Stała mi się tak bliska, jak kiedyś Jane Austen. Znakomita pisarka, wspaniały człowiek, zmarła dawno temu, ale jakże bliska sercu - nowa przyjaciółka. Urodziła się tego samego roku, co Fryderyk Chopin, w 1810, zmarła szesnaście lat później niż on, w roku narodzin Kazimierza Przerwy-Tetmajera, w okresie zmagań pierwszych impresjonistów z niechętną opinią publiczną, czyli w 1865 roku.
Chelsea w XIX wieku |
Miejsce jej narodzin to ówczesne przedmieścia Londynu, Chelsea. Na świat wydała ją matka, która przeżyła już wiele porodów, a także wiele najgorszych strat - do czasu narodzin Lizzy przy życiu pozostawało tylko jedno z siedmiorga dzieci państwa Stevenson. Wyczerpana porodami i nieustającym cierpieniem psychicznym Elizabeth Holland Stevenson zmarła rok później, pozostawiając maleńką dziewczynkę i jej pięcioletniego brata z ojcem, Williamem Stevensonem, pastorem kościoła unitariańskiego. Był on człowiekiem wykształconym i wszechstronnym, zadbał o dobre wychowanie swoich dzieci i o ich rozwój intelektualny. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie w stanie dobrze zająć się córeczką, zarówno z racji faktu bycia mężczyzną, a co za tym idzie z nieznajomości tajemnic wychowywania młodych panienek, jak i przez brak czasu, który mógłby jej poświęcać. Wysłał ją więc do ciotki mieszkającej w Cheshire w zachodniej Anglii ("Alicję w Krainie Czarów" opublikowano w roku śmierci Elizabeth, mieszkając u ciotki nie zdawała więc sobie sprawy, że znajduje się w hrabstwie, z którego pochodzić będzie słynny Kot z Cheshire). Dorastała więc w spokojnej, cichej atmosferze prowincjonalnego miasteczka, zapewne bardzo podobnego do Hollingford, ukrytego bohatera "Żon i córek".
Unitarianie mieli mocne przekonanie o konieczności kształcenia dziewcząt w taki sam sposób jak chłopców, o potrzebie udostępnienia ogólnej wiedzy całej ludzkości, a nie tylko jej męskiej części. Nie chcieli trzymać kobiet w domach i uczyć ich tylko haftowania, muzyki i języków obcych, pragnęli dla nich szkół i możliwości samodzielnego kształtowania poglądów. Do dwunastego roku życia Lizzy uczyła się w domu tego, co poznawały wszystkie panny w jej wieku, aby następnie zostać posłaną do szkoły prowadzonej przez siostry zakonne, słynącej z liberalnych poglądów i wysokiego poziomu. Gdy panna Elizabeth Stevenson opuszczała szkołę w 1827 roku była piękna, utalentowana, mądra i samodzielna.
William Gaskell |
Dobrali się doskonale - oboje przepełnieni empatią, wrażliwi na ból i cierpienie prowadzili dom otwarty dla wszelkiej biedy i nieszczęścia, angażowali się charytatywnie wszędzie tam, gdzie tylko było to możliwe. Dogłębnie poznali ciężką egzystencję ludzi pracy, robotników w fabrykach włókienniczych - ta wiedza pomogła potem napisać Elizabeth m.in. "Północ i południe". Stali się jednymi z najbardziej znanych i najukochańszych orędowników mas pracujących i reformatorów Manchesteru.
Nie zostało im oszczędzone cierpienie, jakiego w tak wielkiej mierze doznali wcześniej państwo Stevenson - w 1845 roku stracili dziesięciomiesięcznego synka Williama juniora. Na szczęście pociechą były trzy pięknie rozwijające się córeczki i kolejna, która przyszła na świat 1846 roku.
dom w Plymouth Grove |
Wspierając żonę w żałobie pastor zachęcał ją do pisania i tym samym przyczynił się do powstania jej znakomitych powieści. Należą się mu wyrazy wdzięczności za wyrozumiałość i zrozumienie, za miłość, jaką otaczał żonę, za szczęśliwy dom, który mogła stworzyć przy jego udziale. "Mary Barton" została opublikowana anonimowo w sierpniu 1848 roku. Była to opowieść o życiu Manchesteru, o tym, co najbardziej leżało na sercu jej autorce, o robotnikach, biedzie i tworzących się związkach zawodowych. Powstała już w okresie wiktoriańskim i zszokowała delikatne, żyjące w luksusie i beztrosce społeczeństwo inteligenckie. Najbardziej światłe umysły tego okresu doceniły jednak i podziwiały nową gwiazdę na firmamencie literatury angielskiej i stały się częstymi gośćmi w domu państwa Gaskell, który otworzył swe podwoje w Plymouth Grove dwa lata po ukazaniu się pierwszej powieści.
