"Wszyscy znamy historię zatonięcia Titanica. Ale co zdarzyło się później?
Ta wspaniała opowieść odsłania kulisy życia po katastrofie, które stało
się udziałem dzielnej młodej dziewczyny, pragnącej w Ameryce zacząć
nowe życie w fascynującym ją świecie wielkiej mody.
Tess,
ambitna krawcowa, zostaje zatrudniona przez słynną projektantkę, lady
Lucile Duff-Gordon, jako jej osobista pokojówka na czas fatalnego rejsu
Titanica. Na pokładzie statku Tess wpada w oko dwóm mężczyznom:
sympatycznemu marynarzowi i pewnemu tajemniczemu milionerowi z Chicago.
Niestety, czwartej nocy podróży dochodzi do katastrofy. Wśród chaosu,
pod wpływem rozpaczliwych nalegań dwóch konkurentów, Tess udaje się
przeżyć. Marynarz również ratuje się z katastrofy, ale staje się
świadkiem budzącego wątpliwości postępowania lady Duff-Gordon podczas
tragedii. Inni - włącznie z milionerem - nie mają tyle szczęścia. Po
dotarciu ocalałych z katastrofy Titanica na ląd, zaczynają krążyć
związane z nimi plotki, a burza medialna, która się rozpętuje, nie
pozwala wrócić im do normalnego życia..."
Sięgnęłam po tę powieść, ponieważ jej autorka jest dziennikarką polityczną - uznałam, że mogło pomóc jej to lepiej zagłębić się w źródła i wyciągnąć z nich to, co ważne oraz ciekawe. Nie omieszkałam zajrzeć najpierw do posłowia, żeby dowiedzieć się, ile na kartach książki znajdę prawdy historycznej, a ile zwykłej fikcji. To, co tam znalazłam zdecydowanie zachęciło mnie do lektury. Historia zatonięcia Titanica jest fascynująca między innymi dzięki pytaniom, które rodzi. Czytać o niej, o jej przyczynach, szczegółach, efektach mogę w nieskończoność i nigdy mi się nie znudzi, dotąd jednak nie dotarłam do stenogramów z przesłuchań pasażerów i załogi, które miały miejsce po katastrofie. Autorka nie miała z tym problemów i czerpała z nich pełnymi garściami. I to sprawiło, że warto było sięgnąć po tę książkę, odsiać nieprawdopodobne, z lekka kiczowate dzieje podbojów miłosnych głównej bohaterki i uczestniczyć w historii, która jest nie tylko ciekawa - jest także oparta na prawdzie. A prawdziwą przeszłość można poznać tylko wówczas, gdy zajrzy się za kulisy wielkich wydarzeń.
lady Lucy Duff-Gordon |
Amerykańskie śledztwo w sprawie zatonięcia okrętu rozpoczęło się już cztery dni po tragedii. Udało się dzięki niemu zmienić przepisy dotyczące przewozu pasażerów na transatlantyckich liniowcach tak, aby podobna katastrofa nie wydarzyła się ponownie. Potępiono m.in. dążenie do pobicia rekordu prędkości, brak zabezpieczeń, sprzętu (np. lornetek dla załogi), zbyt małą ilość szalup. Najważniejsze jednak było to, iż skrytykowano i napiętnowano ludzkie zachowania, które stały się przyczyną wielu dramatów. Łodzie opuszczane na wodę z pustymi miejscami, które mogły uratować niejedno życie, dyskryminacja pasażerów trzeciej klasy, przekupywanie marynarzy, by nie zawracali po tonących, tylko jedna szalupa wracająca, by szukać żywych ludzi zamarzających w lodowatym oceanie - zarzuty się mnożyły, a obserwatorzy śledztwa, dziennikarze, czytelnicy gazet coraz głośniej wyrażali swoje oburzenie. Mało kto pokusił się o postawienie się w sytuacji tak krańcowo tragicznej i zastanowienie się nad tym, jak sam zachowałby się w obliczu tak strasznej śmierci.
