Charlotte Brontë "Profesor"


"Pierwsza powieść Charlotte Brontë, wydana w Anglii dopiero po śmierci autorki. Głównym bohaterem i narratorem jest ambitny młody mężczyzna, który wszystko, do czego doszedł, zawdzięcza jedynie własnej pracy. William Crimsworth odrzuca swe arystokratyczne dziedzictwo i wyrusza do Brukseli, by tam znaleźć szczęście. Zostaje nauczycielem języka angielskiego w szkole z internatem dla młodych panien. W książce tej znajdziemy wątki autobiograficzne. Charlotte Brontë, podobnie jak jej bohater William, uczyła angielskiego w szkole w Brukseli. I podobnie jak on doświadczała miłości. Jednak jej obiektem był żonaty właściciel szkoły, co nie mogło zakończyć się happy endem. Niezwykła opowieść o miłości a zarazem krytyka relacji damsko-męskich, które w epoce wiktoriańskiej niejednokrotnie sprowadzały się do walki o dominację. Pytanie tylko, czy tak wiele do dziś się zmieniło?"

W chwili, gdy na rynku wydawniczym pojawiły się powieści sióstr Brontë, które nigdy dotąd nie były dostępne polskiemu czytelnikowi, byłam, jako wielka wielbicielka XIX-wiecznej literatury, zupełnie szczęśliwa i zachwycona. Dziś mam już za sobą lekturę każdej z nich, a moje odczucia są bardzo różne. Najmłodsza z sióstr - Anne, niezwykle mile zaskoczyła mnie uroczą "Agnes Grey" i wspaniałą "Lokatorką Wildfell Hall", natomiast Charlotte, autorka klasycznie genialnej "Jane Eyre", trochę rozczarowała rozwlekłą "Shirley". Teraz kolej przyszła na jej niewielką objętościowo i z lekka biograficzną powieść pt. "Profesor". 

Opowieść sama w sobie jest bardzo ciekawa, zwłaszcza gdy się pamięta, że Charlotta zaczerpnęła ją z własnych doświadczeń. Młody człowiek, który nie chce zawdzięczać kariery i małżeństwa bogatym krewnym pragnącym okazać mu "łaskę", zostaje nagle bez środków do życia, musi zastanowić się nad tym, kim będzie w przyszłości. Próbuje zająć się handlem, pracując u brata, który dorobił się majątku, lecz nie znajduje w tym przyjemności, nudzi go to i męczy, zwłaszcza, że brat w niczym mu nie pomaga. Co więcej, utrudnia mu wszystko na każdym kroku, poniża i znieważa. William wyjeżdża do Brukseli, gdzie zostaje nauczycielem języka angielskiego najpierw w szkole dla chłopców, później także na pensji dla dziewcząt. Poznaje nowych ludzi, zaczyna się aklimatyzować, zajęcie zaś sprawia mu radość i satysfakcję. Jest dobrym nauczycielem, sprawiedliwym, surowym i coraz bardziej poważanym.

Charlotte Brontë (1854)
Poznaje lepiej właścicielkę pensji, ale gdy właśnie zaczyna myśleć o niej cieplej, dowiaduje się niezbyt miłych rzeczy o jej charakterze i poczynaniach. Przestaje więc zawracać sobie nią głowę i kieruje swoje myśli, a powoli także i uczucia w stronę niepozornej, cichej nauczycielki, która uczy dziewczęta... naprawiać koronki. Uczy ją angielskiego, a nić porozumienia i sympatii zaczyna się zawiązywać w ładną kokardkę. Nie byłoby jednak ciekawie, gdyby nagle coś się nie wydarzyło. Zazdrosna właścicielka pensji zwalnia dziewczynę, a William tygodniami wędruje po Brukseli, szukając ukochanej.

Treść wydaje się ciekawa i wciągająca - jakże wiktoriańska, prawda? Szkoda tylko, że wszystko, mimo iż opisane przepięknym językiem i w znakomitym stylu, tak bardzo nudzi i tym samym rozczarowuje. Przydługie opisy, niekończące się roztrząsania stanów emocjonalnych, nic nie wnoszące dygresje - nie tego spodziewałam się po autorce "Jane Eyre". Zakończenie książki ciągnie się w nieskończoność i nudzi od samego początku - nie dość, że przewidywalne i do bólu cukierkowe, to jeszcze nic nie wnoszące.

Ciekawym elementem są przebijające się przez wypowiedzi głównych bohaterów poglądy samej autorki na temat ludzi zamieszkujących kontynent europejski i będących wyznania katolickiego. Jakże angielskie wypowiedzi o papistach, fałszywej wierze i zacofaniu, o niskiej kulturze, niewychowaniu i braku elegancji - denerwowały mnie i obrażały, a jednak zdaję sobie sprawę z tego, że wiele wnoszą do biografii i zrozumienia Charlotty.

Cieszę się, że przeczytałam "Profesora", gdyż jest to powieść należąca do klasyki brytyjskiej literatury, napisana przez jedną z najważniejszych i najjaśniejszych jej postaci, jestem jednak przekonana, że więcej po nią nie sięgnę. Przeczytać na pewno warto, żeby mieć pełen obraz dzieł brytyjskiej pisarki, żeby zachwycić się jej wyrobionym i pięknym stylem, cudownym językiem, jednak lektura mimo wszystko zbyt mnie znużyła, by zaliczyć ją do moich ulubionych. Przy tym utwierdzam się w przekonaniu, którego nabrałam po lekturze "Shirley", a dużo wcześniej "Villette", że jedyną powieścią, jaka Charlotcie naprawdę wyszła, były "Dziwne losy Jane Eyre".



