Strony

24 marca 2013

Julian Wołoszynowski "Rok 1863"


"Wielka epopeja o powstaniu styczniowym. W roku 1863 polscy patrioci postanowili przeciwstawić się rosyjskiemu zaborcy. W ogniu stanęły Polska, Litwa i Ukraina. Powstańcy z nadzieją patrzyli na Francję, na Napoleona III, licząc, że z jego pomocą wielka Rzeczpospolita odrodzi się jak Włochy. Mijały jednak kolejne miesiące, a polityczne deklaracje nie przeobraziły się w realną pomoc dla walczących. Zachód pozostał obojętny. Powstanie jednak nie ustało - spiskowcy krążyli po Warszawie, roznosząc manifest styczniowy, Marian Langiewicz gromił kolejne oddziały rosyjskie, a do stolicy wrócił dyktator Romuald Traugutt. Jednak naród toczył rak zdrady. Powieść Juliana Wołoszynowskiego to historia Jana Worobijowskiego, syna zesłańca na Sybir, wnuka powstańca listopadowego, który porzucił bezczynne życie na Kresach i wyruszył bić się za ojczyznę. Wiedział, że dopóki powstanie trwa, dopóty jest nadzieja. A ona umiera ostatnia. Za niepodległość Jan Worobijowski i powstańcy oddaliby wszystko."   

W tym roku zima postanowiła posiedzieć u nas dłużej - koniec marca, a ona śniegiem zasypuje nas po uszy. Wiosna zabalowała gdzieś daleko i nie kwapi się z powrotem. Zupełnie inaczej wyglądała zima 1863 roku, jakby Wiosna chciała wówczas ulżyć trochę powstańcom poukrywanym po lasach, jakby chciała ogrzać ciężką egzystencję partyzantów. Najpierw namówiła siostrę Zimę, żeby za bardzo nie mroziła, a potem przybyła już w marcu i od razu ciepełko ze sobą przyniosła. Inna sprawa, że rok później, gdy powstanie styczniowe dogorywało, jakoś pannica o Polsce zapomniała...

Nadszedł czas na to, by opowiedzieć Wam o ostatniej z trzech powieści, które miałam przygotowane do czytania, a które opowiadają o tym właśnie okresie historycznym. Mówi się czasem, że książka Wołoszynowskiego jest "dziwna". Ja w niej niczego dziwnego nie znalazłam - jest piękna, niedzisiejsza, inna, oryginalna - "dziwna" to niewłaściwe określenie, bo ma dla mnie  zabarwienie raczej pejoratywne. Podczas czytania nieraz przychodziło mi do głowy słowo "poetycka". Nie każdemu się spodoba, nie każdemu taka forma pisarstwa będzie odpowiadać - niektórzy zapewne pochłoną ją w dwa-trzy wieczory zachwycając się opowieścią samą w sobie, inni będą się delektować językiem i stylem autora smakując książkę powoli, jeszcze inni odłożą ją nieprzeczytaną twierdząc, że jest zbyt trudna lub za bardzo rozwlekła. Mnie urzekła zarówno sama opowieść, jak i styl, w jakim została zaprezentowana.
"Przed domem rosły odwieczne akacje, które jesienny wiatr w jękliwą muzykę wprowadzał, zimą zaś dobijał się gwałtownie do zamkniętych okiennic dworu, świstał w kominie złowrogo i straszył echami jakiś skarżących się, umarłych głosów."
"Kończyło się preludium szopenowskie. Umilkły klawisze. Lipowska, mimowolnie i machinalnie, unosiła ręce ku włosom, złocistym i pysznym, jakby je poprawiała z nieładu innych światów, rozwichrzonych meduzami i gorgonami zagadek."
"Większość powstańców w oddziale studenckim była w wieku starych słowików, to znaczy dobiegała dwudziestu lat."

Julian Wołoszynowski urodził się rok przed przyjściem na świat mojego pradziadka, a więc w 1898 roku. Walczył za Polskę w wojnie polsko-bolszewickiej, potem był dziennikarzem, aktorem, wreszcie pisarzem. Jego powieści historyczne zyskały wielki rozgłos, niewiele brakowało, a otrzymałby Państwową Nagrodę Literacką. Szkoda, że dziś już niewiele się o nim pamięta...


