69. rocznica Akcji pod Arsenałem


Janek Bytnar
Janek  Bytnar urodził się w Kolbuszowej, na Podkarpaciu. Miał cztery lata, gdy rodzina przeniosła się do Warszawy - kto mógł przypuszczać, że jadą w ramiona śmierci? Harcerz Rzeczypospolitej, członek Szarych Szeregów, inteligentny, zdolny, szarmancki, wysportowany - młody człowiek o jakim marzy każda matka. W małym sabotażu zrywał hitlerowskie flagi, malował na murach i pomnikach kotwicę Polski Walczącej - za każdy taki czyn groziła kara śmierci, choć dziś niektórym wydaje się, że to tylko dziecinna zabawa. Mówił: "Moją osobistą ambicją jest nie tylko bicie rekordów w małym sabotażu, chcę bić rekordy jako technik i człowiek." Tacy właśnie byli - chłopcy z tamtych lat...

Wojna trwała już od trzech i pół roku, tyle czasu Janek narażał życie dla wolności, dla Polski i dla Warszawy. Nadejście Nowego Roku 1943 uczcił wysadzeniem w powietrze pociągu z niemiecką bronią. W lutym został ranny w biodro. 17 marca przyszli po niego, ale udało mu się uciec - niczym cyrkowiec, balansując po linie na wysokości drugiego pietra. Wszystko runęło tydzień później, gdy Niemcy mieli już jego dokładne dane. Został aresztowany wraz z ojcem, w domu znaleziono obciążające dowody - wg relacji Zygmunta Śliwickiego, więźnia-lekarza na Pawiaku, było to nie zniszczone na czas archiwum "Wawra".


Tadeusz Zawadzki
Janek "Rudy" miał przyjaciół - chłopców równie walecznych i wspaniałych jak on - znamy ich z "Kamieni na szaniec" i nauki historii. Czy będą ich znać dzisiejsi gimnazjaliści - w czasach, gdy lekcje historii uważa się za zbędne? Tadeusz Zawadzki, Alek Dawidowski, Janek Rodowicz, Jurek Zborowski i wielu innych - nazwiska, które powinny być wyryte w sercach wszystkich Polaków. Byli nie tylko bohaterscy, przede wszystkim potrafili pięknie żyć, myśleli o tym, jak szlifować charakter, jak być przydatnymi nie tylko dla bliskich, ale i dla kraju, chcieli być jak najlepsi we wszystkim. Czy o takich wzorach nie warto się uczyć?

Tadeusz "Zośka" Zawadzki stawał na głowie, żeby odbić przyjaciela. Musiał czekać na zgodę dowództwa. Koncepcja odbicia "Rudego", nie miała precedensu, była szaleńcza i oparta jedynie na przypuszczeniach. Pierwsza zgoda na jej przeprowadzenie została cofnięta, dowódcy nie widzieli szans powodzenia, przypuszczali, że akcja przyniesie tylko straty. "Zośka" nie przerwał przygotowań czekając na ponowną zgodę, która dotarła do chłopców już stojących na stanowiskach i gotowych atakować wbrew rozkazom. 26 marca 1943 roku po godzinie siedemnastej rozpoczęła się akcja "Meksyk II".


"Alek" Dawidowski
Piętnaście minut walki o życie, strzałów, zacinających się pistoletów, ognia płonącego samochodu, piętnaście minut przypadków (jednego z chłopców przed śmiercią uratował portfel, w który wbiła się kula), granatów i śmierci. Uwolniono dwudziestu jeden więźniów (niekiedy błędnie podaje się liczbę 25), w tym Janka Bytnara, który był tak skatowany, że zmarł cztery dni później. Odszedł jednak wśród bliskich, otoczony miłością i pociechą. Zginęło trzech bohaterskich młodych ludzi. Jednym z nich był "Alek" Dawidowski, który raniony w brzuch zmarł tego samego dnia co "Rudy". Zginęło także 140 więźniów Pawiaka rozstrzelanych w odwecie. Mimo to akcja dała Niemcom do myślenia, zastraszyła ich, udowodniła, że Polacy potrafią się błyskawicznie organizować i atakować z powodzeniem.