Wydawnictwo: MG
Rok wydania:
Ilość stron: 319 s.
Oprawa: twarda
ISBN: 9788377790922

9 komentarzy:

  1. Nie czytałam jeszcze "Dziwnych losów Jane Eyre" oraz "Vilette", natomiast "Profesora" i "Shirley" owszem. "Profesor" mi się podobał, bo historia była dość zwięzła i jasno, prosto, a przy tym dobrze napisana. Za to "Shirley" strasznie była rozciągnięta, tam główną rolę grało tło społeczno - obyczajowe, a nie bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jane Eyre" polecam z czystym sumieniem, naprawdę zasługuje na miano jednaj z najważniejszych i najlepszych książek XIX wieku (w sumie chyba w ogóle całej literatury na przestrzeni wieków), natomiast "Vilette" czytałam dawno, ale jakoś nie ciągnie mnie, by do niej wracać. Pamiętam głównie to, jak bardzo nudziła mnie jej lektura...

      Usuń
  2. Zawsze jest jedna najjaśniejsza gwiazda na niebie :) Taką dla twórczości Charlotty są "Dziwne losy Jane Eyre" :) A pozostałe to małe gwiazdki. Jednak gdy na nie spojrzysz, cieszysz się ich blaskiem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powieść O Jane jest rzeczywiście o niebo lepsza od "Profesora", ale w gruncie rzeczy można go przeczytać. narracja z punktu widzenia mężczyzn jest nawet ciekawa.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, nie wyobrażam sobie, że mogłabym kiedykolwiek powiedzieć, że nie przeczytałam jednej z powieści Charlotty. Lektura obowiązkowa, choćby dla samego stylu, jeśli już nie dla akcji.
      Sama narracja z punktu widzenia mężczyzny jest trochę naciągana, bardzo wyraźnie widać i czuć, że gdyby napisał to pisarz (rodzaju męskiego:) bohater zachowywałby i wypowiadałby się inaczej.

      Usuń
  4. Mam identyczne wrażenia po przeczytaniu Profesora: nuda. Bohater nudny i NIESYMPATYCZNY, nudne i rozwlekłe opisy etc.
    Jakieś 10 lat temu przeczytałam Dziwne Losy Jane Eyre i zakochałam się w tej powieści. Przeżywałam ją jeszcze przez wiele tygodni po jej przeczytaniu i do dnia dzisiejszego mam do niej ogromny sentyment. Zaraz po przeczytaniu Jane Eyre przeczytałam Vilette. Powieść nie była co prawda - w moim odczuciu - aż tak spektakularna jak poprzednia, niemniej jednak mocno mnie wciągnęła i czytałam ją z zapartym tchem. Na tych dwóch pozycjach skończyła się wówczas moja przygodna z twórczością Charlotte Bronte, ponieważ w owym czasie na polskim rynku nie było tłumaczeń innych powieści tejże autorki. Zakupiłam więc kilka powieści w języku angielskim, jednakże jako iż moja znajomość angielskiego daleka jest od biegłej - nie dałam rady przebrnąć przez zaawansowaną XIX-wieczną angielszczyznę. Teraz, po latach, kiedy zorietowałam się, że pojawiło się tak wiele nowych tłumaczeń (Profesor, Shirlej, powieści Anne Bronte..) postanowiłam nadrobić zaległości i przeczytać wszystkie powieści Charlotte oraz Anne, których jeszcze nie czytałam.
    Mimo iż lektura Profesora raczej mnie rozczarowała, nie żałuję, że ją przeczytałam. Uważam, że jako wielka fanka twórczości Charlotte Bronte, powinnam znać każdą jej książkę, choćby po to, aby na temat każdej z nich mieć własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale powiedziane. Ja też zawsze staram się przeczytać to, co uważam za warte przeczytania, choćbym słyszała same negatywne opinie, choćby mi odradzano. Wolę móc potem sama wypowiadać się na temat danej pozycji z czystym sumieniem, że wiem, o czym mówię, niż opierać się na cudzych opiniach. Tym bardziej w tym przypadku - dokładnie tak, jak mówisz - choćby nie wiem jak odradzano mi "Profesora", to musiałam go przeczytać ze względu na autorkę. Czytając komentarze widać, że tak pozycja jest odbierana bardzo różni - jednym podoba się bardziej, drugim mniej. Są tacy, którzy nie lubią "Jane Eyre" - ilu czytelników, tyle opinii... Niektórzy z Was polecają "Vilette" - ciężko mi się do niej zabrać, bo ciągle w moim umyśle pokutuje pamieć o tym, że kiedyś, dawno temu, strasznie mnie znudziła, ale pewnie i tak po nią sięgnę. Zdarza się, że książki odbiera się różnie w różnym wieku...

      Usuń
  5. Mnie też Profesor nie bardzo się podobał. Może dlatego, że patrzyłam na niego przez pryzmat Dziwnych losów Jane Eyre? Biedna Charlotta - przenosimy na każdą jej powieść wygórowane oczekiwania wykute w trakcie lektury jej najlepszej powieści.
    A tak w ogóle - nikt mi nie wmówi, że Lokatorkę... napisała Charlotta, a nie Anna - przecież to zupełnie inny styl!
    Pozdrawiam, Eli

    OdpowiedzUsuń