Émilia du Châtelet - nie tylko muza Woltera

Dzień Kobiet za pasem, a że ja mam słabość do pisania o roli płci pięknej w historii, a do tego jestem właśnie po lekturze "Córki markizy" Laurel Corony, opowiem Wam dziś o osobowości wręcz nieprawdopodobnej, jeśli wziąć pod uwagę okres, w którym żyła. XVIII wiek nie był stuleciem, w którym niewiasta była postrzegana jako człowiek samodzielnie myślący. Wiadomo - arystokratka, szlachcianka czy mieszczka miały pięknie wyglądać, prowadzić dom, grać na pianinie i znać francuski, chłopka - rodzić dzieci i zajmować się nimi, gotować obiady, sprzątać i pomagać mężowi w polu (nie mogę się oprzeć, by nie zauważyć z przekąsem, że jej mąż miał za zadanie tylko pracować w polu). Chłopki zwykle pomijam, bo ciężko natknąć się wśród nich na ciekawe postaci (co wcale nie oznacza, że ich nie było - wystarczy cofnąć się do XV wieku i już mamy Joannę D'Arc), natomiast o fascynujących kobietach z wyższych sfer można pisać całe tomy.


Wolter powiedział o niej, że "była wielkim człowiekiem, który zawinił tylko tym, iż urodził się kobietą". To wielkie wydarzenie miało miejsce w Paryżu w 1706 roku. Ojciec Emilii, sekretarz Ludwika XIV, prowadził czwartkowy salon, na który zapraszał naukowców i pisarzy. Dziewczyna była więc od małego otoczona atmosferą mądrości, słuchała poważnych dyskusji i wielkich utworów literackich. Wygrała los na loterii - tata miał inne poglądy na wychowanie córki niż większość ludzi w tej epoce. Mogła więc ćwiczyć szermierkę i jazdę konną, otrzymała wykształcenie w zakresie fizyki, matematyki i literatury, a także poznała wiele języków, zarówno starożytnych, jak i nowożytnych. Matka za wszelką cenę starała się przerwać tę "błazenadę" i wysłać dziewczynę do szkoły klasztornej, jednak nic jej z tego nie wyszło. I całe szczęście.

Z racji faktu, iż mamusia pilnowała, by córka nie miała dostępu do pieniędzy, które mogłaby wydawać na głupoty (czytaj: książki), Emilia opracowała system, dzięki któremu zawsze zwyciężała we wszystkich grach hazardowych, w jakich wolno było jej brać udział. Tym sposobem potajemnie się dokształcała. Hmmm, jakiś to sposób jest, można by spróbować, trzeba jeszcze tylko mieć głowę do matematyki:)
W wieku osiemnastu lat została wydana za mąż za trzydziestoletniego (w tamtych czasach był więc prawie odrażającym panem w średnim wieku) markiza du Châtelet. Po urodzeniu trójki dzieci, a więc spełnieniu małżeńskiego obowiązku, Emilia wznowiła studia matematyczne kształcąc się u Alexisa Clairauta, jednego z najtęższych umysłów swojej epoki. I teraz dopiero się zacznie:)


François-Marie Arouet, znany lepiej jako Wolter, postanowił "uprawiać swój ogródek" w majątku Cirey należącym do przyjaciółki, markizy du Châtelet i jej męża, który posiadając duszę tolerancyjną i umysł otwarty zaprosił go tam radośnie i bez zastrzeżeń. Może zdawał sobie sprawę z tego, jak te dwa wspaniałe umysły działają na siebie. Prowadzili badania, komentowali wzajemnie swoje prace, cieszyli się wolnością i atmosferą iskrzącej inteligencji. Niebagatelną rolę odgrywał fakt, iż z Cirey było blisko do granicy, a natura twórczości Woltera zawsze kazała mu trzymać się blisko otwartej drogi ucieczki:) Twórca i jego muza uwielbiali się nawzajem, a ich romans został oszczędzony przez złośliwe ludzkie języki i pobłogosławiony przez męża - niezwykłe, nawet jak na tamte czasy.

Piękna podobno nie była, miała zbytnie upodobanie do klejnotów i makijażu nie dbając jednocześnie o strój i fryzurę, jednak iskrzące mądrością oczy i cięty język sprawiały, że pociągała mężczyzn, a oni pociągali ją. Z Emilią nie można było się nudzić.