Nie zapominajmy o takich datach - gdy przestaniemy o nich pamiętać, przestaniemy być Polakami, będziemy już tylko kosmopolitycznymi obywatelami świata. Świata, który nie ma zbyt wielu wartości do zaoferowania. 

http://www.facebook.com/1944pl

18 komentarzy:

  1. Przytoczę tutaj fr.wypowiedzi jednego z uczniów szkół łódzkich,rocznik 1985,który przesłał swoją pracę na konkurs "Arsenał Braterstwa",ogłoszony w 2000r.przez Drużynę Harcerską im.Janka Bytnara-Rudego:
    "Wiele już lat dzieli nas od tamtych wydarzeń,lecz postawa,czyny Alka,Rudego,Zośki,wielkość ich ducha wciąż mogą wzbudzić podziw.Było to pokolenie wychowane w duchu służby Bogu,Polsce i bliźnim.Zdali egzamin z własnego życia.Wszystkim wojna odebrała najpiękniejsze lata życia i samo życie.
    Oni wcale nie chcieli być bohaterami,ani umierać.Potrafili się bawić,uczyć,kochać,pasjonować,ale wiedzieli również,co to znaczy całym życiem służyć Bogu i Ojczyźnie.Nieobcy był im szacunek,posłuszeństwo,,pamięć i modlitwa.Oni nie musieli o tym rozmawiać,to wszystko było w nich.
    Ich odwaga,rozwaga,odpowiedzialność,honor,przyjaźń są nieśmiertelne,zawsze będą to cechy ważne i godne młodzieży.Można przecież było jakoś przeczekać tę wojnę,nie angażować się w walkę,nie mogli jednak tego zrobić,ponieważ poezja i literatura,na której zostali wychowani,nauczyła ich romantyzmu,heroizmu,godności.Stanęli przed twardą próbą charakteru,odwagi,męstwa,wychodząc z niej zwycięsko.
    Żyją po śmierci w nas,zostawiając po sobie "testament",dla nich pomnik,dla nas przesłanie.Wojna się skończyła,inne czasy,po cóż nam ono,pyta ktoś.Po to,byśmy umieli kochać szczerze,wierzyć w przyjaźń,mieć odwagę mówić to,co naprawdę myślimy,byśmy umieli brać odpowiedzialność za to,co robimy,mieli poczucie godności i honoru.
    Moje życie jest jak książka,w której zapisano dopiero kilka stron.Pozostałe puste kartki dopiero będę wypełniać.Chciałbym,aby ta książka była wartościowa i ciekawa,a droga życia,którą rozpocząłem,była prosta,bez zakrętów.Lecz życie to nie bajka i nie można przewidzieć zawirowań,okrucieństw własnego losu.
    Jedno wiem jednak na pewno,zawsze będę się kierował pewnymi wartościami w swoim życiu,takimi jak Alek,Rudy i Zośka,a są to:dobroć,prawda,uczciwość,pomoc dla drugiego człowieka,tolerancja wobec innych,patriotyzm.Tego uczy mnie moja mama i tego kiedyś ja będę uczył swoje dzieci,że jeśli nawet nie jesteś kimś wybitnym,bogatym,sławnym,to możesz mieć to najważniejsze w życiu każdego człowieka-poczucie własnej wartości."

    [B.Wachowicz,"Rudy,Alek,Zośka-gawęda o bohaterach Kamieni na szaniec",t.III,Oficyna Wydawnicza Rytm,Warszawa 2003,s.13.]

    OdpowiedzUsuń
  2. "A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
    Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec..."
    {J. Słowacki "Testament mój"}

    M. J. Lis

    OdpowiedzUsuń
  3. BALLADA o ARSENALE
    "W czterdziestym trzecim to działo się,
    Gdy oddział chłopców maskował się.
    Dwudziestu siedmiu tylko ich było,
    A jednak tylu właśnie starczyło.

    Był mężny Alek i piękny Zośka
    i Jaś Anoda i wielki Słoń.
    Pod Arsenałem wytrwale stali
    I samochodu więźniarki czekali!

    Samochód pędzi ulica Długą,
    Chorąży Orsza już daje znak.
    Poszły butelki,a potem steny,
    Jak nie pomogło-granaty dwa!