Alcott skupiła się na roli kobiet w tej historii - rozpoznajemy wśród nich postaci historyczne, przede wszystkim lady Duff-Gordon, ale także słynną Margaret Brown, "niezatapialną Molly". Dzięki dość wnikliwemu opisowi zachowań ludzkich nie tylko w trakcie katastrofy, ale także pod gradem zarzutów możemy obserwować różne postawy prezentowane przez bohaterów - powieść jest całkiem udaną próbą pokazania, jak łatwo było niektórym przedstawicielom elit otrząsnąć się z bolesnych doświadczeń. Lady Lucille tego samego dnia, w którym "Carpathia" przybiła do portu w Nowym Jorku wydała przyjęcie dla znajomych i przyjaciół opowiadając wszystkim o swoich tragicznych przeżyciach, dramatyzując je i wybielając siebie oraz swojego męża. Nie wspomniała o tym, iż Cosmo Duff-Gordon zapłacił marynarzom znajdującym się w ich szalupie, by nie wracali po tonących. Nie uznała też za stosowne napomknąć, że w łodzi, na której się uratowała znajdowało się około 12 rozbitków, podczas gdy miejsc siedzących było w niej ponad czterdzieści. Wszystko to wyszło na jaw w trakcie śledztwa, a uwiecznione zostało w stenogramach z przesłuchań.
"Ocalone z Titanica" to nie książka historyczna, nie dokument, ale jest to całkiem zgrabna opowieść o ludziach i ich zachowaniach, o tym, jak bohaterstwo i prawdomówność może przeplatać się z cwaniactwem, kłamliwością i chęcią przetrwania "po trupach". Daje czytelnikowi mocny punkt zaczepienia do dalszych poszukiwań, do zgłębiania prawdy, a także do całkiem poważnych filozoficznych rozważań.
Wydawnictwo: Prószyński
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 464 s.
Oprawa: miękka
ISBN: 9788378392606
zdjęcie wykonane z Carpathii |
lady Duff-Gordon wśród uratowanych pasażerów Titanica |
"Ocalone z Titanica" to nie książka historyczna, nie dokument, ale jest to całkiem zgrabna opowieść o ludziach i ich zachowaniach, o tym, jak bohaterstwo i prawdomówność może przeplatać się z cwaniactwem, kłamliwością i chęcią przetrwania "po trupach". Daje czytelnikowi mocny punkt zaczepienia do dalszych poszukiwań, do zgłębiania prawdy, a także do całkiem poważnych filozoficznych rozważań.
Wydawnictwo: Prószyński
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 464 s.
Oprawa: miękka
ISBN: 9788378392606
Historia Titanica jakoś zawsze mi umykała, nie wiedziałam nawet, że powstają powieści na jej temat. Z Twojej recenzji widać, że książka jest interesująca. Chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńZawsze interesowała mnie historia zatonięcia Titanica,na pewno poszukam tej książki.Piszesz jeszcze o wielu innych ciekawych wątkach dotyczących tej sprawy.
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM-PIOTR
Nie jestem pewna, czy mogę z czystym sumieniem polecić ją mężczyźnie. Jeśli nie zrazi Cię podwójny wątek romansowy (mnie trochę zraził, ale można go w sumie przekartkowywać), to reszta jest bardzo interesująca:)
UsuńSpróbować warto,bo na pewno coś nowego doczytam,o czym nie wiedziałem:),dzięki-Piotr
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie właśnie tym aspektem psychologicznym,tym,jak rozbitkowie zachowywali się w trakcie katastrofy.Jestem wstrząśnięta tymi postawami,zachowaniem np.słynnej projektantki mody,widzę,że tak straszna tragedia,nic nie nauczyła ludzi samolubnych,mających wysoko postawionych znajomych i...prawie świat u swoich stóp.Jakież to smutne ale zarazem i prawdziwe!