Po jakimś czasie namiętność wygasła, Wolter się postarzał i nie był już w stanie sprostać wymaganiom markizy. W roku 1748 poznała poetę Jeana François de Saint-Lambert, a bliska znajomość zaowocowała ciążą. Przeczuwając swoją śmierć do ostatnich chwil pracowała nad tłumaczeniem dzieła Newtona "Principia Mathematica", które obowiązuje we Francji po dzień dzisiejszy. Dodała do niego komentarz, przekładający zagmatwane i niejasne wywody angielskiego uczonego na ludzki język:) Wydała na świat córkę nadając jej dość dziwaczne imię Stanislas-Adelaide (w wyniku znajomości ze Stanisławem Leszczyńskim, byłym królem Polski, ojcem francuskiej królowej i kochankiem bliskiej przyjaciółki Emilii) i zmarła tydzień później. Dziewczynka nie dożyła drugiego roku życia, tym dotkliwsza dla świata nauki wydaje się strata tak nieprzeciętnego umysłu jaki posiadała jej matka.. 
Świat boleje, gdyż zgasła Emilia wspaniała,
Która kochała sztukę, prawdę, przyjemności.
Bogowie użyczyli jej tyle mądrości,
Że dla nich nieśmiertelność już tylko została.
Volter po śmierci Emilii
Markiza du Châtelet przetłumaczyła "Eneidę", była twórczynią krytycznej analizy Biblii, kilku prac z zakresu optyki, dzieła poświęconego naturze ognia, "Rozprawy o szczęściu" - filozoficznej monografii dla kobiet oraz wielu innych pism, które przyprawiają mnie o zawrót głowy i każą ją pochylić w hołdzie dla tej nieprzeciętnej kobiety. Ustaliła wzór na energię kinetyczną i przewidziała zjawisko promieniowania podczerwieni - nie wiem, o co chodzi, ale wierzę źródłom:) Mój humanistyczny do bólu umysł jest w tych sprawach wielkim ignorantem.

Powieść "Córka markizy" opowiada o fikcyjnych losach Stanislas-Adelaidy, które mogłyby być jej udziałem, gdyby dziewczynka nie zmarła w dzieciństwie. Laurel Corona wyobraziła sobie życie, jakiego życzyłaby swojemu dziecku Emilia - życie, w którym mogłoby ono realizować swoje marzenia i dążyć do równie fascynującego żywota, jaki wiodła jego matka. Autorka przeplata ze sobą losy Lili i Emilii, czemu służą retrospekcyjne wędrówki w życiorys markizy du Châtelet, robi to umiejętnie i sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem. Świetne opisy XVIII-wiecznej Francji, historii, zwyczajów i ludzi są tłem do zachwycającej opowieści o dziewczynce, która, choć nie istniała, to jednak na pewno istnieć mogła. Postaci, które Corona stworzyła lub zapożyczyła z przeszłości żyją, stają się przyjaciółmi, nie dają o sobie zapomnieć. Czytało się cudownie, pochłonęłam ją błyskawicznie, bo nie byłam w stanie oderwać od niej wzroku. Moi mężczyźni na tym ucierpieli, bo sami musieli sobie robić jedzenie, ale co przeczytałam i przeżyłam, to moje:)

A propos, jeszcze cytat z książki - nie mogę się oprzeć:
"Wielokrotnie powtarzałem jej, iż żaden porządny mężczyzna nie zdecyduje się na ożenek z kobietą, która spędza cały dzień z nosem w książkach."


Wydawnictwo: WNK
Rok wydania:
Ilość stron: 464 s.
Oprawa: miękka
ISBN: 9788310122124

16 komentarzy:

  1. O rany, jaka to ciekawa historia! I rzeczywiście, markiza miała wiele szczęścia mając światłego ojca i w sumie męża też, skoro nie zabraniał jej matematycznych studiów:) To ci dopiero - i pomyśleć, że nie słyszałam wcześniej o tej pani:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mąż nie tylko nie zabraniał matematycznych studiów, ale także kontaktów z Wolterem, a to wpływało na Emilię stymulująco. Jak na męża - wielka tolerancja, ale jak to świadczy o nim, jako o mężczyźnie?:)

      Usuń
  2. Nasze wybory czytelnicze są ostatnio bardzo podobne. Sama niedawno skończyłam czytać tą powieść i byłam zachwycona. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sięgnij koniecznie po "Wenecję Vivaldiego" tejże autorki. Gdzieś tu, na zielonym blogu, znajdziesz jej recenzję:)

      Usuń
  3. W historii znajdujemy bardzo wiele sylwetek mądrych i światłych mężczyzn - naukowców, artystów, wynalazców i polityków. W skutek tego, gdy w centrum uwagi pojawi się kobieta, baczniej się jej przyglądamy i bardziej doceniamy to, co zdołała osiągnąć. W epoce ograniczonego dostępu kobiet do zdobyczy nauki i techniki, te nieliczne, które zdołały zaistnieć na kartach historii jako naukowcy, budzą moją szczególną sympatię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, warto o nich pamiętać i dawać na przykład dzisiejszej młodzieży, która mając dostęp do wszystkiego, o czym dawniej można było tylko marzyć, ma to w nosie i w większości nie potrafi z tego korzystać.