"Rok 1863" nie jest klasyczną powieścią, to raczej obrazki przerzucające nas z miejsca na miejsce - z opery paryskiej do lasów wyszogrodzkich, z pałacu Brühla, w którym mieszkał niesławny hrabia Aleksander Wielopolski do pracowni szewskiej, z tajnej drukarni do salonu hrabiny Lipowskiej, z warszawskiej kamienicy do podolskiego majątku. Wszystkie te wizje z czasem łączą się w spójną całość powiązaną postaciami, których losy wiążą ze sobą na każdym kroku. Wraz z wojskami powstańczymi odwiedzamy wsie i dwory, chłoniemy atmosferę styczniowego zrywu. Poznajemy postaci historyczne (Wielopolski, Mierosławski, Langiewicz, Pustowojtówna, itd.), którym towarzyszą bohaterowie fikcyjni - reprezentanci naszego społeczeństwa tamtych lat stworzeni na bazie prawdziwych życiorysów. 

Autor opowiada nam dzieje polskich rodzin wraz z losami powstania styczniowego, prowadzi nas przez wszystkie miesiące tego niezwykłego, a jednocześnie tragicznego roku. Wołoszynowski uważnie studiował źródła, kroniki, dzienniki, prasę, a nawet reklamy po to, by dać nam najpełniejszy obraz życia w tamtych czasach. Rodziny Worobijowskich, Serbów, Grudnickich i Czeremchowskich to przedstawiciele społeczności, która żyła w niewoli, ale pragnęła za wszelką cenę strząsnąć kajdany. Ich losy to namiastka tego, co spotkało większość Polaków, co było udziałem każdej prawie rodziny. Wspaniałe charaktery, bohaterska postawa, honor i odwaga zderzały się z tragedią, bólem, rozpaczą. Synowie, mężowie, bracia - szli walczyć o to, w co wierzyli całym sercem, by ostatecznie pozostawić rodziny opłakujące ich śmierć lub zsyłkę na Sybir. 

Pisał do rodziców Olek, uciekinier z armii moskiewskiej, zawołany śpiewak: "Cieszę się, że chociaż tu także w wojsku, ale jestem przynajmniej wśród swoich i za kraj się biję. To może do niczego nie prowadzi, ale podnosi ducha. Mam w Bogu nadzieję, że Was uściskam w zdrowiu niedługo. Może niezadługo. A.C. (Olek). Lecz Olek już nie żył, gdy jego rodzice ten list czytali."

To, co wzniosłe prezentuje się w powieści na tle niezdecydowania, politycznych przetasowań, walki o władzę, zdrady. Narody Europy niby wspierają walczącą Polskę, ale kończy się na wielkich słowach i obietnicach bez pokrycia, "czerwoni" bez końca dyskutują z "białymi", z czego nic ważnego nie wynika, a dyktatorzy powstania zmieniają się jak rękawiczki. Tym tragiczniejsze są dzieje synów państwa Serbów, Jana Worobijowskiego, Bolesława Grudnickiego czy Olka Czeremchowskiego, którzy wierzyli, że wystarczy chwycić za broń, by wywalczyć wolność. Przepiękna postać Szczęsnego Serby, który zrzucił habit zakonnika, by walczyć w armii Langiewicza, a potem z wypalonymi przez granat oczyma wędrować wraz z bratem na daleką Syberię pozostanie w mojej pamięci już chyba na zawsze.

Styl powieści jest niedzisiejszy, a już na pewno specyficzny. Zdarza się, że autor przez półtorej strony powtarza w kółko te same określenia, porównania czy epitety, ale jest to zabieg specjalny, specyficzny dla jego pisarstwa. Sprawia, że historia przez niego opowiedziana zapada w pamięć i nie pozwala o sobie zapomnieć. 

Określenie "epopeja" użyte w opisie wydawcy pasuje do tej książki jak ulał. Zaglądamy do domów i mieszkań, do salonów, dworów i chat, poznajemy przedstawicieli polskiego narodu - zarówno tych, o których warto pamiętać, jak i tych, którzy niechlubnie zapisali się na kartach historii, bierzemy udział w bitwach i w zakulisowych rozmowach polityków. Stajemy się świadkami roku 1863!