scena z "Żon i córek" |
Elizabeth z czasem zaczęła prowadzić wspaniałe życie znanej pisarki. Parę intelektualistów i społeczników odwiedzały sławy, ona sama wiele podróżowała, ale nigdy nie zapominała o najbiedniejszych i nadal prowadziła aktywnie działalność charytatywną. "Dom państwa Gaskell - dostatni, obszerny, gościnny - był szeroko dla
wszystkich otwarty. Bywali tu i wielcy pisarze - Thackeray, Dickens,
Browning, Ruskin, Matthew Arnold - i ubogie dziewczęta z manchesterskich
slumsów, którym pani Gaskell dawała co tydzień lekcje."
Umarła nagle, podczas rozmowy z córkami, w Holybourne 12 listopada 1865 roku. Jej ostatnia powieść "Żony i córki" była właśnie publikowana w odcinkach w "Cornhill magazine". Pochowano ją w Knutsford w Cheshire, nieopodal grobu ciotki, która ją wychowała i zastąpiła matkę. Jej oddanie biednym i cierpiącym, przeciwstawianie się społeczeństwu klasowemu i niesprawiedliwości, otwarte pisanie o niedolach robotników sprawiło, że inaczej zaczęto patrzeć na piszące kobiety, zaczęto bardziej szanować ich wkład w literaturę. Wydaje mi się, że zaangażowanie Elizabeth pomogło także przyspieszyć proces reform społecznych w Anglii.
W 1847 roku ukazała się na angielskim rynku powieść "Jane Eyre" autorstwa Currera Bella. Pod pseudonimem tym kryła się oczywiście nieśmiała córka pastora z Haworth, Charlotte Brontë. Dwa lata później, po ukazaniu się kolejnej powieści Charlotte, Elizabeth napisała do niej list, w którym wyrażała swoją sympatię i podziękowanie za książki, które warto zachować dla córek i wnuczek. Tak zaczęła się przyjaźń, która mnie osobiście, wielkiej wielbicielce twórczości sióstr Brontë najbardziej zainteresowała w biografii Gaskell.
Charlotte Bronte |
Autorka "Mary Barton" zobaczyła w Charlotte bohaterkę nienapisanej powieści - dzielną kobietę, samotnie borykającą się z życiem na odludziu, świadomą swojego talentu i próbująca za wszelką cenę wybić się z codzienności pomimo przeciwności płynących na nią szerokim strumieniem.
Gdy poznały się osobiście Elizabeth pisała do przyjaciółki: "Był tam sir James i lady Kay-Shuttleworth, i malutka dama w czarnej jedwabnej sukni, (...) podeszła zaraz i uścisnęła mi rękę. (...) Jest (jak sama powiedziała) nienaturalnie mała, chuda, o ponad pół głowy niższa ode mnie; miękkie kasztanowe włosy jaśniejsze od moich, oczy (bardzo jasne i wyraziste) patrzą prosto i szczerze, (...) twarz rumiana, szerokie usta, (...) w sumie nieładna. Ma niezwykle słodki głos (...). Jest ogromnie milcząca i bardzo nieśmiała, a kiedy mówi, szczególną uwagę zwraca jej niezwykła umiejętność posługiwania się prostymi słowami i sposób, w jaki używa języka do wyrażenia myśli. Różnimy się z nią i kłócimy niemal w każdym przedmiocie - ona nazywa mnie demokratką i nie znosi Tennysona - ale polubiłyśmy się chyba serdecznie i mam nadzieję, że wyjdzie z tego przyjaźń."
Gdy poznały się osobiście Elizabeth pisała do przyjaciółki: "Był tam sir James i lady Kay-Shuttleworth, i malutka dama w czarnej jedwabnej sukni, (...) podeszła zaraz i uścisnęła mi rękę. (...) Jest (jak sama powiedziała) nienaturalnie mała, chuda, o ponad pół głowy niższa ode mnie; miękkie kasztanowe włosy jaśniejsze od moich, oczy (bardzo jasne i wyraziste) patrzą prosto i szczerze, (...) twarz rumiana, szerokie usta, (...) w sumie nieładna. Ma niezwykle słodki głos (...). Jest ogromnie milcząca i bardzo nieśmiała, a kiedy mówi, szczególną uwagę zwraca jej niezwykła umiejętność posługiwania się prostymi słowami i sposób, w jaki używa języka do wyrażenia myśli. Różnimy się z nią i kłócimy niemal w każdym przedmiocie - ona nazywa mnie demokratką i nie znosi Tennysona - ale polubiłyśmy się chyba serdecznie i mam nadzieję, że wyjdzie z tego przyjaźń."
