Z wileńskiego klasztoru do stambulskiego haremu



"Emilia znalazła bezpieczne schronienie za murami klasztoru. Niespodziewanie w jej poukładanym świecie pojawia się Tatar Selim, którego wizyta burzy spokój dziewczyny. Mężczyzna przynosi wiadomość, że jej zaginiony ojciec, uczestnik powstania listopadowego wcielony do carskiego wojska, żyje, lecz znajduje się w tureckiej niewoli. Muszą natychmiast wyruszyć, by go wykupić…W podróży nastąpi jednak dramatyczny zwrot… Czy tajemniczy wojownik Zakir, arogancki, lecz pociągający wielbiciel poezji, to ktoś, komu młoda kobieta może zaufać? Czy w dalekim kraju, w świece obcej kultury i obyczajów, Emilia zdoła odnaleźć szczęście i miłość? Powieść przybliża polskim czytelnikom fascynujący świat Bliskiego Wschodu – w tym codzienność haremów i przepych stambulskich posiadłości. W prowadzonym równolegle wątku autorka przedstawia sylwetkę Rumiego, perskiego poety z XIII wieku. Czy losy mistyka i zagubionej dziewczyny mogą mieć coś wspólnego?"


Była spokojna sobotnia noc, czas błogiej świadomości, że nie trzeba zerkać na zegarek, bo następnego dnia można spać dłużej niż zwykle. Tego wieczoru przygotowałam sobie dzbanek herbaty i tak zaopatrzona, zasiadłam do lektury pierwszego tomu "Podróży po miłość" Doroty Ponińskiej. Wiedziałam, że zaczytam się na amen, bo zaczęłam ją kilka dni wcześniej i zerkałam tęsknie w jej stronę za każdym razem, gdy musiałam przerwać czytanie, by biec to tu, to tam, do obowiązków. Nie sądziłam jednak, że zaczytanie się będzie aż tak nieprzytomne! Mijające godziny nie miały nade mną władzy, a oczy wcale się nie zamykały. Przewróciwszy nad ranem ostatnią stronę, nie miałam najmniejszej ochoty na gaszenie światła, chciałam natychmiast sięgnąć po kolejny tom. Niestety, zanim udało mi się dotrzeć do półki, zasnęłam na stojąco. Zwycięstwo ciała nad umysłem, szczyt wszystkiego! ;)


To ja! ;) Tylko dlaczego ktoś domalował mi kota??

Nie muszę więc chyba pisać, jaka była moja pierwsza czynność o poranku (poranek niedzielny zaczyna się najwcześniej w okolicach godziny 11.00). Kawa i dawaj! - do literek. Okazało się, że już na wstępie drugiego tomu autorka zgotowała mi zestaw ekstremalnych przeżyć, ale o tym napiszę Wam gdzie indziej. W tej chwili wracam pamięcią do przytulnego fotela, herbaty z cytryną, do Wilna i Stambułu - bo właśnie w tych miejscach, wcale się niewykluczających, przebywałam przez większość sobotniej nocy.

Będę szczera - powieści z "miłością" w tytule rzadko mają wstęp nie tylko na moje półki, ale także na wszelkie listy przeszłych i przyszłych lektur. Wyjątek robię tylko w dwóch sytuacjach - muszę albo znać i bardzo lubić autora ("Pod sztandarem miłości. Rok 1794" Renaty Czarneckiej), albo obsesyjnie uwielbiać czasy i postaci, o których mowa w książce ("Sekretna miłość Szekspira" Karen Harper). Po sagę Doroty Ponińskiej sięgnęłam przypadkiem, zaintrygowana opisem okładkowym. Choć znajdują się w nim tak typowe dla romansów stwierdzenia, jak "klasztor" ;), "tajemniczy, arogancki, lecz pociągający wojownik" oraz takie tam różne "szczęścia i miłości", to moja uwaga skupiła się na zupełnie innych pojęciach: "powstanie listopadowe", "carskie wojsko", "świat Bliskiego Wschodu". Okazało się, że po raz kolejny nie zawiodła mnie Intuicja (którą od dzisiaj, aby okazać jej szacunek i uwielbienie, zapisuję od dużej litery!), pozwalając cieszyć się pozycją świetnie napisaną, pioruńsko ciekawą i pełną intrygujących informacji.