OdpowiedzUsuńJuż czytam z wielkim zaangażowaniem,skusiłaś mnie:),pozdrawiam Aniu-prawie zimowym rankiem-Julita
Przeczytałam i dziękuję za polecenie książki.Dowiedziałam się mnóstwo takich spraw dotyczących Titanica,o których nie miałam pojęcia!Szokujące zachowania pasażerów,szczególnie Lucy Gordon;dla mnie to niewiarygodne wprost okrucieństwo.Przecież ludzie w trakcie jakiejś tragedii,raczej jednoczą się i razem współpracują.Potem te kłamstwa,przekupstwo,tuszowanie hańbiących zachowań,to straszne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco w dzień Mikołajowy,pogodnego i miłego wieczoru,Aniu-
Kaśka
Poczytałam trochę o lady Duff-Gordon;wraz z mężem zachowała się skandalicznie w obliczu katastrofy.A potem jeszcze ta rozprawa sądowa...Jestem wstrząśnięta!!!
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę i moje odczucia są bardzo podobne do twoich.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że nie dotarłaś do stenogramów z przesłuchań pasażerów i załogi przeprowadzonych po katastrofie, wiec pewnie zainteresuje cię fakt, że są one dostępne w sieci na stronie http://www.titanicinquiry.org/.
Pani Sokolnik
Dziękuję za linka, na pewno poczytam.
Usuń"W domu aukcyjnym Partridge & Bray w Liverpoolu sprzedano pamiątki należące do żydowskiego emigranta z Polski, który był jednym z pasażerów Titanica.
OdpowiedzUsuńJak donoszą lokalne liverpoolskie media, emigrant podróżował pod nazwiskiem Bert Pickard. Urodził się w 1880 r. w Warszawie w rodzinie żydowskiej, jako Berk (Berek) Trembisky. Żył z wyrobu skórzanych toreb.
Na przełomie XIX i XX w. wyemigrował do Francji, a następnie pracował w Anglii. Tam udzieliło mu się wielkie podniecenie towarzyszące budowie Titanica i przygotowaniom do dziewiczego rejsu. Postanowił skorzystać z okazji i poszukać szczęścia za oceanem.
W 1912 r. 32-letni wówczas Pickard, płynący do USA w III klasie, w chwili zderzenia słynnego liniowca z górą lodową spał z towarzyszami w kajucie. Obudzony wstrząsem ubrał się by wyjść i zorientować się w sytuacji. Nie udało mu się już wrócić po rzeczy, bo stewardzi nie zezwolili mu na to.
Titanic żył swoim życiem
Zdecydował więc pójść na najwyższy pokład. - Powiedziałem sobie, że jeśli statek ma zatonąć, to ja powinienem być jednym z ostatnich, który rozstanie się z życiem. Był to mój pierwszy, a zarazem najlepszy pomysł - opowiadał później o okolicznościach swego ocalenia.
Korzystając z otwartych drzwi do II klasy i drabiny wszedł do I klasy, gdzie właśnie kończono spuszczanie szalup z kobietami i dziećmi i przystępowano do załadunku mężczyzn. W trakcie spuszczania szalupy ogarnął go strach, że się wywróci i wolał pozostać na statku, ale steward wyśmiał go. Grozę sytuacji uświadomił sobie obserwując przez pół godziny, jak Titanic się pogrąża.
- Nikt na statku nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa, nawet stewardzi, a jeśli wiedzieli, to nie dawali po sobie poznać (...) Sam zresztą nie dałbym wiary, że coś takiego jak zatonięcie może się stać - mówił.
Z morza uratował go statek RMS Carpathia, który zabrał na pokład ok. 330 rozbitków z Titanica. Płynąc w szalupie Pickard był zawinięty w koc, który chronił go od zimna."
(Polskie Radio)