Jakiś czas później Charlotta odwiedziła Manchester, a wkrótce potem Elizabeth pojechała do Haworth. "Skręciliśmy w bok od kościółka w wąski
zaułek, minęliśmy dom wikarego, szkołę i wzdłuż zapowietrzonego
cmentarza dojechaliśmy do furtki ogródka plebanii. (...) Wiatr gwiżdże, jęczy i szlocha wokół tego kanciastego, nie osłoniętego budynku, dziwnie i niesamowicie." Pani Gaskell miała chyba głowę pełną ponurych powieści Charlotty i jej sióstr, gdy tworzyła powyższy opis wrażeń z wizyty. W liście pisała: "Poszłyśmy na cudowny spacer pod wiatr
na wrzosowisko, (...) które zaczyna się tuż za plebanią. (...) Nie
spotkałyśmy żywej duszy. Tu i tam, w mroku jakiejś odległej kotlinki,
pokazywała mi ciemny, szary budynek, obrośnięty na ogół kępami szkockich
jodeł, i opowiadała niezwykłe historie o szalonych rodach, które tam
żyją czy żyły (...). Jacyż to śmiałkowie - zwłaszcza mężczyźni - i co za
kobiety - okrutne i twarde, a jednocześnie jakże namiętne! Dziwni ludzie
mieszkają w tych górach."
W 1855 roku, po śmierci Charlotty, pastor Brontë zwrócił się z prośbą do Elizabeth o napisane biografii jego córki. Miał dość plotek i niedomówień, których pełne były salony domów dużych i małych. Tak więc dwa lata później ukazało się "Życie Charlotte Brontë", najpełniejsze źródło naszej wiedzy o wspaniałej pisarce angielskiej.
Przeczytałam:
*E. Gaskell "Żony i córki";
*A. Przedpełska-Trzeciakowska "Na plebanii w Haworth";
Witam serdecznie,Aniu!
OdpowiedzUsuńPochłonęłam dosłownie Twój arcyciekawy artykuł.
I wcale Ci się nie dziwię,że postać tej doskonałej pisarki i pięknej duchem,kobiety,stała Ci się bliska.
Dzięki Tobie i mnie również.Nic o niej nie wiedziałam,dlatego gorąco Ci dziękuję:)!!Tekst pięknie oddaje "klimat" Anglii,dobrałaś cudne cytaty,powiązałaś w subtelny sposób dwie pisarki,połączone przyjaźnią.
I te urocze ilustracje Twojego tekstu;jestem pod urokiem medalionu z miniaturką Elizabeth!
Pięknie to opracowane,Aniu,jestem zachwycona!!!
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło,gratuluję i życzę powodzenia-Blog intrygujący,Iza
Pani Aniu,spotkanie z niezwykłą osobowością, jaką jest niewątpliwie , Elizabeth Gaskell, przenosi mnie w niezwykły świat angielskiej prowincji I połowy XIX wieku.Przyznam szczerze ,ze nie znałam ani jej osoby, ani jej pisarstwa.Tym większe jest moje i zaskoczenie ,i mój zachwyt.Gratuluję świetnego tekstu i wykreowania tego "czegoś"nieuchwytnego a tajemniczego i jednocześnie odkrywczego.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Halina Grabowska
Dziękuję. Sukcesem i radością będzie dla mnie zdobycie każdego kolejnego czytelnika dla Elizabeth. Może dzięki temu na polskim rynku wydawniczym pojawi się więcej jej książek.
UsuńCzy Twój blog Aniu startował na Blog-a Roku ?
OdpowiedzUsuńGłosowałabym po tysiąckroć...Zdumiewający , piękny , bogaty w tajemnice ,które odkrywamy na nowo ,wrażliwy ,cudnie prowadzony ,z duszą...i niesamowitym klimatem....
Masz piękne wnętrze Aniu:)
Pozdrawiam.
Cedra
Mój blog świeżutki jest i jeszcze nie istniał, gdy nagrody za zeszły rok były rozdawane. Poczekamy, zobaczymy:)
UsuńMuszę koniecznie zapoznać sięz twórczością Pani Gaskell..:)
OdpowiedzUsuńTo nie ulega wątpliwości! ;) ;) ;)
Usuń