    Żandarmi skaczą na bruk ulicy,
    Lecz chwilę potem legną zabici.
    Już tylko jeden esesman z bronią,
    Lecz jego także kule dogonią.

    Do boju rusza chorąży Zośka,
    Esesman martwy pada na bruk,
    Już cały oddział jest przy więźniarce,
    Chociaż nie przebrzmiał granatów huk.

    Dwudziestu pięciu wychodzi więźniów
    Uradowanych,szczęśliwa twarz,
    A na ich końcu,choć na czworakach,
    Ale wychodzi Rudy,nasz!

    O Arsenale jest to ballada,
    O jednej z akcji Warszawy mej,
    Co nigdy wrogom się nie poddała,
    Nikt nie ujarzmił nigdy jej."

    (dh hm.Tomasz Pisarek,drużynowy WDH ZHR im.Anody,
    ARSENAŁ 1988,w 45-tą rocznicę)

    NIGDY NIE ZAPOMNIMY TYCH BOHATERSKICH,WSPANIAŁYCH CHŁOPCÓW!!!
    ZAWSZE SA W NASZYCH SERCACH!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ci wspaniali chłopcy,mimo,że stykali się z okrucieństwem wojny każdego dnia,przeżywali łapanki,aresztowania najbliższych,mimo,że walczyli z bronią w ręku,zabijali wroga,jednak potrafili zachować pełnię swego człowieczeństwa,uczuciowość,romantyzm...
    "Na imieniny Jasia-6 maja 1943r.,stanęli przed białym krzyżem Zośka z Halą Glińską,swoją sympatią.Hala ogarnęła wzrokiem cmentarne pole z dwoma mogiłami.
    -Jak tu pusto!-powiedziała smutno.
    Zośka położył bukiecik fiołków Rudemu i odrzekł:-Chyba się tu wszyscy nie zmieścimy..."

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedawno miałam okazję być na Powązkach, na kwaterze batalionu "Zośka". Tyle lat czytałam o nich, młodych zapaleńcach, chłopcach-żołnierzach... o Zośce, niezastąpionym dowódcy, o Rudym, niezłomnym bohaterze..., o Alku, "Słonecznym chłopcu", jak mówiła na niego jego narzeczona, Basia... Zaczęło się oczywiście od "Kamieni na szaniec", a potem przyszła kolej na cały szereg innych książek mówiących o tych trzech i ich następcach... O Akcji pod Arsenałem i jej późniejszej spuściźnie - Powstaniu Warszawskim. I o tych wszystkich krzyżach brzozowych, które kryją zwłoki młodych, dwudziestoletnich ludzi, chłopców i dziewcząt. Gdy stanęłam między nimi, był trzaskający mróz.... Cisza była tak głęboka, że nawet najmniejszy szmer nie zakłócił mojej zadumy.... Cmentarz opustoszały, tylko ja i oni.... Ci młodzi żołnierze, których młode życie pożarła wojna. Ileż uczuć i myśli przewaliło się przez moją głowę - tego nie można wyrazić... Było to jednak bardzo głębokie przeżycie. Dotknęłam historii - gładząc brzozowe ramię krzyża.... Oddałam im hołd, wzywając ich po imieniu, bez trudu, bo ich imiona wyryły się głęboko w mojej pamięci.... Zośka, Rudy, Alek, Słoń, Maciek Bittner, Andrzej Morro i Bonawentura, Długi i Baobab, Jeremi, Jasia, Nina, Anna, Piotr Pomian i wielu, wielu innych... Wszyscy oni tam są, choć minęło tak wiele lat.... Tam czas się zatrzymał...