Nie lubię czytać książek, w których na pierwszy plan wysuwa się pogoń za miłością, migdalenie się i harlequinowa czułostkowość. Opowieści o romansach jestem w stanie znieść tylko wówczas, gdy są one historycznie udokumentowane, a przy tym przesadnie nie opanowują fabuły. Z tego też powodu bałam się trochę, że "Emilię" zdominują sceny, w których za bohaterką lata Kupidyn, strzelając na oślep w Tatarów, tajemniczych wojowników, angielskich lordów, itp. Jednak, jako się rzekło, zaufałam Intuicji! I bardzo, bardzo się z tego cieszę, gdyż umieszczanie książki Doroty Ponińskiej pod tagiem "romans" jest, z mojego punktu widzenia, zdecydowanie krzywdzące.

Tak oczarowały mnie przygody młodej dziewczyny wyruszającej ze znajdującego się pod rosyjskim zaborem Wilna, opisy życia w Stambule, sytuacji kobiet w kulturze osmańskiej, mentalności Anglików czy działalności Polaków na obczyźnie, że nie zwracałam uwagi na momenty, w których serduszko Emilii biło trochę szybciej z powodu obecności w pobliżu takiego czy innego mężczyzny. Najważniejsze było dla mnie to, że uczucia, jeden z wielu elementów tworzących historię głównej bohaterki, są przede wszystkim pretekstem do głębszego wniknięcia w mechanizmy rządzące ówczesną rzeczywistością. Z jednej strony będzie to brytyjskie dążenie do narzucenia całemu światu własnej wizji cywilizacji, z drugiej - walka Turków o możliwość zachowania autonomii i odrębności kulturowej.


Stambuł w XIX wieku.

Zaimponowała mi nie tylko wiedza, z jaką Dorota Ponińska wprowadziła do swojej książki szereg pasjonujących motywów, jej znajomość kultury Orientu i związków przyczynowo-skutkowych rządzących ówczesną Europą. Warto docenić także to, jak autorka lekko i płynnie, bez silenia się na sztuczną fachowość, wciąga czytelnika w skomplikowaną tematykę. Śledząc z zapartym tchem poczynania Emilii uczymy się jednocześnie, jak wyglądało życie codzienne w normalnym stambulskim domu i chłoniemy wiedzę o działalności księcia Adama Czartoryskiego w Paryżu. Pod tym względem "Podróż po miłość" wyróżnia się na tle setek mniej elokwentnie skonstruowanych współczesnych powieści.

Autorka sprawnie lawiruje po mnogich wątkach, żadnego nie akcentując na siłę, ale także żadnego nie trącając jedynie długopisem. Osobiście tęsknie (i daremnie) wyglądałam jeszcze szerszego rozwinięcia tematu aktywności polskich emigrantów w Stambule czy rozprzestrzeniania się brytyjskich wpływów na Bliskim Wschodzie, ale zdaję sobie sprawę z tego, że powieść nie miała być przeładowanym faktami traktatem o europejskich stosunkach politycznych. "Emilia" jest historią dziewczyny, która niespodziewanie ląduje w świecie egzotycznym, pełnym sprzeczności, grozy, ale i piękna - a my poznajemy ten świat z jej perspektywy. 