      Usuń
  4. Fascynująca historia! Muszę przeczytać tą książkę. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie chcę sobie przypomnieć, gdzie spotkałam się z Emilią po raz pierwszy. Przed laty zaczytywałam się wszystkim, co dotyczyło XVIII stulecia. Może była to biografia Woltera pióra Jeana Orieax? Nie pamiętam...
    Niesamowita postać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wolter, czyli królewskość ducha"? Z tego, co pamiętam, to jest tam o Emilii sporo, ale raczej w kontekście jej życia z twórcą "Kandyda", a nie jej własnych dokonań. Ja po drodze zetknęłam się z "Wolterem zakochanym", tutaj już więcej o samej markizie, ale ogólnie jest to postać bardzo u nas niedoceniona. Dobrze, że przynajmniej pojawiła się "Córka markizy", choć przydałaby się jakaś biografia z prawdziwego zdarzenia - przecież jej życie było fascynujące.

      Usuń
  6. Świetny post. Intrygująca postać i ciekawie ja przybliżyłaś.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, staram się:) Moi czytelnicy są dla mnie ważni, mam nadzieję, że często udaje mi się ich nie tylko zaciekawić, ale i rozbawić. To wyzwanie, ale uczę się, uczę:)
      Ponieważ nie ma na mojej stronie różnej maści "wyzwań blogowych" czy konkursów wiem, że każdy, kto kliknie "dołącz do tej witryny" robi to tylko dlatego, iż spodobały mu się moje teksty. I dla każdego z Was chcę pisać lepiej i ciekawiej.

      Usuń
  7. Zawsze u Ciebie coś ciekawego znajdę:),wcześniej nic nie wiedziałam o markizie,która miała tak duże osiągnięcia w dziedzinie nauki.Potem szukam,coś znajduję...

    (....)"W owej epoce uznawano za naturalne, że osoba o jej statusie może mieć licznych kochanków. Émilie dobierała ich jednak według specjalnego klucza. W widoczny sposób faworyzowała tych obdarzonych niepospolitym umysłem. Starszy o osiem lat znany fizyk Pierre Louis de Maupertuis był jej partnerem także w dyskusjach matematycznych. W czasie trwania tego związku Émilie zaszokowała paryską socjetę, ponieważ udało się jej brać udział w dyskusjach naukowych, jakie w paryskiej Café Gradot regularnie prowadzili wybitni uczeni. W owej epoce kobiety nie mogły uczestniczyć w podobnych spotkaniach, toteż kiedy pierwszy raz Émilie chciała wejść do tej kawiarni w towarzystwie Maupertuisa, stanowczo jej odmówiono. W tydzień później pojawiła się tam ponownie przebrana za mężczyznę. Chociaż wszyscy wiedzieli, o co chodzi, tym razem nikt jej nie wyprosił. Od tego czasu Émilie w przebraniu męskim regularnie uczestniczyła w wielogodzinnych debatach."
    (A.K.Wróblewski,Wiedza i Życie,fr.)

    Pozdrawiam serdecznie i miłego wieczoru w Dniu naszego Święta:),pachnących kwiatów,które choć trochę wprowadzą w nastrój wiosenny-
    Iwa Jackowska

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne, nie wiedziałam o tym, dziękuję za znakomite uzupełnienie artykułu.
    Pod ręką stoi mi jedna różyczka i jeden tulipan - to wystarczy, by było wiosennie:) Aż mi się je chce do zdjęć wykorzystać!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Znajomość Emilii z Voltaire trwała 12 lat, a przez 10 lat mieszkał w jej wiejskiej posiadłości.

    "Tyle jest rodzajów miłości, że nie wiadomo, do kogo się zwrócić o jej definicję.
    Miłością nazywa się kilkudniowy kaprys i związek dwojga ludzi wzajem obojętnych i uczucie, w którym nie ma nic z szacunku i flirt towarzyski i wystygłe przyzwyczajenie i romantyczną fantazję i nagłe pożądanie, po którym następuje niechęć.
    Miłością nazywa się sto różnych złudzeń i chimer".

    /Voltaire/

    crysta

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka bardzo ciekawa,przybliżyła mi postać prawie wcale nie znanej mi markizy.Zamieszczono w niej pewne myśli Emilie,które zawarła w Rozprawie o szczęściu.Wynotowałam kilka,które wydają mi się bardzo prawdziwe i zawsze aktualne.

    "Szczęśliwymi czynią nas nie tylko przyjemności,których doświadczamy w danej chwili,ale nadzieje na przyszłość i wspomnienia z przeszłości.
    Należyte docenianie przy tym samego siebie,jest jak wiatr dmący w nasze żagle,bez którego statek nie zdołałby ruszyć naprzód."

    "Najlepiej znaleźć sposób na szczęście w sytuacjach,przed którymi stawia nas życie,niż na siłę próbować je zmieniać.
    Cała sztuka polega na tym,by czuć się szczęśliwym bez względu na to,co przyniesie ci los."
    [Emilie de Chatelet,"Rozprawy o szczęściu."]

    OdpowiedzUsuń