    OdpowiedzUsuń
  6. ...Piękne te komentarze...duszą wspomnienia przeczytanej książki ,,Kamienie na szaniec ''...Powtarzajmy historię ...do bólu - o NICH...tak jak umiemy ...ONI pokazali W SWEJ ,TAMTEJ CODZIENNOŚCI...właśnie Honor, bezwarunkowe poświęcenie dla Ojczyzny, z wiarą w Boga...,,Kotwicki'', ,,Kopernicki''...,,Zośka ''...Inni ...
    Kochali przecież życie ...i tu bez patosu: Przecież ...walczyli o życie ...i nie myśleli o chwale ...pamiętajmy ICH odwagę ...!!! Nie ...kalkulowali ...a mieszanie polityki, próby uszczuplenia czynów Młodych Bohaterów - nic nie da, bo jak podważać ...fakty ...!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Relacje historyczne i literackie mówiące o akcjach dywersyjnych przeprowadzanych w Warszawie w okresie okupacji hitlerowskiej zawsze sprawiają, że przenoszę się myślą w tamte lata i zaczynam rozmyślać o bohaterskich żołnierzach Grup Szturmowych, którzy w tamtym czasie poświęcali życie swoje i swoich rodzin, biorąc udział w akcjach zbrojnych Podziemia. Myślę o tych, którzy zginęli bohaterską śmiercią w walce, jak Alek, o tych, którzy zmarli zamęczeni na śmierć przez hitlerowskich oprawców, jak Rudy oraz o tych, którzy oczekiwali swojej śmieci z każdą akcją, jak Zośka. Samo to wspomnienie jest wzruszeniem, a pogłębia się one jeszcze na myśl, że potem, do końca okupacji, a także podczas Powstania Warszawskiego, tysiące młodych ludzi brało udział w straceńczych walkach wspominając imiona i czyny tych trzech swoich poprzedników, bohaterów i patronów najsławniejszego harcerskiego batalionu, kompanii i plutonu. I jeszcze po Powstaniu spore grupy żołnierzy wyklętych walczyły mając w pamięci odwagę i bohaterstwo swoich zmarłych poprzedników, uczestników Akcji pod Arsenałem. Takie dziedzictwo odwagi i patriotyzmu zobowiązuje.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. "(...)Zawadzkiego nazywaliśmy "Zośką", bo był taki śliczny i dziewczęcy... Jurek Rakowiecki (po wojnie znany reżyser teatralny) nosił też babskie przezwisko - Anusia. Jasia Wuttke przezywaliśmy Czarny, bo rzeczywiście miał krucze włosy i bardzo ciemne oczy, powiększone przez silne okulary...
    Krzyś Baczyński nie miał chyba żadnego przezwiska - w każdym razie ja nie pamiętam... Andrzej Zawadowski - masywny jak niedźwiedź - zwany był Grizzli, Jacek Tabęcki, któremu zawsze sterczał niesforny kosmyk - Czubek, Jurek Masiukiewicz (wysoki!) - Mały, ja byłem - od nazwiska - Grzywacz...
    Dzisiaj patrzymy już na tych wszystkich chłopców przez pryzmat ich bohaterstwa, śmierci, kart "Kamieni na szaniec"... Ale ja ich jeszcze widzę bez znamion nadzwyczajności, które im nadała historia...
    Pamiętam ich twarze i głosy, dlatego film "Akcja pod Arsenałem" obejrzałem po prostu ze złością! Czy naprawdę nie można było zadbać - i to Jan Łomnicki - taki dokumentalista! - żeby ci chłopcy byli podobni do swych pierwowzorów?
    Rudy jako ciemny szatyn, Alek - jakiś rozlazły i bez ikry, może jeden Zośka naprawdę trochę przypominał Tadka - wdziękiem i tą siłą osobowości, która przyciągała wszystkich..."

    [ps.Grzywacz]

    OdpowiedzUsuń
  9. "(...)Wszyscy uczyli się dobrze (z wyjątkiem Baczyńskiego, który miał chyba najwięcej dostatecznych), Rudego nawet Czyżyk uważał za geniusza matematycznego, ja go pamiętam na pauzach - zawsze z nosem w książce, Alek był mistrzem w sportach - rewelacyjnie skakał (zachowało się takie zdjęcie - Alek skacze, Rudy sędziuje, słowo daję, że Rudy jest tu wielkości nogi Alka!), jako narciarz nie miał równych... Był nieprawdopodobnie odważny i lepiej go było nie zaczepiać... Nie dyskutował, tylko dobrze umiał przyłożyć... Dopiero podczas wojny - niespodziewanie wykaże ogromny talent analizy psychologicznej! Wspaniale tańczył, widzę go, jak wywija polkę, a Rudy popatruje trochę zawistnie - i po paru miesiącach treningu (z ojcem - bardzo muzykalnym) - już tańczy nie gorzej...
    Nie wyobrażam sobie Zośki w jakiejś bójce! To było nie do pomyślenia. Chyba najbardziej przyjaźnił się z Czarnym Jasiem Wuttke - zbliżała ich głębokość myśli, pewna nietypowa dla lat młodzieńczych powaga...