Bywały momenty, w których czułam się lekko zszokowana sposobem, w jaki autorka dąży do obalania stereotypów, do akcentowania różnic między mentalnością córki polskiego powstańca, a tureckiego wielbiciela trzynastowiecznej poezji i filozofii - na korzyść tego drugiego. Przekonanie Zakira o tym, iż miłość między dwojgiem ludzi stoi ponad wszystkim i jest ważniejsza od przynależności narodowej, wolności i wiary, było dla mnie swoistą herezją - biorąc pod uwagę czasy, w których toczy się akcja. Tym bardziej, że nie jest on jedyną postacią o takich poglądach. Trzeba było otworzyć szerzej umysł i pamiętać, że dany światopogląd zawsze zależy od postaci, która go prezentuje. Naiwność Emilii, bardzo młodej kobiety, która wchodzącej dopiero w dorosłe życie, jej nieprzystosowanie i nieukształtowany charakter sprawiały, że dziewczyna poszukiwała własnej drogi, opierając się na tym, co usłyszała od ludzi o poglądach dojrzałych i ukształtowanych przez doświadczenie. 

Nie przeczę, że powieść jest trochę baśniową, odrobinę za mocno posłodzoną opowieścią o Kopciuszku, który wyrusza z wileńskiego klasztoru po to, by niemal zostać żoną angielskiego lorda, a ostatecznie wylądować w tureckim haremie. Ckliwa miejscami i melodramatyczna bajka jest jednak doskonale zrównoważona wplatanymi nieustannie wzmiankami o historii narodów i społeczeństw, a przede wszystkim o kulturze - zarówno polskiej, jak i tureckiej. Odnoszę wrażenie, że Dorota Ponińska zapragnęła odczarować - mocno w nas zakorzeniony i pokutujący od wieków - mit okrutnego muzułmanina, morderczego islamu i uświęconego przez tradycję oraz religię poniżania kobiet.


F. A. Bridgman (1847-1928), W haremie.

I wiecie co? Po lekturze zaczęło mi się marzyć życie w XIX-wiecznym Stambule, mieszkanie w zamożnym tureckim haremie, w którym kobieta, wbrew czarnej legendzie, była niejednokrotnie szanowana i uwielbiana, codzienne upiększanie się w hammamie i oddawanie się zaspokajaniu własnych potrzeb - cielesnych i duchowych. Będąc na miejscu kobiet takich jak Gülşen czy Aysun, patrzyłabym z przerażeniem na ludzi Zachodu, którzy przekonani o własnej nieomylności, usiłowaliby wmówić mi, moje życie nie ma wartości i trzeba mnie wyzwolić z jego okowów.
"Emilia miała wrażenie, że przez jej nowy dom przewijały się setki kobiet zadbanych, zadowolonych z życia, niekłopotanych przez mężczyzn zajętych sprawami zewnętrznego świata."
Dorota Ponińska posługuje się piękną polszczyzną, jej styl jest przebogaty, a jednocześnie zwięzły - autorka nie rozwodzi się w nad nieistotnymi szczegółami, każde słowo, którego używa, ma znaczenie, każda scena jest istotna dla rozwoju akcji. Cykl "Podróż po miłość" jest jej debiutem. Ta świadomość o lata świetlne cofa moją decyzję, by rozpocząć karierę powieściopisarki - bo ciężko będzie przeskoczyć tak wysoko postawioną poprzeczkę.



Tytuł: Podróż po miłość. Emilia
Autorka: Dorota Ponińska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2013
ISBN: 9788310124197
Ilość stron: 368
Format: 13.5x20.4cm
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami



5 komentarzy:

  1. Bardzo, bardzo rzadko trafia się na tak udany i dojrzały debiut, to prawda! Tematyka może nie do końca "moja", ale sięgnęłabym po tę powieść chociażby po to, żeby poobcować z piękną polszczyzną i przeczytać to, co autorka ma czytelnikowi do powiedzenia.
    Aniu, masz za mało wiary w siebie. Jestem pewna, że Twój powieściowy debiut byłby równie udany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie - wiele bym straciła, gdybym tę książkę pominęła. Dużo się z niej dowiedziałam, o tym, o czym miałam do tej pory dość mgliste pojęcie. Autorka pisze o takich rzeczach, o których mało kto już dziś pamięta, a które są dla mnie bardzo ważne i stanowią podstawę mojego wychowania literackiego. Pojawia się Ludwika Śniadecka, a ja już jestem podekscytowana, bo to przecież młodzieńcza miłość Słowackiego, akcja toczy się w Stambule - toć przecież tylko czekać Mickiewicza, itd. :) Warto, zdecydowanie, także dla tego pięknego języka i znakomitej konstrukcji powieści.