Recenzja napisana dla portalu Oblicza Kultury


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania:
Ilość stron: 484 s.
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7785-160-9

8 komentarzy:

  1. Piękna recenzja, Aniu :)
    Gdy ją czytałam, wyobraziłam sobie bogatą fabularnie książkę, ciekawą i zaskakującą, która potrafi skutecznie zaabsorbować czytelnika :) Styl, którego dałaś tu próbkę, kojarzy mi się trochę z gawędą, podobną trochę do powieści Sienkiewicza :) Jest też poetycki, naznaczony manierą pisarską przedwojennej Polski :)
    Samo to już zachęciłoby mnie do czytania.
    I żołnierze....ci chłopcy młodzi, zaledwie dwudziestoletni...., oddający tak skwapliwie życie za wolność ojczyzny, za wolność, która nie nadeszła.. Ileż powstań było w historii Polski i za każdym razem pierwsi chwytali za broń ci najmłodsi, którzy jeszcze nie zdążyli doświadczyć życia... I oni pierwsi ginęli, osierocając matki płaczące potem nocą przy zapalonej świecy.
    Twoja recenzja przeniosła mnie w czasie do XIX wieku...
    Muszę to przeczytać :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to bardzo dobre określenie tej powieści - ballada. "Rok 1863" posiada wiele cech tego gatunku - nie jest wierszowana, ale zawiera elementy liryki (emocje, nastrój), a przyroda odgrywa w niej olbrzymią rolę.
      Skoro już moja recenzja przeniosła Cię w XIX wiek, to co się stanie, gdy sięgniesz po książkę?!:)

      Usuń
    2. Gdy sięgnę po książkę, jak przypuszczam, wówczas utonę w historii i zapomnę, gdzie i kiedy żyję :)

      Usuń
  2. Już samym pięknym,poetyckim stylem recenzji zachęciłaś mnie do sięgnięcia po tę "epopeję powstaniową,"a już wybrane przez Ciebie cytaty dopełniły miary.Język przepiękny,taki,jaki kocham w książkach,opisy przyrody bardzo sugestywne,poza tym ukazane życie w dworach,przeżycia i cierpienie w lasach powstańczych,w warszawskich kamienicach,przedstawione prawdziwie,realistycznie ale z elementami romantyzmu i poetyckich metafor.Książka na pewno zasługuje na uwagę ze względu na te cechy charakterystyczne dla dawnych opowieści.A to lubię...pozdrawiam słonecznie:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to trzeba iść "za ciosem" i skończywszy "Powstali 1863" przeczytać i tę powieść. Na pewno Ci się spodoba, nie mam co do tego wątpliwości!

      Usuń
  3. W historii literatury polskiej odnajdziemy wiele przykładów utworów tzw.literatury popowstaniowej.I zdawać by się mogło,ze to temat już na wskroś opisany zatem i nie ciekawy.No moze "na fali "obecnie obchodzonej 150 rocznicy Powstania Styczniowego... Pani recenzja skłania mnie do sięgnięcia po tę pozycję i jak zwykle- w przypadku Pani polecających i zachęcajacych uwag- jest to dla mnie po prostu emocjonalny imperatyw!
    Przyznam się szczerze ,ze nazwisko autora jest mi nieznane ,takze i jego twórczość.Tym bardziej muszę ją poznać.Ma Pani dar wyszukiwania i wskazywania "białych kart"polskiej literatury-dziękuję.
    Pani Aniu,życzę dobrych chwil wielkanocnych , pełnych spokoju i radości rodzinnej oraz WIOSNY w sercu i wokól.
    Halina G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo serdecznie za życzenia. Przed świętami postaram się jeszcze napisać coś ciekawego, związanego pośrednio z Wielką Nocą.
      Zawsze niezmiernie mnie cieszy, gdy ktoś, zachęcony tekstem, który napisałam, sięga po książkę, która mnie się podobała - czuję się trochę tak, jakbym dzieliła się tym, co mam najlepszego.

      Usuń
  4. Witaj! Nominowałyśmy Cię do Liebster Awards: http://heaven-for-readers.blogspot.com/2013/03/liebster-award.html#more - przekaż pałeczkę!

    OdpowiedzUsuń