    Ja byłem najbliżej z Rudym, bardzo lubiłem jego dom i rodziców, podziwiałem bibliotekę, zbiory atlasów, fenomenalną żyłkę majsterkowicza-konstruktora... Razem pasjonowaliśmy się zadaniami z geometrii wykreślnej. Ale już nie towarzyszyłem mu, gdy się zagłębiał w dzieła historyczne czy ekonomiczne... Mnie pochłonęły całkowicie działania w Lidze Morskiej, Janka - harcerstwo. - Grzywaczu - mawiał - pamiętaj, że jesteśmy jednak razem! Jego zastęp nazywał się - "Wilki morskie".
    W kwietniu 1934 roku Janek Bytnar-Rudy składa przyrzeczenie: "Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim, być posłusznym prawu harcerskiemu".
    [ps.Grzywacz-wspomina kolegów,źródło Onet]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak czytam te komentarze, pani Mario, to przypominają mi się "Pamiętniki żołnierzy batalionu "Zośka"", a także książki B Wachowicz i A, Kamińskiego. Zawsze pozostaną w mojej pamięci i zawsze będę do nich wracać z takim samym nabożeństwem. :) Jakieś dwa lata temu, gdy przez długi czas czytałam książki o tematyce wojennej to te najważniejsze pozycje postawiłam na centralnym miejscu w mojej biblioteczce. Do tej pory tam stoją, bo za dużo mam do nich sentymentu, by je przełożyć na inne miejsce..Dlatego aż łezka mi się zakręciła w oku, gdy przeczytałam te cytaty :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Cecylko,do tej pory,po tylu latach wspominam łzy wzruszenia,które nieodzownie towarzyszyły mi,gdy czytałam wspomniane przez Ciebie książki,wspomnienia,pamiętniki.Do dzisiaj stoją u mnie na jednej z wielu półek z książkami,w tym samym miejscu i wszystkie razem,tworzą dość pokaźny zbiór.Nigdy jednak,nie zmieniły,przynależnego im miejsca:-)!Mam do nich wręcz nabożny stosunek.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,jak i Anię,która potrafi nas wzruszyć*;*

    OdpowiedzUsuń
  11. "(...).Alek był dryblasem. Wysoki, szczupły, o niebieskich oczach i płowej czuprynie, ciągle się uśmiechał, mówił szybko, wymachiwał rękoma i przy byle okazji wpadał w zachwyt. (...)
    Był w życiu codziennym bezgranicznie dobry, uczynny, delikatnie uprzejmy. O siebie samego nie dbał ze zdumiewającą lekkomyślnością.
    Nie dbał o swoje jedzenie, nie dbał o swoje ubranie. (...) Zawsze się spieszył. W domu pokpiwano zeń, że potrafi jednym tchem powiedzieć: "Co u ciebie słychać - przepraszam, już muszę iść".
    Był cały przesiąknięty optymizmem, był chodzącym uśmiechem".Wszyscy trzej chłopcy byli zewnętrznie ogromnie podobni do matek.
    Alek także do siostry. Rozmawiając z Marylą, można sobie wyobrazić Alka. Wysokość, smukłość, płowość włosów, szaroniebieskość oczu.
    Koledzy brata na jej widok wołali: - Popatrz, idzie Alek w spódnicy! We wspomnieniach Maryli Dawidowskiej-Strzemboszowej Alek jawi się skromny, bezpośredni i spontaniczny.
    - Pasją Alka były góry. Wędrowanie tatrzańskimi szlakami, narty. W juweniliach Baczyńskiego - kolegi Alka, Rudego, Zośki ze szkoły - odnajduję klimat tamtych przedwojennych naszych dni...
    "Były pachnące niedziele jak kwiaty", "były drogi szczęśliwe i śnieżne, kiedy płaszczyzna wielka w szybkich spadkach, pozłotą słońca śnieżno gładka - bujała nas na swych ramionach"...