      Usuń
  2. Pani napisała bajkę z romansem, wplatając w nią rzeczywistość, której w dużej mierze już nie ma... Została rozgrabiona lub sterroryzowana przez owych mitycznych, okrutnych muzułman, morderczy islam i wtłoczony przez "uświęconą tradycję" (która w rzeczywistości jest bardzo współczesnym ruchem, powstałym w ostatnich wiekach). Do tej pory Turcja jako najbliżej trzymający się europejskiej wizji świata kraj, nie pozwalała na wkroczenie tej neopropagandy na swój teren, ale i to się zmienia...

    Jestem ciekawa, ile z dziewcząt spragnionych "miłości" uwierzy w taką możliwość "życia w bajce" i słowa przystojnego, egzotycznego nieznajomego, dając mu się wywieźć w nieznane. Ile z nich przejdzie piekło, bo da sobie wmówić, że przecież ich marzenie się spełni? Ile nie bacząc na różnice kulturowe, zdrowy rozsądek oraz ewentualne obawy...?

    Ku mojemu przerażeniu jest zbyt wiele takich. Nie pojmują, że ludzie są jak ptaki: Kiedy urodzone w dzikim lesie i na wolności, nauczone radzić sobie, nie będą szczęśliwe w nawet najlepszej niewoli. Urodzone w niewoli, umrą w niej podporządkowane i szczęśliwe. Ba!, przyzwyczajone do niewolnictwa, a wypuszczone na wolność, będą zagubione i nie odnajdą się.
    Dlatego nagłe przenoszenie dorosłych ludzi z jednej kultury w skrajnie różną drugą, prędzej lub później zaowocuje wewnętrznym buntem. Jednostka dojrzała i ukształtowana nie przystosowuje się w stu procentach do nowych warunków, bo pamięć o pierwotnych w niej tkwi.

    Pomyślcie o tym, proszę, drogie Panie, czytając tę (jakby nie było) całkiem zgrabnie skonstruowaną, nieco uwspółcześnioną bajkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że kulturę, tradycję i filozofię islamu, tę właściwą, nieskrzywioną jeszcze nie tylko przez ludzi złych woli, ale przede wszystkim przez współczesne media, tę, o której mowa w książce, można znaleźć w krajach muzułmańskich wszędzie, trzeba tylko szukać z otwartym umysłem i dobrą wolą.
      Dorota Ponińska napisała książkę o dziewiętnastym wieku, jestem pewna, że żadna z jej czytelniczek nie rzuci wszystkiego i nie pojedzie do Turcji, by oferować swoje życie jakiemuś właścicielowi haremu ;) Poza tym jest przecież bardzo wiele Polek, które wyszły za mąż za muzułmanina i są bardzo szczęśliwe w małżeństwie, więc nie generalizujmy.

      Usuń
  3. Wiadomo,chyba każdemu z nas/każdej,że TAKIEJ rzeczywistości już nie ma.To powieść historyczna,przekazuje realia XIX w.jak najbardziej prawdziwe.Książka porusza poza tym ważne dla Polaków problemy,okres zaborów,powstanie,życie patriotów na emigracji,rolę Polaków na obczyźnie,właśnie i w Turcji i czytający na te aspekty zwraca na pewno uwagę.
    Powieść-bajka,być może,ale jak w każdej baśni,jest tutaj sporo prawdy,i to jest najważniejsze.Napisana z polotem,pięknym językiem,akcja wciągająca,nic dodać,nic ując;polecam ją do przeczytania,chwila relaksu,ale i refleksji,zapewniona.
    A refleksje Ani bardzo mi odpowiadają:-),czekałam również z niecierpliwością na tom II :-)

    OdpowiedzUsuń