarek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to mi się u Gregory podoba - ukazuje nam tamten świat i ówczesnych ludzi nie robiąc wykładów o historii i społeczeństwie, ale wplatając opowieść o nich w charaktery i sposób myślenia postaci.
      Myślę, że Twój komentarz bardziej niż moja recenzja zachęci niektórych do sięgnięcia po "Czarownicę" :) Wspaniale w kilku słowach podsumowałaś tę książkę - liczę na więcej Twoich komentarzy w przyszłości, pamiętaj! ;)

      Usuń
  4. Muszę chyba przestać czytać Twoje recenzje książek, których jeszcze nie czytałam, bo coraz częściej biorąc się potem za nie, czytam je i łapię się na tym, że mam takie same jak Ty wrażenia. Jesteś niezwykle przekonująca. Już widzę, że "Czarownica" będzie mi się podobać i to bardzo! Eli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to może faktycznie przestań czytać te recenzje przed lekturą opisanych w nich książek:):) Nie wiedziałam, że mam aż tak wielki dar wpływania na opinie:) A serio - myślę, że trochę przesadzasz, po prostu te książki są dobre i tyle:) I Ty też to widzisz :)

      Usuń