    [ps.Grzywacz]

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak, ma pani rację :)
    Jakie to ważne, żeby pisać i mówić o dobrej, ważnej historii, o sprawach istotnych i ponadczasowych. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. "(...)"Zośka. Delikatna cera, regularne rysy, jasnoniebieskie spojrzenie i włosy złociste, uśmiech zupełnie dziewczęcy, ręce o długich subtelnych palcach, wielka powściągliwość, pewien rodzaj nieśmiałości. (...)
    Zośka! Cóż za fatalna, zdawałoby się, przeszkoda dla kariery przywódcy! Taki wygląd i takie przezwisko!"Tak ich widział druh Aleksander Kamiński i tak ich unieśmiertelnił w najsławniejszej książce czasów okupacji - zatytułowanej frazą z "Testamentu" Słowackiego - "Kamienie na szaniec".
    Wszyscy trzej znaleźli się w szkole Batorego 1 września 1931 roku.
    Tak opisuje tę chwilę ich kolega, Henryk Wiktor Rostkowski: "Wraz ze mną do klasy wpakowało się nas 25 jak obszył. Przyglądaliśmy się sobie bacznie i początkowo nieco nieufnie. Przecież czekają nas całe lata wspólnej nauki. Jacy oni są ci moi przyszli koledzy?
    Szczególną uwagę zwracał średniego wzrostu chłopiec o miłej buzi i rozsądnych oczach, lecz uczesany "na lalę", z grzywką i tak jakoś bardzo "cherubiańsko". - "Ale Zośka!" - wyrwał się któryś.
    I tak już zostało do samej matury, a nawet i później.
    Syn rektora Politechniki Warszawskiej, Tadek Zawadzki, musiał się pogodzić z mianem "Zośki", które przylgnęło do niego tak trwale, że nawet gdy już czesał się na bok i utracił wygląd "cherubiański" - pozostał nadal "Zośką".
    Nie przypuszczał nikt z nas, że "Zośka" to przyszły pseudonim Tadeusza i że tym pseudonimem nazwany zostanie kiedyś jeden z najdzielniejszych batalionów Armii Krajowej."
    [ps.Grzywacz]

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawa jestem na ten nowy film Roberta Glińskiego-"Kamienie na szaniec"-oby tylko nie rozczarował i nie obalił prawdy uczuć,przeżyć i głębokiego patriotyzmu tych wspaniałych młodych ludzi.Przecież tyle pokoleń wychowało się na tej książce.Pozdrawiam wraz z wiosennym słonkiem,Majka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co słyszę, to film ma właśnie obalać wszystko i wywracać do góry nogami. "Kamienie na szaniec" to książka, na której się wychowywałam, która kształtowała mój patriotyzm. Lubię myśleć, że charakter również, choć nie aspiruję do tego, by czuć się równą tym wspaniałym ludziom, o których pisał Kamyk. Alek, Zośka, Rudy to dla mnie autorytety, których wobec mnie nikt nie podważy, niechby tylko się ważył!... są jak skała, na której opiera się moja miłość do ojczyzny, moja część dla bohaterów, moja wiara w ludzi. I dlatego nie potrzebuję kolejnych filmów, których twórcy chcą zaistnieć poprzez "burzenie pomników" - wystarczy mi książka, wiedza historyczna, pamieć o dziesiątkach wspomnień, jakie czytałam swego czasu.

      Usuń
  15. Miło było wrócić do tego Twojego tekstu Aniu :) Są tematy, które nigdy nie tracą na aktualności, które zawsze wzruszają i budzą refleksję. Historia harcerzy z Szarych Szeregów to jedna z tych właśnie opowieści, które są zawsze na czasie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy, że ktoś przy mnie wspomni o "Kamieniach na szaniec", a ja już bym leciała do półki z książkami , by zagłębić się w lekturę i wrócić do tych wzruszeń i przeżyć, które kiedyś, dawno temu, były moim udziałem podczas pierwszej lektury. Tę książkę trzeba czytać sercem, a wtedy sprawi, że nigdy o niej nie zapomnimy. O niej i o tych, o których opowiada.

      Usuń